Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Michał Borkowski
Wiersze

1. Z życia dworskiego

 

Oto podążam za tobą, chlubo greckiego plemienia

Lukrecjusz, De rerum natura.

Słucham dźwięku twojego serca niesionego pragnieniem szczęścia
powiewem wrześniowych akacji, spokojem tafli zatoki milezyjskiej.
Martwe ponoć jest popiołem żywego, dlaczego więc gdy Jahwe się w grobie przewraca
pod ten rytm wzniesiono pomnik twardszy od spiżu masy doskonale wewnętrznie
rozłożonej. I ziemia calusieńka drży, gdy odbierasz to jako sygnał do opamiętania!

Przez dźwięk twojego serca aspiraty gardłowej
tłumaczyłem Silne oczy zdolne unieść milion łez i nawet nie mrugnąć.
Ich słuszną napaść na moje utrapienie na mój dorobek życia handlarza kobiet;
zwykle odcinasz nimi promień światła, by nie zajrzał ci do głębi duszy,
napełnionej odrazą do współczesności “chłopca natchnionego pieśnią”.
Dinozą cnoty jako “życia w ukryciu”.

Na dźwięk twojego serca staje na baczność zastępca niewolnika –
Cannibal Mary, który odwala za niego całą czarną robotę:
Rodzinę, wzrost prostytucji, przepych w sferach zamożnych
Rekord w odchodzeniu z tego świata –
zakończenie, które do czegoś dochodzi
jak głęboko zakopuje się trumnę Boga.

 

 

 

2. za twoim ciosem

 

(…) spadając uprawiamy nasze ogrody
Spadając wychowujemy dzieci
Spadając czytamy klasyków
Spadając skreślamy przymiotniki.

T. Różewicz, Spadanie.

Wychodzi na pierwszy plan życie warstw uprzywilejowanych.
Machine learning: chłopiec do bicia. Mój daleki służący na każde zawołanie;
zakodowany w reprezentatywnym okazie labializacji instrumentum vocale
ku dostojnej hierarchii kompleksu pięciu wsi.

Kręcisz mnie na kole zamachowym historii, w którym więziono drobnych rozrabiaków,
nie wiedząc nic o boskim świecie. Obok scen z życia dworskiego
przechadzamy się wśród najnowszych zdobyczy technologii.

W tych okolicach jestem jedynie wędrowcem. Zrównany z ziemią.
Stadium ustroju rodowego; stąd lecę na ciebie w ciemno.
ciut za twoim ciosem “tania jak Sardyńczyk” zakochanko
dla której pokarm wyrwałbym z ust niewolniczego dziecka.

Nie jestem w stanie zniżyć się do twojego poziomu.
Wielkiego – halo -, piszczącej logomachii spółgłosek tylnojęzykowych.
Z nowiutkim ledwo widocznym numinosum, które szybko się romanizuje
nie znając położenia grających na zwłokę cyrenaików.
Wciskam ci kit, że co chwila decyduje się o istnieniu,
by cię przelecieć od bardziej otwartej strony
i przyjrzeć się przepaścistej życiorysowatości.

Za twoim ciosem nie stoi surowa szkoła: podnosi się tylko głos.
Wrzawa. Pewna odmiana żeńskiego odpowiednika końca Świata: eschatie:
W twojej głębi duszy padają słowa. Na żywo.

 

 

 

3. Noli me tangere

 

To błoto nie jest mi obojętne. Jest częścią mojej ojczyzny.

