Krytyka literacka. Poezja, proza, literatura współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Jadwiga Mizińska
Drogocenne pustynnienie

 

 

 

 

(To nie jest recenzja tomiku wierszy Aleksandry Zinczuk „TU”, wydanego w r, 2020 w lubelskim wydawnictwie EPISTEME )

 

 

„Zachować ciepło, krwawić, i następnie być na bieżąco, aby uzyskać najlepszy czas, aby się przyjrzeć i poczuć”

 

„Traktat o podarowanym odchodzeniu” zamieszczony w tomiku wierszy Aleksandry Zińczuk wygląda jak testament. W sensie prawniczym, testament jest urzędowym pismem, przeznaczonym dla spadkobierców. Umieszcza się w nim dokładny spis inwentarza – zgromadzonego przez właściciela majątku i polecenie, jak nim dysponować (majątek – od słowa „ma”?). Przed spodziewaną własną śmiercią dany właściciel sporządza jego opis oraz wyliczenie dóbr, które uznał za najcenniejsze. Pragnie je bowiem podarować testatorom, tym, którzy na nie zasługują i potrafią się nimi cieszyć.

Z niedowierzaniem czytamy, czym według Autorki Traktatu jest ów dar? Otóż, jest nim odchodzenie! Zdumiewająca, wręcz szokująca odpowiedź! Jakże to: podarować komuś odchodzenie – synonim umierania?!

Aby ów szok osłabić, Autorka posłużyła się właśnie formą traktatu. Traktat, to zasadniczo gatunek wypowiedzi filozoficznej. Najsławniejszy jego przykład znajdujemy u Ludwika Wittgensteina – Tractatus logico-philosophicus. Jedno z jego najsłynniejszych, końcowych twierdzeń, brzmi: „o czym nie można mówić, o tym należy milczeć”. Zdanie przeszywające jak błyskawica.

Istota traktatu leży w maksymalnej lapidarności. Jego treść jest odcedzona ze wszelkich ozdobników. Podąża prostym duktem do celu, niby maszynista pociągu wraz z kon-duktorem.

Traktat bazuje na jednoznacznej tezie i jedynie ją rozwija, nie skupia się na natomiast rozległej argumentacji i rozmaitych interpretacjach. Pozbawiony jest również szczegółowych wyjaśnień. W ogóle ich nie potrzebuje. Jak Fryderyk Nietzsche, oświadcza „Tako rzecze Zaratustra”.

Twórca traktatu deklaruje własne credo, swoją wiarę. Podaje ją innym do wierzenia. Ręczy za nią własną osobą. Wstępuje wyłącznie w imieniu własnym – bez alibi. Cudze Credo można odrzucić, ale nie ma sensu z nim dyskutować ani polemizować.

Nawiązując do Zbigniewa Herberta, istnieją dwie radykalnie odmienne ludzkie postawy: Pan Cogito versus Pan Credo. Prawda Pana Credo nosi znamię pewności, ale i surowości. Ostatecznej powagi w obliczu najwyższych wartości zlekceważonych i zagrożonych. Niewielu pisarzy poważyło się na użycie formy traktatu. W polskiej literaturze najsłynniejsze są dwa utwory Czesława Miłosza: Traktat moralny oraz Traktat poetycki. Obydwa są głosem świętego gniewu. Podobnie jak w słynnym „Manifeście Solidarności”: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego” oraz z ostrzeżeniem „poeta pamięta!”.

U Czesława Miłosza jego święty gniew dotyczy zarówno krzywdy zwykłych ludzi, jak i intelektualistów. W „Zniewolonym umyśle” portretuje on cztery znane postaci występującymi pod kryptonimami Alfa, Beta, Delta, Gamma. Niegdyś, ulegając pokusie socrealizmu, po jego późniejszej kompromitacji, ci pisarze usiłowali się zrehabilitować. Kontynuacją rozliczania patologii „zaćmienia umysłu” stała się książka Jacka Trznadla „Hańba domowa”. Ów wymowny i patetyczny tytuł autor zaczerpnął od Norwida. W mojej własnej pamięci najgłębiej utkwił okrzyk Adama Ważyka: ”Zwariowałem!”

