Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

2020 (VI)
Zbigniew Machej

VI

Chcę więcej spać i śnić. Chcę podróżować we śnie, odwiedzać
inne światy, inne strony, inne okolice. I nucić sobie przy tym
słodkie i na przemian wzniosłe melodie. Ale loty w kosmos
mnie nie interesują, za bardzo lubię szum drzew,
ich mozaikowy, wibrujący cień, plusk rzeki, gwizd ptaków
i jasne chmury wysoko nad głową, nawet szczekanie psa w oddali.
Wszystko drastycznie zdrożało, a honoraria nie wpływają na konto.
Czemu nie zostałem choćby murarzem? Czemu nie zdobyłem
jakiegoś normalnego fachu, aby jakoś normalnie zarabiać na życie
swoje i rodziny? Czemu nie zostałem nauczycielem zgodnie
z kierunkiem ukończonych studiów? Czemu nie zostałem rolnikiem,
skoro swego czasu zaliczyłem po godzinach rolniczą wieczorówkę?
Czemu nie handlowałem na targowiskach? Czemu nie przemycałem
alkoholu, benzyny, papierosów i pestycydów? Czemu nie
wybrałem kariery w służbie cywilnej? Czemu nie zostałem
przy dziennikarstwie? Czemu nie wynająłem się do PRu?
Czemu nie założyłem kantoru wymiany walut? Czemu nie
zatrudniłem się w jakimś urzędzie? Czemu nie zostałem
ajentem, aby prowadzić kawiarnię? Czemu nie otworzyłem
pizzerii? Czemu nie zatrudniłem się w banku albo w policji?
Czemu nie zostałem pracownikiem nauk humanistycznych
na uniwersytecie? Czemu nie wyjeżdżałem na wczasy
pracownicze w lecie? Czemu nie wyskakiwałem na narty
w zimie? Czemu nie zostałem księdzem i teraz muszę klepać
biedę? Czemu nie zostałem oficerem wojska polskiego?
Czemu nie zostałem księgowym jak mój ojciec? Czemu
nie zostałem prawnikiem żeby kosić kasę i cieszyć się w ogródku
równo przyciętym trawnikiem? Czemu nie zostałem lekarzem
jakiejś wziętej specjalizacji? Czemu nie zostałem ekspedientem
w Castoramie albo kasjerem w Biedronce? Czemu nie zostałem
magazynierem? Czemu nie zostałem kierowcą karetki pogotowia
ratunkowego? Jeździłbym teraz po powiecie wymazobusem,
w glorii bohatera pierwszej linii walki z epidemią,
woziłbym testy na obecność koronawirusa przeprowadzone
na urzędniczkach Urzędu Skarbowego. Czemu nie zostałem
celnikiem? Ani programistą? Ani pilotem wycieczek zagranicznych?
Ani nawet listonoszem? Czemu nie mam profilu zaufanego
i podpisu elektronicznego? Nie pociągało mnie nic praktycznego.
A także nic teoretycznego. Nie nauczyłem się grać
na żadnym instrumencie, chociaż, owszem, podjąłem takie próby.
Brakowało mi jednak cierpliwości do nie kończących się ćwiczeń.
Brakowało mi talentu. Na swoje usprawiedliwienie
mogę powiedzieć, że miałem raczej słabą pamięć. Miałem
tylko dobrą pamięć do twarzy, ale teraz mam coraz gorszy wzrok.
Zniszczyłem go czytaniem, bowiem nie brakowało mi zapału
do czytania. Nieszczęsny czytałem jednak wiersze
oraz beletrystykę. Karmiłem się widmami liter, złudzeniami
literatury, jej płynnym planktonem i ciemną poświatą.
Pieściłem uszy, serce, a nawet umysł jej słodkimi brzmieniami.
Mamiłem się jej wizyjnością, jej sztucznymi rajami,
jej surrealistycznymi metaforami i homeryckimi porównaniami,
nurzałem się w nurtach jej opowieści, strumieniach świadomości
i mrokach nieświadomości, podziwiałem jej ulotne,
ponadczasowe konstrukcje, jej wyszukany styl, jej potoczystość
i ścisłość, jej akuratność i ciętość, jej tęczującą błyskotliwość,