Valeriu Butulescu

kto kochał cię bardziej niż ja.
zanim zmieszałaś mnie z błotem Ludobóstw rzuconych pod pociąg wyobraźni
pojmanych pod dowództwem dekurionów którym nawet się nie śniło
gdzie traci się zdolność bojową zdejmuje pancerz tytulatury
co rozprasza strachy które doprowadzają do szaleństwa –
i któż nosił cię na rękach uskrzydlony dumny paw narodu
byłem wielki zdobyłem cię uśmiechem na samą myśl dworca znikąd
Z którego wracaliśmy po podróży do dzieciństwa na licentia morum
Jak bachorki szczęśliwe, że się znowu jutro pobawią
Rozkręcą paliwożerny silnik powierzchowców
I nakarmiwszy żądze, rozluźnienie obyczajów
Przystąpią do dzieła –
By zastąpić chwilowo Greków

Zmyślonym Duchom umykając na boczny tor i nie mogliby nas znaleźć
A i niechby nie znaleźli! I dopiero gdzieś pod Lawinium odkopali
Z gliny z czarnej dupy wyskrobali – z modlitw gotowych do klepania
W zawierusze dominacji zgorzkniałych i złośliwych asów ciężkości
Którzy przemawiają z rezygnacją znawców kryzysów,
Że „łez nie można powstrzymać”
Ale prosiłem mimo to – nie płacz
To niepotrzebne. inaczej ich dobijemy
Tak, że już się nie odważą –

Przeżyciem relacji góra-dół, które wyżera wykolejonego na diecie samotności
Niecodzienność co nie odegrała w dziejach kultury poważnej roli
A zatruwa wciąż życie na amen kiedy trudno odróżnić wolnego od niewolnika –
– w bydlęcym wagonie rzeź zgodną z naturą
„nie chcę być dotykana” – ale kochaj mnie, na zabój!
Zgodnie z grecką teorią wymowy obrzucania przeciwników błotem
I najlepszego sposobu miłowania cię – odpuszczenia sobie!

i kto kochał cię bardziej – więcej wiary…!
włóż w te konie mechaniczne wirujące w kliważu nieczystości
drążących dziurę w całym wewnętrznym organizmie państwowym
bo rzygać mi się chce od tego już po 3 stacji
od mieszania wina cekubskiego z wodą, żebyś się rozchmurzyła

pierwsza przeczysta klaso powieko mój rozdygotany Zulusie –
nietrzeźwa wiecznie nowinko z kumańskiego importu
Zapomniawszy że z chumry się rodzi złoto błyskawic –
Jubel który chcesz sobie fundnąć za friko
I wieczną Rozróbę pod Pyndą – po uszy w gównie w tym siedzę
W mozaice pragnień przerabianych na łacinę ciemności egipskie para w gwizdek
figo fago początek dynastii fryzjerskiej bagaudów zrobię cię w konia
„grecyzującego” z kitą odwaloną, w orszaku służebnic na willi podmiejskiej
Poznasz smak rany boskiej

I nie nadążając pić ze źródła tak słodziutkiego
Gównoburzy niczym spermaty z których powstało życie
nastawiam ci begonii w wazonach przelanych po taurobolium –
z radości wykazującej pewne podobieństwa do kultury halsztackiej
z tym, że nie przesadzam z szacunkiem do kultu Wielkiej Matki –nie liżę jej dupy
podziwiając urodę, która przyśpiesza wszystko
o 15 dni – tak, że już byliśmy na miejscu!

Weź na próbę – zamieńmy się miejscami z maratonomachami
abym odgrywał role bardziej kobiece wyciągał cię co chwilę z błota
rozgrzanej bardachy na której czujesz, że gówno możesz
jak gdybyś nie bała się zupełnie gówno prawdy
rzuconej na głęboką wodę płodową
co może rzeczywiście oznaczać twoje odejście.
Od zmysłów wyprowadzonych z równowagi
kolein ściśle związanych z rozwojem miast helleńskich
gotowych na zderzenie z twoim wyparciem
lukratywnego handlu kobietami ognia Westy
by spalić trochę niepotrzebnych kalorii na tarczach Saliów
zakałów współczesnych przedsięwzięć wojskowych –
Ale zaklepałem sobie pierwszorzędne siedzisko
Nic nie gubię zwłaszcza w momentach następujących po katastrophe
w tym niezwykłym przedziale czasowym – monondii
gdy czekasz na mnie na korytarzu trzecią godzinę
i martwię się czy okres ci sie nie spóźnia
panowania