Oryginalność „Traktatu” Aleksandry Zińczuk polega na unikaniu jakiegokolwiek rozliczania, oceniania a tym mniej – potępienia. Zamiast tego, niezbędna staje się „spowiedź dziecięcia bezwieku”. Napisana „w starej literze” – „jednak twój duch ma przepastne pismo wewnętrzne”. A dalej: „kieruj się zapowiedzią, kieruj zapowiedź”.

Zwyczajna spowiedź powinna się przeto zamienić w zapowiedź. Nie jest to zwyczajna gra językowa. Spowiadanie jest czynnością wyznawania złych uczynków po to, by się z nich od razu oczyścić, a przez to ulepszyć i udoskonalić. By uzyskać odpuszczenie grzechów. Sprawić, aby nasze grzechy nas odstąpiły. Odchodząc od konfesjonału, z zaleceniem wyrażenia skruchy, odbycia pokuty, wreszcie – wysłuchując trzykrotnego pukania na znak ukończenia spowiedzi, na powrót możemy pozostać bezgrzeszni.

W procesie autentycznego, a nie tylko powierzchownego, mechanicznego spowiadania, powinno się odbyć trudną i dramatyczną rozmowę z Samym Sobą. Zrelacjonować wykonanie kolejnych stopni „zstępowania do piekieł”. Wyliczania i ponazywania własnych przewinień, dokładnej ich analizy. Przyjrzenia się własnemu wnętrzu. Pobycia ze sobą sam na sam, oko w oko. I dopiero na końcu uderzyć się w piersi, tam gdzie się mieści serce: mea culpa!

Zawsze mnie fascynował ten fragment modlitwy „Wyznanie wiary”, w którym padają następujące słowa o Chrystusie: „zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychpowstał”. Po co Mu było zagłębiać się w owo ohydne miejsce, gdzie się na żywym ogniu smażyli najzatwardzialsi nikczemnicy i zbrodniarze? Przecież sami siebie na nie skazali, odrzucając boską łaskę i nią pogardzając? Co też powodowało Chrystusem schodzącym do otchłani? Wszak nie pusta ciekawość? Nie trudno się domyśleć: musiało to być głębokie współczucie dla wszystkich cierpiących, a nawet do już „wieczne potępionych”. Znakomity znawca teologii prawosławia, ks. prof. Władysław Hryniewicz, doszedł do wstrząsającego wniosku: piekła nie ma! A nawet jeśli istnieje, to musi opustoszeć wraz z ostatnim pokajanym grzesznikiem. Ostatni nawrócony grzesznik zatrzaskuje piekło!

Zygzakowata trasa Chrystusa: jego szlak z ziemskiej płaszczyzny na wysoką Golgotę cierpienia, zaś po przebiciu włócznią jego serca – czyli po śmierci – do piekielnej otchłani kończy się w pionie. Ukrzyżowany – zmartwychwstaje i wniebowstępuje. Otwiera i udostępnia dla nas wszystkich Niebo. Jeszcze tylko po drodze spotyka zrozpaczonych uczniów oraz byłą jawnogrzesznice, Magdalenę. Pierwszą z ludzi, która Go poznała, pomimo przemienionej postaci.

Korzystając z analogii do jednego z niezbędnych etapów Zmartwychwstania: mianowicie – zejścia do Piekieł, powiedziałabym, iż Autorka „Traktatu” ma na myśli „zejście zasłony z oczu serc naszych”. Upadek w czarną otchłań powinien dotknąć ostatecznego gruntu. Spadającemu na samo dno może się udać cud otwarcia zaślepionych oczu.

„ W tymże momencie zdajemy sobie jasno

Sprawę że nadchodzi czas zejścia do wnętrza, trzeba zejść

 nisko, na tej jednej osi doznać najgłębszej ciemności.

Inaczej być nie może.

Bez oceny, bez lęku,

Jeden delikatnie osunie się, drugi ostrożnie

Będzie zstępować jak po schodkach, trzeci runie w otchłań.

Nie ma to większego znaczenia dla całości.

Zejście do ciemnego pasażu jest nieuniknione”.

