Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

2020 (IV)
Zbigniew Machej

IV

W nocy spadł śnieg. Primaaprilis udaje White Christmas. Tak miało być
przed trzema miesiącami, a teraz przymrozek zwarzył wyrzynające się
kwiaty magnolii. Śnieg przed Wielkanocą i mróz w rozkwitających
sadach tylko potęgują okrutnawą oboczność tej wiosny. Jest zimno i biało,
ale nie w tym terminie, w którym by należało. Pandemia objawia
kruchość i mizerię systemów, głupotę, nieodpowiedzialność
i złą wolę w skali globalnej. Od rana brak internetu, podobno
w związku z awariami sieci energetycznej w mieście. Wczoraj
czułem się kiepsko, ale to chyba jeszcze nie koronawirus,
lecz efekt lekkiego zatrucia. Trochę się jednak wystraszyłem
i zacząłem myśleć o testamencie. Rozmawiałem z siostrą o termometrach,
bo termometr rtęciowy, który mamy, zatrzymuje się na 36,0
i dalej ani drgnie. W pobliskiej aptece brak termometrów.
Przez cały dzień czułem lekką gorączkę, innych objawów nie było.
Następnego dnia gorączka ustąpiła. Normalny oddech, węch i smak.
Przenikliwym prorokiem naszego czasu okazał się Bill Gates,
który ostrzegał przed pandemią kilka lat temu. WHO podaje,
że w ciągu ostatniego tygodnia liczba zgonów się podwoiła.
Na ulice wychodzą patrole, które sprawdzają, czy mieszkańcy
zachowują dwumetrowy odstęp i czy klienci włożyli rękawiczki
ochronne. Ćwiczymy social distance, a tak bardzo potrzebujemy
bliskości i czułości. Ekspedientki pracują w plastikowych,
przezroczystych przyłbicach. To nie są warunki, by iść normalnie
do sklepu. Sklepy mięsne zaczynają przypominać laboratoria
z filmów science fiction. Wszystkiemu winny, czytam na portalach,
jest chiński reżim, który nie odizolował pierwszego ogniska
epidemii i nie wprowadził w życie zaleceń po wcześniejszej epidemii
SARS. Kłamstwa chińskiego reżimu, piszą amerykańscy komentatorzy,
wspierało WHO. A teraz dzięki chińskim komunistom
zamiast demokracji mamy na Zachodzie pandemiokrację.
Tymczasem autokraci zacierają ręce, pogrywają sobie w hokeja
przy pełnych stadionach, rządzą dekretami i proponują
korespondencyjne wybory. Kurduplowaty autokratyzm w Polsce
i na Węgrzech to choroba współwystępująca w epidemii,
która powiększy rozmiary katastrofy w tych krajach.
Partia rządząca chce zmienić Polaków w mięso wyborcze,
niektórzy tego nie dożyją, a inni od tego umrą. Już nawet nie
śledzę codziennych statystyk zachorowań i zgonów.
Stale przybywa ich zastraszająco wiele, ale za to znacząco
zmniejszyła się ziemska wibracja i w miastach zapanowała cisza,
bardzo stosowna w Wielkim Tygodniu. W ciszy kiełkują pytania.
Wolisz wypowiedzenie, czy śmieciówkę, Jezusie? Wolisz systemowe
bezrobocie czy na razie jednorazowe stypendium? Wolisz przepełnione
mieszkania czy opustoszałe kościoły? Brak sprzętu, wypłat i domino
zakażeń, podsumowuje „Polityka” pierwszy miesiąc epidemii
w polskiej służbie zdrowia, szpitale na skraju paraliżu. Czy paraliż
może mieć skraj? A może też ma pierwszą linię. Jak wojna. Lekarze
na tzw. pierwszej linii frontu mówią: idziemy na wojnę z pustymi rękami.
Czy nie można tego wyrazić inaczej niż w retoryce militaryzmu?
Narodowi socjaliści pod dyktando małego dyktatora z Żoliborza
bez żadnego trybu przegłosowali nocą korespondencyjny tryb wyborczy,
byle tylko wybory prezydenckie w maju mogły się odbyć. Wybory
stały się usługą pocztową, stwierdził pewien konstytucjonalista.