o epoko klasyczna! Zapobiegająca ewentualnemu oskrzydleniu!
Wracam do ciebie pokorny zatwardziały i milszy przyjmij mnie –
rozjedź skrzydła które sam na jej grzbiecie hodowałem
Wyszarp ze stawów ten piuropusz który z nich zrobiła,
niech atom na atomie nie ostanie –
Zatrzyj moje ślady błądzące! wypadek przy pracy!
Wysadź niewyżytych hyporchematów na czołowych zdarzeniach
Kierujących Wzniosłe na właściwe tory – sędziów piękności –
Tego, co upomina się – o bilet w jedną stronę
Dla wszelkiego okrucieństwa które chodzi mi po głowie
– tam gdzie mogłabyś czuć mój oddech na plecach

I kto kochał cię bardziej tym samym odzyskał część twoich
utraconych terenów z pogranicza poznawalności i niepoznanego
że mogłaś sobie wreszcie granicę postawić na swoim?

I że też ten Świat, który towarzyszył mi pod Akcjum
Gdy rżnąłem głupa jednego drugiego i dziesiątego pozwolił mi cię stracić
Przegapić mig w którym przestałaś odgrywać jakąkolwiek rolę
Na archipelagu odradzających się wsi italskich cały bajzel litości
Zagapiłem się w to co na zewnątrz, niepowstrzymane – potęgę surowości form
ściśle związanych z naszą jednorazowością
Trasy trudniejszej do zapamiętania niż pieśń –
trzęsienia serc spuszczonych oczu,
może byłaś siusiu gdy czekałem na twoją kolej
myśląc że tak olewać to można tylko z wysokości
Kiedy do mnie dotrzesz kiedy mnie odbierzesz
Jak gatunek rzymskiej elegii opiewających Neerę
Bym mógł dobrać ci się do skóry – od dupy strony –
Kaftanu bezpieczeństwa
chwycić cię za serce;

Zaraz się zatrzymamy na przesiadce między światami.
Ktoś pokochał cię bardziej niż ja, ale to jeszcze nie koniec świata.
Exit na końcowej stacji skrzyżowanie litości i nadziei.
O! Widzę główkę! Jak wychodzi prosto na Ślepym torze wyobraźni,
Prosto pod nieczynną gilotynę twoich ud –
cudu wyrzuconego w błoto.
Bez trzymanki.

 

4. Recenzja filmu Joker (2019), reżyseria Todd Phillips.

 

Incipit Tragoedia.