wyrafinowaną prostotę i jadowitą kwiecistość, jej gniew
i odwagę skandalu, ulegałem czarowi jej apokaliptycznych
objawień, łudziłem się jej wolnością… A teraz, pod reżimem
populistów, kłamców, aferzystów, chamów i faszystów,
czuję bezradność, nieprzystawalność poezji do dyktatury
chamstwa, propagandy, bezprawia, manipulacji, hejtu,
trollingu, wulgarności i tandetnego popu. Moja twarz
brzmi nieznajomo, a jej wyraz jest groteskowy. Co robić,
kiedy nie można ludziom podać ręki, przejść przez most
na drugą stronę rzeki, kiedy nie należy zbliżać się miłych pań
i interesujących panów, kiedy należy wystrzegać się
pocałunków i pieszczot? Jednak można jeszcze oddychać,
a skoro można oddychać, to można sobie podśpiewywać.
Tak jak Pigmeje, tancerze zielonego boga, zbieracze
dzikiego miodu i palacze dzikiego tytoniu, którzy niemal
nieustannie śpiewają, a ich kobiety grają na rzecznej fali jak na bębnie.
Można też spać więcej, dłużej, głębiej. I śnić dziwniej niż przedtem.
Można już iść do fryzjera, gdzie fryzjerki przed strzyżeniem mierzą
klientom temperaturę. Epidemia jednak nie wyhamowała,
jej spłaszczona krzywa nie opada, zwłaszcza tu, na Śląsku,
gdzie pracują kopalnie i wczoraj w niedalekiej „Zofiówce”
wykryto ponad 200 zarażonych. W związku z tym całe osiedle bloków
koło naszego cmentarza komunalnego jest na kwarantannie.
Rząd celowo prowadzi do dużej ilości zarażeń, mówią ludzie,
aby wybory musiały być korespondencyjne, aby łatwiej
manipulować i oszukiwać. Gdy święty Medard się rozwodni,
deszcz będzie padał przez sześć tygodni. W nocy obudził mnie
piekielnie kłujący ból w lewym kolanie. Człowiek nie zna dnia
ani godziny, zwłaszcza po sześćdziesiątce. W każdej chwili
może cię zaskoczyć jakaś perfidna zdrada twojego organizmu.
Nie można polegać na własnym ciele, względne tak czy owak
zdrowie może zaraz okazać się pozorne również bez epidemii.
Jednak w czasie epidemii jest to szczególnie niebezpieczne,
bo służba zdrowia, skoncentrowana epidemicznie, działa
poza tym obszarem zdawkowo, na odczep się, przez telefon.
Nie można pójść do przychodni ze swoim bólem,
niepokojącym objawem, a nawet urazem. Zabiegi i operacje
odkładane są na później. Trzeba przetrwać przykre objawy
bez wizyty u lekarza. Najlepiej od razu umrzeć bez zawracania
głowy. 50% epidemii to emocje. Otwierają się granice,
ale nie dla Ślązaków. Dziś w Polsce odnotowano 400 zakażeń,
z tego 200 na Śląsku. Lockdown – mówi szwedzki epidemiolog –
to tylko odkładanie zgonu. Podczas pandemii trolle i boty
generowały wdzięczność dla Chin i niechęć dla Unii.
A ty, jak rozerwiesz się po kwarantannie? Zaczynają się upały,
ale dokąd miałbym pojechać tego lata? Rzadko bywałem turystą,
nie będę więc post-turystą. Ideologia turystyki to bardzo
egoistyczny pomysł na siebie w świecie. W okolicy
nie ma czarnych, ale może Ślązacy to tutejsi czarni?
Czy można by zburzyć jakiś pomnik w okolicy?
Czy w pobliżu działali jacyś rasiści, którym postawiono
pomniki? Kopalnie są takimi pomnikami. Ale Śląsk
już się skończył. Tymczasem z mostów na granicznej Olzie
zostali zdjęci desantowcy. Jaka to ulga, że już ich nie ma
na Moście Wolności i Moście Przyjaźni. Na razie jednak
niewiele to zmienia. Nie można przejść na drugą stronę,
bo tam stoi czeska policja, która nie wpuszcza do Czech
