Zimne zanadrze
W końcu tutaj dotarłem. Usiadłem
przy jednej (tej najpiękniejszej)
ze skał i przez dziurę w kamieniu
patrzę światu w zimne zanadrze.
Całą uwagę trzymam na zewnątrz,
to znaczy z dala od siebie
i Zmarłej. Przez chwilę czuję
w nozdrzach tchnienie powietrza,
dech życia, ale zaraz schodzę
na ziemię. Wiatr powiewa
sztandarem świerku, jak chce.
Beż żadnej widocznej
i niewidocznej intencji.
Pasieki. Kotwica
W drodze przez Pasieki nad Czarnym
Zboczem i Ziołoroślem chudnie w śniegu,
a potem ginie mi z oczu ścieżka,
która mnie tutaj przywiodła, to znaczy
nie mogę jej się dopatrzeć, choć wierzę,
że z całym światem gdzieś tutaj jest.
Podobno poniżej bije źródło Podgórnej,
ale raczej go nie zobaczę. Dla odmiany
świetnie wyczuwam, co dzieje się
w moim ciele. I że ogólnie nie jest
z nim źle. Nie jest źle mieć w zawiei
kotwicę, która trzyma przy życiu,
nawet gdy zżera ją rdza.
Czarne Zbocze
Widziana z Czarnego Zbocza
Kotlina wygląda jak zmięta kartka
papieru, na której ktoś zapisał szereg
zbyt wielu mało czytelnych słów.
Nie muszę wiedzieć, o czym to jest.
W drodze przez Pasieki do Kotła
Smogorni i Srebrnego Potoku
mam wszystko w nogach. Wszystko
dokoła jest lekkie jak puch. Białe
i doskonałe jak śnieg.
GRZEGORZ TOMICKI
– poeta, muzealnik, doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Opublikował tomy wierszy: Miasta aniołów (Bydgoszcz 1998), Zajęcia (Kraków 2001), Pocztówki legnickie (Katowice 2015), Być jak John Irving (Łódź 2017) Konie Apokalipsy (Wrocław 2021) oraz monografię naukową Po obu stronach lustra. O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (Szczecin-Bezrzecze 2015). Pracuje w Muzeum Przyrodniczym w Jeleniej Górze. Włóczy się po górach i lasach.