Joker jest wirtuozerskim obrazem konfrontacji wrażliwego, uczuciowego silnego człowieka za słabym, stadnym instynktem społecznym (szczególnie sceny w pracy gdzie należy kpić z najsłabszego i najmniejszego karła, wywołują w Arthurze Flecku obrzydzenie [i jest to później jeden z motywów jego jednego morderstwa]). Pokazanie eksternalizacji prawdziwego radykalnego „ja” bohatera, który prowokowany wreszcie (zmuszony do samoobrony) wydobywa najmroczniejsze żądze na światło dzienne, które zauważa (przez przypadek) – stają się jedynym liczącym się argumentem dla zepsutego tłumu ogłuchłych hipokrytów i pogrążonych w wygodnej stagnacji elit (scena, gdy Joker wchodzi na seans dla wybranych, podczas gdy ludzie przed budynkiem protestują w walce o podstawową sprawiedliwość i rzetelność w mediach). Elit, które zasilają najprymitywniejsze instynkty społeczne produkcją masową żartu (tu rola De Niro zgrabnie podtrzymującego burleskę dla zwiększenia oglądalności prezentera telewizyjnego!), którego podstawą jest ośmieszanie delikatności, czułości i subtelność (wyobrażenia na temat talk-show Arthura i wykorzystanie jego debiutanckiego przemówienia do stygmatyzacji jego odmienności) na poczet paliatywnych kabotyńskich nastrojów, poniżają poczucie, bardzo wątłe zresztą godności i ufności, które głęboko tkwią w aktorze tytułowym. Nihilizm, którego Joker doświadcza na co dzień nawet tam, gdzie spodziewa się pomocy (terapeutka wyznaje, że nie liczy się dla nikogo ani on, ani ona!) wywołuje protest bohatera, który jowialnie nastawiony do Świata nie może pojąć podłości i naskórkowości motywów zachowań ludzkich — agresywna reakcja kobiety w autobusie na nietypowe zachowanie wywołane przez chorobę Arthura, wzmaga w nim uczucie, że to społeczeństwo kierujące się normami rodem z przepisanego przez socjologię kodeksu Darwina — ślepo oddane zasadzie: tylko najpiękniejsi i najsilniejsi fizycznie przetrwają. Siła tej wyjątkowej osobowości tkwi w jego przełamaniu, a nie: poddaniu się — Joker nie zamierza z powodu utrapienia i prześladowania przez słabych i zwichrowanych ludzi składać broni i atakować samego siebie (raz broń przystawia do swojej skroni, raz do krtani, by zrozumieć, w kluczowym dla siebie momencie, że nie może się winić za całą złośliwość ludzką). Joker jest postawiony pod ścianą i pozostał mu tylko tragiczny wybór greckiego aktora — albo umrzeć, albo dopuścić się zbrodni i żyć. Ośmielony swoimi tragicznymi czynami powziętymi z bezradności i pustki, zaczyna w porę nabierać pewności siebie, zaczyna być dopiero przez społeczeństwo zauważalny. Nie ma mowy o żadnych wyrzutach sumienia, ponieważ te zostały wymyślone przez stado dopuszczające się okrucieństw mniejszych i większych każdego dnia na potrzeby usprawiedliwienia i „zmycia” z siebie tzw. grzechów. Arthur wypisuje się z tak urządzonego prawodawstwa — menażeria, która liczy się tylko z przemocą i bezwzględnością, jest warta tylko śmiechu. Potęgowane stopniowo uczucie zgorzknienia zachowaniem otaczających (osaczających) go ludzi, którzy zadawanie cierpienia fizycznego i psychicznego innym nazywają siłą, doprowadza Arthura do gotowości na zemstę, której wcale nie planował. Przestaje słuchać rad zagubionego tlumu idących na rzeź niewiniątek, wsłuchuje się cierpliwie w muzykę istoty tego, co jest, która już go nie paraliżuje, ale dodaje mu odwagi. Incipit Tragoedia. Degrengolada tego, co widać, co się eksternalizuje przed oczami, nie wynika z konstrukcji immanentnej tegoż, to ludzie ludziom gotują ten los, ale Arthur już nie chce być człowiekiem, już nie nadstawia policzka, staje się śmiertelnie poważnym Jokerem, który zapisał się do konkursu na najbardziej nieśmieszny festiwal kabaretowy. Tym razem nie zapomniał maski. Sztuka się właśnie zaczęła.

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Michał Borkowski, przyszły Prezes Rady Ministrów Polski albo Taoiseach Irlandii. Z wykształcenia filozof i programista, absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu (2017), a także National College of Ireland w Dublinie (2020). Obecnie w trakcie pisania rozprawy doktorskiej (UAM) z filozofii. Debiutancki tomik poezji Wielkopoliska wydał w roku 2017. W 2019 r. opublikował rozdział w monografii naukowej na temat współczesnej filozofii, w 2020 wydał drugi tomik Dublinopolis. Zajmuje się problematyką antropologii filozoficznej, religijności i teorii polityki. Szykuje się do napisania kilku genialnych książek, ale czeka, aż będzie mógł je wydać w porę.

PODZIEL SIĘ

Do góry