Czeka nas pocztowe piekło polityki? Czy bój to jest ich ostatni?
Długo spałem i we śnie całowała mnie chińska dziewczyna
o nieciekawej urodzie i asymetrycznej twarzy. Następnej nocy
spałem znacznie krócej, może z powodu superksiężyca,
który mi świecił na poduszkę przez zasłonę w oknie. Potem od rana
jaskrawe słońce i wreszcie, wreszcie przebija się zieleń na drzewach.
Mimo tej świetlnej feerii, trudno rozpoznać przyczynę ciemnoty,
która się pcha ze wszystkich stron, również pod pozorem prawa,
tak gęsto, że nie sposób jej nie ulec. Foliowe rękawiczki fruwają
na parkingach przy supermarketach. Nie ma obowiązku noszenia
maseczek, a nawet trwają debaty, na ile to potrzebne. Epidemie
to wielkie zagadki, których rozwikłanie trwa długo i pochłania
wiele ofiar, także z powodu nie trafionej kuracji, głupoty i paniki.
Dystans społeczny i domowa izolacja miały zapobiec paraliżowi
szpitali i uchronić przed przedśmiertną selekcją chorych,
jednak zarażają się całe szpitale, domy starców, więzienia,
koszary. Telewizje pokazują masowe groby na Long Island.
We Włoszech brakuje worków na trupy, a zwłoki w kartonowych
trumnach zrzuca się z samochodów służby pogrzebowej
wprost do grobów. Bez ceremonii, bez śpiewu, bez egzekwii.
Liturgia Wielkiego Piątku w pustej Bazylice św. Piotra.
Papież Franciszek uważa, że koronawirus jest reakcją natury
na niszczycielskie postępowanie człowieka. W Niemczech
tajemnicza choroba zabija sikorki. Atakuje kolejny nieznany wirus.
Pandemia pewnie sprzyja wymieraniu gatunków, ale na drzewach
za naszymi oknami, w których wymieniamy firanki, sikorki jeszcze
żwawo przeskakują z gałęzi na gałąź. Ptactwo jednak może być
rezerwuarem zakażeń, choćby takich, których wektorem są komary
jak kiedyś w przypadku gorączki Zachodniego Nilu. Kogoś, kto nie był
prosty i pokorny, pandemia nie nauczy prostoty i pokory.
Pycha nadal będzie rządzić pod pozorem demokracji i państwa prawa.
Bezprzykładny paraliż świata jednak nie przemieni
pyszałkowatych dyktatorów w pokornych, szczerych demokratów.
Jeszcze bardziej wyjaskrawi ich pychę i pogardę dla zwykłych obywateli
i państwa prawa. Ziemia i niebo przeminą, a słowa moje nie przeminą.
A razem z nimi moja głupota. Moja głupota oderwie się ode mnie
i w słowach popłynie, ze słowami poleci. Ale słowa też zamieniają się
w śmieci, giną w pandemii bzdury. Słowa przemijają, nikną w otchłani
niepamięci, pod lawą i popiołem. Dirette streaming z wystawienia
Całunu Turyńskiego ujawnił groteskę nie tylko kościelnej celebry,
ale i całą pychę kontrreformacyjnej kultury potrydenckiej,
barokowego szaleństwa. Jak do zagadki Całunu Turyńskiego ma się
zagadka jeziora płynnej rtęci pod piramidą w Teotihuacan?
Takie zagadki potrzebują jakiegoś nowego Kartezjusza albo
nowego Leibnitza. Skończył się Wielki Post większy niż zwykle,
ale nie skończył się świecki ramadan izolacji. Kryzys epidemiczny
nie przygotowuje do przejścia przez kryzys klimatyczny. Lasy płoną
wokół Czarnobyla. Rany Chrystusa są szczelinami nadziei, mówi Franciszek
urbi et orbi z pustej bazyliki św. Piotra. Świat musi się zjednoczyć
dla przezywciężenia pandemii, musi zaniechać wojen i odrzucić
narodowe rywalizacje. Już dość produkcji broni i handlu bronią.