Chyba już jesteśmy na tropie uchwycenia zasadniczej różnicy miedzy aktem poszczególnej spowiedzi a procesem zgłębiania przepaści win. Klucz otwierający tę zagadkę zawiera ostatni wers, a już zwłaszcza ostatnie jego słowo, „całość”. W perspektywie „Traktatu o podarowanym odchodzeniu” leży najwyższa troska nie tylko o pojedynczego człowieka, ale – o Całą Ludzkość. J. P. Sartre powiada: „Piekło to inni”. Aleksandra Zińczuk przeciwstawia francuskiemu filozofowi tezę: „Inni mogą być Niebem”. Nie jest to bynajmniej sentymentalizm czy naiwny optymizm. Raczej bezgraniczna wiara, iż nieuniknione zejście we własną otchłań, to jedyna właściwa droga do ocalenia duszy. Do jej zbawienia. Sama poetka nie operuje tymi kategoriami; unika terminów z zakresu teologii i eschatologii. Bliższe są jej mniej patetyczne określenia. Dokonuje dyskretnego, ale istotnego przesunięcia uwagi: Zamiast skupiać się na Samym Sobie jako „winnym grzeszniku”, swój wzrok przenosi na Drugiego. Po to, by się jednocześnie utwierdzić się we własnej tożsamości. Zamiast moralnego autyzmu, lepiej uprawiać moralną solidarność.

„Zanim zaśniesz, powinieneś przemówić do siebie. Przyznać, że jesteś tym

samym sobą. Wyznać: tak- tak, nie- nie.

W ostatecznym rozrachunku wyznaj, że nie dbasz o siebie

nie dbasz o siebie

nie dbasz o siebie.

Powtarzam trzykrotnie, bo zapowiedzieli dawni ojcowie, że trzykrotnie

wypowiedziane słowo moc spełnienia. I trzech wystarczy, że

się spotka,

a dwóch obróci się przeciwko jednemu, a czynią ludobójstwo.

Po prostu postaraj się wyznać, że tego nie zapomnisz.”

I jeszcze jedno ważne zalecenie:

„Nie zapomnij też pożegnać się ze sobą. Pozostań pełen wdzięku”.

Litanijne wyliczenie, trzykrotne powtórzenie frazy „nie dbasz o siebie”, niesie w sobie sens podobny do filozoficznej kategorii „Twarzy Innego” w filozofii Emmanuela Levinasa. Chodzi tu o szczególne spojrzenie oko-w-oko z poszczególną Osobą, co jest równoznaczne z Zakazem Zabijania. W gruncie rzeczy, ludobójstwo zaczyna się od… odwracania wzroku od Drugiego.

„Już tam się zaczyna zdrada:

Tylko bądź uważny. Najgorsza zdrada,

której ty jesteś wyzwolicielem, inicjatorem

ślepego honoru, gniewu podpalającego świat,

odwetu i zaślepienia, konstrukcji myślowych o sobie i świecie.

Strzeż się spopielenia.”

Znowu pojawia się motyw Uwagi. Odwracając wzrok, ślepnąc na Drugiego, stosując metodę „wsobnego chowu”, wpadamy w pułapkę samolubstwa: narcyzmu, egocentryzmu, moralnego autyzmu. A tam już czyha zasadzka. Albowiem:

„w pierwotnym zaczynie wszelkie naczynia połączą się”. Tedy „nie popełniaj błędu żony Lota”. Nie odwracaj głowy od płonącego Miasta. „Nigdy wsobnie”.

Poza tym prostym kodeksem zakazów potrzebna jest również jego pozostała część – nakazy. W ujęciu A. Zińczuk, ma to formę porady:

„jeśli chcesz wiedzieć, jak to zrobić, powinieneś po prostu ogrzać się, krwawić

i krwawić, a następnie być na bieżąco, żeby uzyskać najlepszy czas, by uzyskać

na zewnątrz dobry wygląd i ześrodkować doświadczenie, poczuć się swobodnie

(..) krwawisz, mieszasz, szlifujesz, piaskujesz, piaskujesz, rozmazujesz

Rozmywasz, rozmywasz, rozmywasz się”

To bardzo niekonwencjonalna recepta na zdrowienie i uzdrawianie duszy. Wręcz paradoksalna. Jej propagatorem był Stefan Żeromski. Pisarz któremu rodacy napisali na pomniku „serce serc”. Wsławiony drastycznym zdaniem o „rozdrapywaniu ran, by nie zarastały błoną podłości”. Autorka „Traktatu o podarowanym odchodzeniu”, zdaje się iść właśnie jego śladem. Nie jest to bynajmniej żaden masochizm. Cierpienie ma oczyszczać z brudu i z błota, czynić nas lekkimi. Ma nas uduchowiać:

„Ratujcie ducha, dzieci.

