Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Jakub Antolak
Wiersze

knajpa

 

przez chwilę wydawało się że będzie
cieplej ale marzenia prysły i słońce
skryło się za chmurami krzycząc
fuck you czego może na początku
nie słyszeliśmy ale potem uświadomiły
nam to błyskawice burza rozpętała się dość
szybko to znaczy od listka do listka rozumiesz
do stóp podleciał jeden zielony
i nagle ni stąd ni zowąd jakby przypadkowym
powiewem wiatru drugi
zaczęły tańczyć niemal w rytmie samby

i było po wiośnie

a czternaście stopni to nie temperatura
do wynurzeń człowiek ma ochotę być grubym
kołnierzem własnej kurtki nie chce
z nikim rozmawiać co najwyżej skradałby się
do kobiety jak ciepło które ogarnia po butelce
wina

po burzy wróciliśmy do knajpy
stoliki na zewnątrz wolne bo raz
że mokre dwa że zimno
ktoś na szczęście miał chustki
(chyba alergik)
powycierał przynieśli piwo

i dalej opowiadać
o życiu nieustępliwych
w wierze w nic o bożej
lasce przepraszam łasce
o wyborach które były lub będą (bo przecież zawsze
jakieś będą) gadali jakby wersy w ich wierszach
nie mogły być dłuższe forma bardziej pojemna
dla rozgadania przy czym nie chodzi mi o brak treści
ani środków wyrazu tylko sposób na możność przekazania
tego co by się chciało

  (2015)

 

 

 

ars problematica

 

nie mam wyrobionego zdania
w sprawach najważniejszych
a może tylko mi się zdaje
i wypowiadam się w sposób
bardzo zakamuflowany

nie zdając sobie sprawy
co jest naprawdę czym
i skąd dokąd zmierzam trzymając
w ręku pióro podczas gdy
głowa opiera się o rękę jak skroń
martwego o ścianę w górach
lub w przytulisku dostępnym jedynie
dla wybranych (choć wcale nie wyrafinowanym

jak by ktoś myślał że takie przystoi
właśnie poetom) nie mam

wyrobionego w ciągłym użyciu
zdania – jak jeden z nich a mimo to
coś pcha mnie przed siebie
i skłania do rozważań
nad własną naturą i jej konsekwencjami
– skłonnością do myślenia
o tym że pogląd (obojętnie
jaki) jest jak tchórz który ukrywa się
w najgłębszych zakamarkach mowy

 (2015)

 

 

 

05.06.2017

 

kiedy twoja muzyka dobiegnie końca
będziemy śledzić to co następuje:
czy masz ciało i jakie (jak szybko
reaguje

w przypadku śmierci)
czy nim władasz

na tyle by uciec przed sobą
(choć to niemożliwe
możesz próbować) następnie

sprawdzimy upodobania
do czego dążą węch słuch
smak i zapach (wzrok jest zbyt

przyziemny
najsilniejszymi bodźcami kierujemy się na ślepo)

pewność daje spokój
który nie ma światła
czyste sedno

nie ma się w co zapaść
ani jak nazywać

będziesz tylko tym
i mimo tego

(2017)

 

 

 

* * *

 

ludzie przychodzą
mieszczą się w swoim życiu a potem wychodzą
moszczą się wiercą wstają
znikają za kotarą i nie ma po nich śladu
doświadczenie bycia i niebycia
jako dwóch stron medalu
niebywałe i autentyczne
odmienia bieg impulsów
aktywność palców staje się wzmożona
ręce nerwowo przebierają w poszukiwaniu ciała
które było świadkiem wstawania
i kładzenia się mówienia „dobranoc”

 (2017)

 

 

 

autoportret

 

człowiek którego lepiej nie tykać
jeszcze powie więcej o sobie
w zasadzie jedyne o czym potrafi

mówić to to co przytrafiło mu się w ostatnich
kilkunastu miesiącach
o żonie że była wspaniała
(drażni go czas przeszły
chociaż nie uważa go za rzeczywisty)
ma rację

rzecz w tym że tu i teraz musi wspinać się bez niej
dalej
po czym?
po drabinie
górze
która nie istnieje
(dobre sobie)

każdy szczyt okazuje się tylko stopniem
nie wiadomo dokąd

więc zaprzecza potwierdzając
nie ma wyjścia – język kocha względności
nie może się w nim umiejscowić
tak jak nie może opisać nim swojego braku
umiejscowienia się strasznie tęskni

za jej włosami twarzą zapachem
lubi kiedy przechodząca obok kobieta ma te same perfumy

chociaż potem robi mu się przykro

ubiera się teraz bardziej kolorowo
przejął nawyki zlepił się
ale też maskuje

jest jednym z nią

boi się opowiadać co u niego
boi się że będzie już mówił tylko o tym

8.12.2017

 (2017)

 

 

 

 

9.05.2020

 

utrzymać jednocześnie
genialną wytwórczość chwili
i chłodny rozsądek planisty

piętrzącego uwagę i zgłębiającego sens
upajającej budowli

robić notatki liną z szafotu
ciąć morza słów i nie przejmować się niczym

 

 

 

Koronafikcja

 

1.

Odwołuje się do prostych słów i z trudem
łapie oddech, by powiedzieć, że wszystko

to nie ma żadnego znaczenia. Zostało kilka
dni, może tydzień (co dla niego nadal

stanowi kawał czasu): rzucić parę spojrzeń
twarzom w maskach, ponownie obejrzeć

przestrzeń ze szkła. Liście kołyszą się
tak krucho, że można by pomyśleć –

wiatr śpiewa

2.

i nie musi w tym być żadnej
autentyczności. Kolor opisuje mowę

zrodzoną z fikcji. Ochrą zaznaczam
wyobrażone sytuacje. Ale przecież tak

by się to mogło potoczyć. Widzę
siebie przez chwilę w tym miejscu,

kto wie, czy nie za parę tygodni,
bo cóż mnie powstrzymuje, jeżeli nic

nie odbiera mi ucisku w krtani
każdego wieczora, gdy kładę się spać?

3.

Notuję dla pociechy, odrobina
spekulacji wypełniającej oddech.

Dystans, przemierzanie nieobecnych pokoi.

 

 

 

Jakub Antolak

 

Jakub Antolak, ur. W 1989 r w Warszawie, absolwent filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Publikował m.in. w “Migotaniach Przejaśnieniach”, “2Miesięczniku”, “Inter-”, na stronie “Fundacji na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza”. Po dłuższej przerwie zaczął pisać ponownie. Pracuje jako Front End Developer. Mieszka w Katowicach.

PODZIEL SIĘ

Do góry