Najwyższy czas na zawarcie pokoju. Nie jest to czas na podziały,
powtarza Franciszek. Europa nie może stracić okazji do solidarności.
Europa musi być rodziną. Jednak trudno jest być rodziną zamkniętą
w małym mieszkaniu. W społeczeństwie narastającego ryzyka infekcji
okowy biowładzy zaciskają się i sięgają naszej łazienki. Franciszek
mówi o infekcji nadziei, ale nadzieja nie może być bezrozumna
ani oparta na mesjanistycznym micie. Ozyrys też zmartwychwstał
i odleciał w stronę gwiazdozbioru Oriona. Coraz wyraźniej widać
szkodliwy anachronizm instytucji kościelnych i państwowych.
Gdyby chociaż chroniły przed bankami i korporacjami.
Wszystko to powiązane ze sobą mafie. Chciwość, cynizm, kłamliwa
propaganda, biopolityczne bezprawie, obłuda, pogarda dla rozumu,
bigoteria, tania rozrywka. Pandemia pobożnych życzeń. Wstrząsy wtórne
i rozpędzające się fale uderzeniowe, a przy tym polityka fałszowania statystyk
w celu rychlejszego wycofywania restrykcji i wprowadzania pseudonormalizacji.
Kreatywna księgowość biowładzy. Tymczasem angielski covidiotyzm przeważył
nad idiotyzmem brexitu, ale Johnson ocalał również dzięki pielęgniarkom z Unii.
W Nowym Jorku tygrys zaraził się covidem od człowieka. Zwierzęta zapuszczają się
coraz głębiej w miasta, ale jeszcze nie atakują ludzi. Jeszcze nie zabijają ludzi
dla zysku. Jeszcze nie organizują hodowli ludzi. Wielkie plantacje,
masowa produkcja zwierzęca wyniszczyły najpierw rdzenną, dziką roślinność,
potem dzikie zwierzęta, a potem tubylców. Dziki to znaczy żyjący na wolności.
Człowiek zatracił swoją dzikość, okazał się wirusem dla swojej macierzystej planety.
Matka Ziemia musi się przed nim bronić. Człowiek może się okazać groźny
dla równowagi całego Układu Słonecznego. Po południu przyszła
pierwsza wiosenna burza, bardzo na miejscu i na czasie, bo jest bardzo sucho.
Po burzy przeleciał nad naszym domem helikopter. Jesteśmy znużeni
monotonią izolacji. Ileż można siedzieć przed laptopem? Ileż można czytać?
Czytając, nieuchronnie traci się wzrok. Lepiej przespać izolację.
Ale ileż można spać bez przerwy? Spałem długo, chociaż z przerwami.
I nie pamiętam, by mi się coś śniło. W nocy przyszedł mróz i w Beskidach
spadł śnieg. Na dzień dobry przeczytałem sobie artykuł o wzroście wirusów
w sieci, wzmożeniu hackerstwa i cyberatakach organizowanych przez szwadrony
na usługach Rosji, Chin, a nawet Korei Północnej. Gdzie jest, poeto, ocalenie?
Co dziś ocalić może ziemię? Nawet przenikliwi naukowcy nie są zgodni
w swoich diagnozach, pracują cząsto na oślep albo według błędnych
paradygmatów, dlatego oparte na ich danych prognozy nie mogą być
dalekowzroczne i rzadko okazują się trafne. Nauka to też loteria.
Materia istnieje dzięki neutronom, każda cząstka ma swoją antycząstkę.
Funkcjonuje więc nauka i antynauka. Zagadki są pretekstem fantastycznych
spekulacji. Kiedy cząstka materii przypadkowo zderzy się z cząstką
antymaterii, następuje rozbłysk anihilacji i wyzwolenie czystej energii.
Cząstki z dalekiego kosmosu wkręcają się błyskawicowo w atmosferę
i zachmurzenie nad planetami. Czasami spadają z chmur kaskadami
na bezradne głowy tłumu. Czasem coś wycieka w tłum z laboratorium,
ale lepiej, żeby nasze dzieci nie były szczurami doświadczalnymi.