mieszkańców zarażonego Śląska. Epidemia odbudowuje
potrzebę śląskiej autonomii. Po co wracać do starego porządku,
skoro potrzebny jest nowy porządek? Zablokowane mosty
graniczne to absurdalna próba ponowienia starego,
skompromitowanego porządku. Mimo zamkniętej granicy
po czeskiej stronie też buzuje nowe ognisko epidemii.
Europa i tak jest coraz bardziej kolonią amerykańsko-chińską.
Twoja kariera jest lepsza niż moja robota frajera,
Kościół Katolicki to nie ludzie, a ideologia. Księża nie są
równi ludziom normalnym. A zwłaszcza biskupi, bo księża
może czasem niektórzy są. Cyberatak na Australię
jest podobno tak wyrafinowany, że może w nim brać
udział nawet mój laptop, choć wątpię, bo mój laptop
ma ciut przestarzałe oprogramowanie, już od pół roku
nieaktualizowane. Bez pisania staję się pusty. Zanikają
nawet najsilniejsze wspomnienia, najlepiej zapamiętane
chwile. Najważniejsze i najpiękniejsze są chwile
pierwszego kontaktu, pierwsze muśnięcia, które przyprawiają
o drżenie całe jestestwo. Niemniej jednak w każdej chwili
jest też możliwy rozbłysk Słońca jak w czasach przed
zasypaniem Göbekli Tepe. Albo superfala ze środka
galaktyki przypłynie znienacka. Boskość wyraża się właśnie
w bezkresie możliwości. Oceany parują, a para gąstnieje
w chmury, które łapią mikrocząsteczki z kosmosu.
W koronach podmorskich drzew samce drapieżnych ryb
atakują konkurentów tego samego gatunku.
We wnętrzu Ziemi burzy się ocean płynnego żelaza
i niklu głęboki na 2000 km. A pod łóżkami zbiera się kurz,
na książkach osiada proch, w krematoriach zbiera się
popiół do urn. W proch śmierci obalasz mnie. I wszystko
w cienie schodzi zwykłą drogą. Łatwiej wyobrazić sobie
koniec świata niż koniec kapitalizmu. Żaden kandydat
nie kwestionuje kapitalizmu. The coronavirus is
a wake up call. Uwaga! Dziś w ciągu dnia i w nocy
prognozowane burze z gradem, intensywne opady deszczu,
silny wiatr. Możliwe nagłe wezbrania rzek i podtopienia.
Stosuj się do poleceń służb. W trakcie kampanii wyborczej
także deszcz musi być upolityczniony. Psy propagandy
szczekają, karawana idzie dalej. Mosty graniczne otwierają
się o północy, ale granicy nie da się wygasić nawet w dzień.
Można tylko zgasić ekran iphona. A potem zgasić twarz
jak latarkę i spać.

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Zbigniew Machej (ur. w 1958 r. w Cieszynie) – poeta, autor wierszy dla dzieci, tłumacz poezji czeskiej, słowackiej i angielskiej, eseista. Ukończył polonistykę i religioznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” w 1980 r. Ogłosił czternaście zbiorów wierszy, m.in.: Smakosze, kochankowie i płatni mordercy (1984), Legendy praskiego metra (1996), Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji (2007) oraz Mroczny przedmiot podążania (2014)W 2019 roku opublikował tom krótkich próz pod tytułem Antidotum noctis. Współpracuje z „Literaturą na Świecie” i „Przekrojem”. W 2017 r. wydał przełożone z czeskiego Pieśni duchowe Georgiusa Tranosciusa (nagroda „Literatury na Świecie”), a w 2020 r. Pojęcia podstawowe Petra Krála. Ze słowackiego przełożył tom wierszy Cicha ręka. Dziesięć elegii Ivana Štrpkinominowany w 2009 r. do nagrody Europejski Poeta Wolności. Przekładał także wiersze dawnych poetów angielskich –  Thomasa Traherne’a i Johna Clare’a.

PODZIEL SIĘ

Do góry