Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Antologia Wiersza Polskiego
Jacek Łukasiewicz

Jan van Goyen

 

1

Zrujnowane budowle, dziurawe dachy,
złamane koło, pusta beczka, pełen prom.
Na nim pięć krów przewożonych z grobli na groblę
w poszukiwaniu trawy.

Świat widziany przez krępych i niskich,
grubo ubranych mężczyzn, walczących o swoje,
gdy wojny zgruchotały dobytek ich dziadów.
Stąd niskie horyzonty, zimny, wilgotny świat.
Ogromne niebo, z trudem malowane na chropawym płótnie.
Ugry, błękity i gamy szarości.
W łodziach bywają ryby wyciągnięte z sieci,
parę jabłek i rzadko snop jakiegoś zboża.
Dym snuje się z kominów nad ruinami strzech.
Są jednokonne sanki, handlarka placków, łyżwiarze.
Wciąż nisko – w oddaleniu – Lejda albo Haga.
Tak to trwa i trwać będzie.
Niski i krępy wieśniak patrzy na ten świat.
Na zrujnowany mostek nad kanałem. Bez poręczy.
Raz nim przejeżdżał weselny parokonny wóz.
Ktoś też chodził na rękach, ktoś czekał zapłaty.
Przestrzeń pokonywana pieszo albo w łodzi,
na niskich pasmach u dołu obrazów.

2

Rybak albo świniopas, trzy wieprze, stłoczone krowy, czasem koń.
Potem, gdy pomaleńku mijała dekada, więc jedna czwarta wieśniaczego życia,
zaczęły się pojawiać wysmukłe żaglowce.
Znaleźli się nabywcy na te krajobrazy
z rozległym niebem, niskim horyzontem.
Rozlazłe chmury znaczyły swój bieg.
Cenę miał worek ziarna niesiony do młyna
przez krępego mężczyznę, grubo odzianego.

3

Drzewo także jest ważne, drzewo, a nie drzewa.
Grube, gięte przez wiatry i ukorzenione.
Korzenie mogą wiązać, mogą też rozsadzać
grunt grobli.
Są oparciem dla oczu kora i listowie,
dające cień w niedługie słoneczne południe,
kiedy w drzwiach się pojawia kobieta czy dziecko.

4

Jednokonna furmanka, parokonna bryka,
sześciokonna kareta. Ona też się zdarza.
Furmanka może podwieźć pieszego lub zwierzę.
Bryka obładowana jest weselnikami.
Kareta niedostępna, ktoś nią jedzie, ale
nie wiadomo, jak widzi z okien tej karety.
Jakież są tam atłasy, jakie złotogłowia,
jakie są filigrany, spinki, kandelabry,
tapiserie i lutnie – brabanckie koronki.

Wśród niskich, krępych mężczyzn są że rozbójnicy?

Ich synowie popłyną na dalekie morza,
ich córki sycić będą się martwą naturą.
To jednak będzie poza okiem van Goyena.

5

Trzeba koloru po to, by się poczęły niebiosa.
I o tym dobrze wiedział pędzel van Goyena.
Trzeba jednego ruchu, jednego maźnięcia,
by ugier stępił podnieconą zieleń.
Co innego rysunek, ujmuje całości,
niby skończone, ale tylko niby.
Pędzel ma je wydobyć z węźlastego płótna
czy z kostropatej deski gruntowanej kredą.
Niebo ma własną rozlewność i chmura
wysoko nad tym brzegiem, gdzie robotny człowiek
dąży wodą i lądem wokół ujścia rzeki.
Aby zapełnić niebem obraz malowany,
tę całą górną sferę, której brak. Przez życie
pilnie szukał w tej przestrzeni, a gdy znajdował,
to tylko troszeczkę. Reszta została węźlastym podkładem.
Inni nie mieli podobnych trudności. Panowali.

6

On także odczuł radość panowania.
Przyszło to nagle? Nie wiadomo.
Pewnie było gwałtowne i było radosne.
Zapanował nad niebem. Jednym ruchem pędzla
ograniczał chmurę albo ją rozpędzał.
Panował nad wiatrami i temperaturą.
Śmiało wchodził w zawody z wieloma mistrzami
malującymi łatwo chmury i niebiosa.
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Jednak niżej
na jego obrazach, pod linią horyzontu
– już nie dłubane łodzie przepływały,
nie oderwane koło, pusta beczka, chłopi
w wełnianych czapkach wciągniętych na uszy.
Zamiast – smukłe żaglowce, modne kapelusze.

Czy zaniechał tych pytań, czy zadawał inne?
Czy było to chwilowe, czy miało trwać nadal?
Tego nie wiemy, bo van Goyen zmarł.

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Jacek Łukasiewicz, ur. 1934 we Lwowie.  W 1951  rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Wrocławskim. W roku 1955 otrzymał dyplom magistra.  Recenzje drukował od roku 1952. W latach 1953-1956 pracował we Wrocławskim Tygodniku Katolickim. W 1956 roku współpracował jako krytyk z wrocławskimi „Poglądami”, później. ze „Współczesnością”, „Tygodnikiem Powszechnym”, „Twórczością”, „Więzią”, „Odrą” i innymi pismami.

W roku 1971 zaczął pracę w Instytucie Filologii Polskiej, w 1972 obronił doktorat. W 1981 roku habilitował się na podstawie monografii Mieczysława Jastruna Spotkania w czasie (wyd. 1982), a w roku 1991 otrzymał tytuł profesora. Od roku 1974  do  emerytury kierował Zakładem Literatury Polskiej XX wieku. Promował wielu magistrów i kilkunastu doktorów. Zajmuje się interpretacjami poezji XX wieku i współczesnej, także socjologicznymi i politycznymi jej kontekstami oraz dziewiętnastowieczną tradycją. Wydał m. in. Szmaciarzy i bohaterów (1963), Zagłobę w piekle”  (1965). Republikę mieszańców (1974), Oko poematu” (1991), Wiersze w gazetach 1945-1949” (1992), Rytm czyli powinność. Szkice o książkach i ludziach po roku 1981 (1993),  Mickiewicz (1996), Herbert (2001), Grochowiak i obrazy (2002). Wiersze Adama Mickiewicza (2003), Ruchome cele (2003), Jeden dzień w socrealizmie (2006), TR (o poezji Tadeusza Różewicza, (2012  – Nagroda Osobna na Festiwalu Literackim Gdynia 2013), Kąt widzenia. Notatki literackie (2016), a także 15 tomów poetyckich: Moje i Twoje (1959), Obraz siedzącej (1963), Zabawy zimowe (1968), Dolina (1972). Podróże (1976), Album (1983), Światło mijania (1986), Cztery poematy (1988), Mali mistrzowie (1993), Czas nie dopełniony (1998), Deszczyk i inne wiersze (2005), Wybór wierszy (2009), Stojąca na ruinie (2011), Rytmy jesienne (2014). Tercet (2014).  Laureat m. in Nagrody Miasta Wrocławia, Nagrody im. Kazimierza Wyki, Nagrody PEN-clubu. Jest członkiem Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich i Pen-Clubu. W latach 2008-2015 przewodniczył jury Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius”.

Zmarł 7 marca 2021

 

 

PODZIEL SIĘ

Do góry