Co innego emeryci w domach opieki społecznej i obłożnie chorzy
w zakładach przyklasztornych. Pandemiczna Wielkanoc pokazała,
że z powodzeniem można, a nawet należy obyć się bez malowniczych świąt
i wyzutych z treści rytuałów. To znak od matki natury, Matki Ziemi
i obcych z kosmosu: porzućcie wreszcie te idiotyczne rytuały, zarówno
kościelne jak i świeckie. Od dziś wszyscy mają nosić maseczki,
wielki post po Wielkanocy zmienił się w wielki karnawał maseczkowy,
z tym że będzie się gorzej oddychać. Jak to dobrze, że jeszcze sam potrafię
się oporządzić i załatwić w ubikacji. Między młotem pandemii i kowadłem
państwa. Musimy odmrozić gospodarkę, wpuścić więcej ludzi do fabryk,
sklepów i kościołów, mówią politycy, nie stać nas na długą izolację.
Religia i polityka tylko zasłaniają nagie życie, które na jakiś czas
odsłonił koronawirus.Trzeba wytworzyć namiastki dawnej normalności
i rutyny dawnego porządku. Pchać ciemną masę ludzką
do tak zwanych wyborów. Ale jaki będzie wybór? Jaki będzie wybór?
Nie będzie wyboru, będzie nadzór. Przyjmujesz wizytę, sąsiadka doniesie
na ciebie na policję. Wyjdziesz na miasto bez maseczki, dostaniesz mandat.
Tymczasem od wschodu nadciąga radioaktywna chmura, podobno
zupełnie niegroźna. Koronawirus wyświetlił negatyw tej cywilizacji.
Epidemia jest jak okupacja kraju przez niewidzialnego okupanta,
ale czy trzeba od razu porównywać ją do wojny światowej?
Czy przebiegunowanie ludzkiego świata, który zaskakująco łatwo
podległ nieznanej, niewidocznej sile, może być trwałe?
O, jak jest nieciekawie i nieprzyjemnie bez atrakcji masowej konsumpcji,
bez Ligi Mistrzów, bez galerii handlowych, bez popowych imprez masowych,
bez mszy świętych i procesji, bez tłoku w pubach i szaleństw klubowych.
Jak jest przykra ta bezwyjściowość? Jak wypełnić pustkę zamknięcia
i izolacji? Pracowników oddziałów zakaźnych najpierw nazywano bohaterami,
teraz oskarża się ich o szerzenie zarazy. Ludzie kąsają rękę, która im pomaga.
Bill Gates obwiniony przez prawicowych antyszczepionkowców
o celowe wywołanie pandemii dla większego zysku i z chęci zawładnięcia ludzkością.
Sąsiedzi najpierw pielęgniarkom klaszczą, a potem nie wpuszczają ich do domu.
Najpierw się zgodzimy na monitorowanie, a potem będzie separowanie,
wydzielanie niebezpiecznych stref, organizowanie obozów o zaostrznym rygorze,
zsyłanie do kolonii karnych. Od początku miesiąca instytucje publiczne
nie mają obowiązku udzielania odpowiedzi na zapytania obywateli.
Cena ropy spadła poniżej zera. Czy pisał o tym Nostradamus? Świat przestał
kupować nowe auta, samoloty nie latają, producenci ropy nie mają gdzie
składować baryłek. Czy w gwiazdozbiorze Wężownika są planety
ze złożami ropy naftowej? Czy wszystkie gwiazdy Drogi Mlecznej
będą w końcu rotować wokół czarnych dziur? Złoto gwiazd rotuje
wokół czarnych dziur w Drodze Mlecznej. Czarne mleko poranka
pijemy pod wieczór. Nudzisz się w nocy? Otwórz okno i wypatruj meteoryty,
wypatruj komety. Tej nocy spada rój Lirydów. Polskie Towarzystwo Pogrzebowe
apeluje o kremację zwłok ofiar koronawirusa. W temperaturze 900 st.C
spali się wszystko, mięso z salmonellą i wszystkie wirusy. W pożarze
nad Biebrzą płoną unikalne i bezcenne bagna wyschnięte po bezśnieżnej zimie.