Twoją ręką jest liść, jak sadza, jak koryto usta swoje, nie wystrasz się siebie,

Bądź dla siebie dobry o każdej porze”

W efekcie takiego wytrwałego, radykalnego podeptania samego siebie, zmiażdżenia się na okruchy, dochodzimy do bezsilności. Oraz do bezradności. Lecz właśnie to jest wspaniałe!

„chory człowiek ma wykrzywioną twarz

a przedmioty kaleczą jego ręce

a jednak

 jego bezsilność przemienia nas w złoto

ułożyć się w jego stopach

odpocząć od całej reszty”

Zapożyczmy się z innego wiersza Aleksandry Zińczuk, pod tytułem Consolatio:

„Strzeż się spopielenia

Doglądaj blasku”

Sumując wszystkie zalecenia w jedno, powtórzmy za Traktatem:

„Niech nadejdzie drogocenne pustynnienie”

Powyższy wers implikuje prawdziwie kopernikański przewrót! W miejsce gromadzenia jak największych skarbów (jak to czynią rosyjscy oligarchowie), mamy starać się pustynnieć! Niby średniowieczni asceci, odzierać się do nagości. Smagać się biczami żalu, aby wydobyć z siebie ukryte pokłady wrażliwości.

Czym jest jednak sama pustynia? Najlepiej ją poznał i zrozumiał Mały Książę. Wędrując po wszystkich Planetach, gdzie spotkał Pijaka, Rachmistrza i innych egoistów, dla samego siebie wybrał taką, na której strzegł równowagi między Barankiem a Różą.

Książę nie chciał nad nikim panować. Jego jedynym pragnieniem była opieka. Opieka, słowo bliskie Opatrzności. Pochodzące od patrzenia i – opatrywania. Od sprawowania pieczy.

„Traktat o podarowanym odchodzeniu” to pean na cześć wyrzekania się zbędnych rzeczy. Niechby pozostały wyłącznie drogocenne. Na zawsze, na bezwiek.

 

  1. Pozwalam sobie na przytoczenie pewnego pokwitowania:

„Miło mi poinformować ze wiersze p. Oli Żinczuk dotarły. Książka piękna zewnętrznie i wewnątrz wspaniała. Chyba czeka autorkę wielka kariera – jakem prorok. Wiejski, co prawda, ale prorok. Dobrej nocy.

Henryk Kozak”

Lublin, 23 marca 2022

 

 

Krytyka literacka. Poezja, proza, literatura współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Jadwiga Mizińska (ur. 19 grudnia 1945 w Opolu Lubelskim) – profesor zwyczajny, były kierownik Zakładu Socjologii Wiedzy w Instytucie Filozofii UMCS w Lublinie. Absolwentka polonistyki i pedagogiki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, na którym obroniła doktorat i habilitację. Od czterech kadencji Prezes Lubelskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Filozoficznego. Członek Polskiego Towarzystwa Etycznego. Inicjatorka i współredaktorka serii wydawniczej „Lubelskie Odczyty Filozoficzne”. Członek Kolegium Redakcyjnego, a następnie redaktor naczelna czasopisma Colloquia Communia. Uczestniczka seminarium „Filozofia Nauki” PAN. W swoim dorobku posiada ponad 200 artykułów, rozpraw naukowych i recenzji. Krąg zainteresowań: socjologia wiedzy, antropologia filozoficzna, filozofia kultury, etyka, filozofia literatury, filozofia pedagogiki.

 

Tu trochę informacji o tym tomie: https://zamek-lublin.pl/spotkanie-autorskie-z-aleksandra-zinczuk/

PODZIEL SIĘ

Do góry