Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Adrian Korlacki
Wiersze

 

 

moja była ziemia a w glebę jej sadziliśmy język łakomy karmiony brakiem
obce cieśniny fraz rozwijały wewnątrz paprocią zdania
-które choćby nadejdą nie przyniosą rozstrzygnięć gdyby ktoś wołał
pomiędzy wschodem a zachodem znaczeń (na przyszłość zebrałem w wieczory)
i moja była ziemia która rosła jak drzewo język z wolna nabierał wody
jak skurcz lub rozkurcz przedsionków cykle wiosen i godzin
i gęstniał las pod powieką
-drogi zasypie później noc ślepych kotów i sekund

 

 

 

my jak nocne zwierzęta będziemy grasować do świtu w poszyciu nocnej agonii
w porostach słowa nieznośnych muzyk flecie
przez całe miasto biec pedałować na hałdy czarne jak kryształ
lub kra mojej krainy
i polska odjedzie na czerwonym koniu

 

 

 

pociechy
wołam do nocy wołam do śniegu nocna jest pora i śniegu po brzegi
nocna jest pora i śniegu po brzegi wołam do
a skąd a skąd przyjdą a z wieczora a z rana a zachodu na wschód a z wieczora a z rana a z odry po bug
tętniąca rozleje się farba a z mroku rozleje się narew a z chmur wystąpi grad a skiby będą czarne
a z mroku rozleje się woda gęsta i czarna jak słowo a z progów wystąpi dniestr błyszczący jak blady świt
przez pola biegną do mnie przez zagony gnają bruzdę żłobią w słowie zagonem bieżą głodne

 

 

 

śląsk kurczy się do rozmiaru bryłki węgla która ogrzeje domu jedną z południowych godzin gdy piec dosiądzie się do babki jednego z tych wieczorów gdy serial. wujek nie wróci
a księżyc da zasnąć] nad trzema stawami ktoś skruszy nocy czarny lament jak kopie
zapasowe słów gdy ich nie ma lub jeszcze nie znalazłeś swoich
znad rawy] wśród kopalnianych znaków i wodnych żył wracał będziesz przez noce polne spiżowym tramwajem. poprzez spopielały świt do bazaltowych godzin komunalnych mieszkań gdzie szyby zasnute mgłą gęstą
jak szklanka po wódce jak trakcje [rozpięta sieć nerwów

 

 

 

zbieranie ostrężyn
w powietrze wzbije rdzawy zapach jak gwóźdź. jak włosy chwieją się przęsła na rzece. krótko drżą dłonie jeśli drżą. zamglone oczy zasnują bielmem zajdą zadymią wzejdą cieniem. rozgrzane masy powietrza wprawią miasto w ruch.
zatrze ślad sypka ziemia. przyjmie krew jak oblicze dzień. jak głos z podwórka brzdęk szkła – psim łańcuchem zazgrzyta na twarzy bezdomnego. w bruździe – ciemnym tunelu skóry wzejdzie słońce i dusznym echem słowo czarne jak pot spadnie podobne do rtęci.
złoży dłoni tłusty bochen na znak. po zetlały papieros sięgną sine od ostrężyn palce.

 

 

 

miast miast wybrałem wsie i przysiółki – w dorzeczach kraju nad wisłą
kaj jest kartograficzna ciekawość do zwięzłej formy ustalonych granic
-na odrze i bugu
wszczynam ten wiersz do krajan moich co tę kość niezgody odkopują powtórnie z każdym świtem tak boleśnie zasianą o zmroku

w popiołach mojej krainy zalega śnieg i gdzieniegdzie rojem złorzeczeń ranią się bracia moi sypiąc szkło z subtelną czułością wzajemnie na głowy
językiem
szorstkim w przededniach świąt oraz liturgicznymi ciągami postów krzepieni wzdymamy wargi na słowo Jutro (które jest drogocenny bursztyn) tymczasem Przebacz
– surowym echem wiatr przydął od strony bałtyku

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

 

Adrian Korlacki (ur. 1989) – jaworznianin ze Starej Huty osiadły w krakowskiej Nowej Hucie. Czasem pisze wiersze, czasem fotografuje miasto lub ludzi. Publikował w antologiach pokonkursowych, Helikopterze i na stronie Wydawnictwaj. Laureat kilku konkursów poetyckich, w tym zwycięzca XXVIII Turnieju Jednego Wiersza im. Rafała Wojaczka w Mikołowie i VI OKP im. Zygmunta Krukowskiego w Nowej Rudzie. Szczęśliwy posiadacz psa Jaskiera i kota Wilhelma.

PODZIEL SIĘ

Do góry