Palą się torfowiska, łąki, lasy z siedliskami i żerowiskami zwierząt,
gniazda z jajami i pisklętami. Park Narodowy płonie, bo suweren lubi
wiosną wypalać trawę. W państwie podpalaczy wszystko może się spalić.
Czy pożar świata wyklucza pokój na ziemi? Czy dym znad zgliszczy,
zasnuje Sejm i Pałac Prezydencki? Ministerstwo Zdrowia
jest zakażone ideologią partii rządzącej. Na inne choroby zakaźne
umarło już w tym roku na świecie ponad 3 mlny ludzi. Bez paniki,
kwarantanny, izolatek i maseczek. Dlaczego nie wprowadza się kwarantanny
z powodu grypy? Panika szerzy się szybciej niż koronawirus
i paraliżuje służbę zdrowia. Pacjenci powinni się znaleźć pod opieką
specjalistów, lecz nie mogą się do nich dostać. Aż cztery piąte populacji
przechodzi chorobę bezobjawowo. Jako potencjalny pacjent podwyższonego ryzyka
dryfuję pomiędzy bezobjawowością i zgonem z powodu przewlekłych chorób
współistniejących. Współwystępujące epidemie atakują. Hackerzy,
menele polityki, złodzieje, oszuści. Coraz częstsze przerwy w dostawie
internetu.Wystąpił błąd dostarczenia poczty. Podstawowa zasada
na pogrzebach: nigdy nie płakać. Nie zwracać na siebie uwagi.
Trzeba się wyłączyć, iść do Lasku Miejskiego, nad rzekę, zobaczyć
patrole desantowców na zamkniętych mostach. Wrócić, zrobić sobie
coś do jedzenia, trochę poczytać, napisać parę zdań, zobaczyć
wieczorne wiadomości w czeskiej telewizji. Może się trafi jakiś film.
Dobrego kryzysu nie można zmarnować, twierdzą cyniczni gracze
polityczni. Po co właściwie notuję te banały i powtarzam
medialne komunały? Czy to już dobry kryzys, jeśli w aptece
nie można kupić termometru? Wystąpił brak dostawy termometrów
i trwa to już miesiąc, mówi pani aptekarka. Tak czy siak, trzeba odesłać
zeznanie podatkowe. Nareszcie zaczął padać deszcz. Pada,
ale bez przekonania, na odczepnego. Niektóre portale przypominają,
że siedemdziesiąt pięć lat temu Hitler popełnił samobójstwo.
Inne ogłaszają, że klasa średnia zdziczała i wieszczą upadek
cywilizacji Zachodu. Północ przeciwko Południu. Ale Południe
coraz bardziej rozszerza się na Północ. Z dużej chmury
mały deszcz. Od rana znowu słońce, które natenczas
sprzyja kurierom i fałszywym prorokom. Nadchodzi noc
Walpurgii. Jednak zamiast czarownic nad horyzontem
przelatuje grupa satelitów Starlink.

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Zbigniew Machej (ur. w 1958 r. w Cieszynie) – poeta, autor wierszy dla dzieci, tłumacz poezji czeskiej, słowackiej i angielskiej, eseista. Ukończył polonistykę i religioznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” w 1980 r. Ogłosił czternaście zbiorów wierszy, m.in.: Smakosze, kochankowie i płatni mordercy (1984), Legendy praskiego metra (1996), Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji (2007) oraz Mroczny przedmiot podążania (2014)W 2019 roku opublikował tom krótkich próz pod tytułem Antidotum noctis. Współpracuje z „Literaturą na Świecie” i „Przekrojem”. W 2017 r. wydał przełożone z czeskiego Pieśni duchowe Georgiusa Tranosciusa (nagroda „Literatury na Świecie”), a w 2020 r. Pojęcia podstawowe Petra Krála. Ze słowackiego przełożył tom wierszy Cicha ręka. Dziesięć elegii Ivana Štrpkinominowany w 2009 r. do nagrody Europejski Poeta Wolności. Przekładał także wiersze dawnych poetów angielskich –  Thomasa Traherne’a i Johna Clare’a.

PODZIEL SIĘ

Do góry