Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Hanna Janczak
Wiersze

poślizg

 

cóż jeszcze mógł zrobić mój biedny wuj
który całe życie spędził w warsztacie samochodowym
i z buddyjską cierpliwością wymieniał opony letnie
na zimowe a potem znowu zimowe na letnie

który utytłany smarem z papierosem przyklejonym do ust
wracał do domu jak z polowania a ciotka której ciało
potrafiło nagle opaść w przypadkowym miejscu krzyczała
że za krótka ta rurka do tlenu i wyciągała gumowe wtyczki z nosa
żeby w kiblu zapalić. a potem krztusiła się wypluwała coraz większe
kulki śluzu jak maszyna wyrzucająca brudny śnieg. a wujek
który był niewielkim mężczyzną z czułością przenosił ją do łóżka
i podawał morfinę jakby podawał obiad. i nie przestawał żartować
o cyckach dupach i ruchaniu przez które tyle razy czułam się zażenowana.

 

(z książki „lekki chłód”)

 

 

 

Wielkie odkrycia przyciągają ludzi.

 

Czy byłeś tym mieszkańcem małej wioski
w chińskiej prowincji Xiaoshi, który, jak twierdzi „Daily Mail”,
w drodze powrotnej z pracy przystanął, żeby się przyjrzeć
opadającej na jeziorze wodzie i ujrzał wyzierającą sponad mętnej tafli
głowę Buddy Gotama? Więc kiedy spałeś, nie mogłam się powstrzymać
i znów ci się przyglądałam.

Żadne świątynie wznoszone na planie prostokąta z kolumnami,
zwyczajne mikrozetknięcia z elementami światła.
Wszystko oparte na wydychanym nosem powietrzu.
I nagle trach! Na odczepnego inskrypcje wyryte w kościach.

Rano zasuwam na balkon ubrana w kołdrę, nasypać ziarno.
Widzę rozchylający się dzień, ciało, na które oszczędnie
pada światło.

Jak na posąg w niszy wyrzeźbionej w ścianie klifu.

Albo ludzkie szczątki w miejscu pochówku.

 

(z „jeszcze ciszej”)

 

 

 

od jakiegoś tygodnia

 

czyli od kiedy wyjechałeś, nie sprzątam.
po co sprzątać i gotować, chyba tylko dla pozorów.
wczoraj w pracy odwiedził mnie poeta. uwierzysz?
wyszłam na fajkę, grzebałam w śmieciach
i znalazłam stówę. na balkonie mam już siedemnaście
pomidorów, a papryka kwitnie i muszę ją zapylać wskazującym
palcem. systematycznie likwiduję mszyce na liściach,
malutkie kokony wyglądające jak ślimaki morskie.
wiedz, że nawet ich mi szkoda.
zaś z powodu odwiedzin papieża kraj nasz popadł w całkowite szczęście.
dzisiaj o dziewiątej rano ktoś pukał, więc zarzuciłam bluzę
i wielce byłam zdziwiona, bo pomyślałam – pewnie sam ojciec święty
robi weki i przyszedł po słoiki na ogórki – a tu trzech kolesi,
którzy walą mi legitymacjami jakiejś super tajnej policji po oczach.
pytali o turczynkę mieszkającą drzwi obok, kto ją odwiedza,
z kim się spotyka, gdzie pracuje. wyobraź sobie, że było mi wstyd,
nie z powodu tych brudnych talerzy, pościeli w nieładzie czy ogólnie
panującego syfu. bo na dole biali rodacy rzucają kurwami do trzeciej nad ranem,
dilują dragami, katują głośną muzyką. w dupie mam wasze dni, powiedziałam
jest sobota, czytam w łóżku, liczę, że cię spotkam.

 

(z „jeszcze ciszej”)

 

 

 

Hanna Janczak – pracuje w organizacjach pozarządowych na rzecz społeczności lokalnych. Książki: „Lekki chłód” (2015, wyd. Igloo), za którą nominowana była do Nagrody Literackiej Gdynia oraz „jeszcze ciszej” (2018, wyd. WBPiCAK). Publikowała m.in. w„Chimerze”, „Cegle”, „Arteriach”, „Helikopterze” i na stronach Fundacji Karpowicza. Mama Antoniego.

PODZIEL SIĘ

Do góry