***
Gęsia skórka
od czystości
wody z łez i ze sklepu
naiwności i porażek
Tyle pod-potrzeb
i jedna nad
Gdzie schowały się uroki
Gdzie Gdzie Gdzie
Nie da się słowem zakończyć życia
da się nim zwiastować
Nieistniejący umarli
i niestety istniejące okrucieństwo
Nie jest to nadmiar bodźców
lecz podłość pospolictwa małości
Zostałem rzucony przed światem na szafot
i błagałem na kolanach
o słodycz bezpośredniości
i zamknąłem oczy
po czym
***
Szybciej Kubuś szybciej
Goni cię własny odrzut senny
Szybciej Kubuś szybciej
Jak spojrzysz
sobie w oczy
gdy będziesz naznaczony
wygnaniem Sokratesa
Ateny duszy
Szybciej Kubuś szybciej
Nie mam oczu na bezkres
który wbija we
mnie szpilkę odsłonięcia
Urwany krzyk
powinnością
Szybciej Kubuś szybc
***
Zawieszone łańcuchy na górze świętej
Pojmuj powoli
śmierć
Z ilu rzeczy można jeszcze okraść poezję
Nazwano go mianem aporreton
przez jego kameleonową zdolność
do ucieczki przed problemami
Nieodpowiednie godności
Antylopa językowa
Proust konkretności
Komfort idiotyzmu
i uwierania prokrastynacji
Domowe plateau
nakreślone na dłoni
Jak można nie żałować
prezmianowego czasu
Suwak nie brzytwa Ockhama
Potulny świat
***
Zaraz wynajdziemy sposób
panie Hilbert
Wybaczy pan
iż inkomoduje
lecz potrzebuję indagować
o hotelu inauguracje
i o sposoby inne
na do wejścia inicjację
oraz do niej instrukcje
Homo viator
***
Napór na czaszkę
kierowany jest natarczywie
ze strony padających
pod koniem brawury
ekstaz
Nie chcę żeby kończyły się słowa
Nie chcę żeby kończyły się dni
Napór własnej presji czasu
przygnębia nie poganiając
Wstrząsająco uświadamia ci upływ
i po dewizie niemożności czynu
zatrzymuje w pudełku
Wywyższenie w marzeniach i zawsze zawód
Tak bardzo boli mnie że nie mówi się
sen
o jawie która trwa
przez jej niedoskonały wzgląd na byt
Sen zabiera cię tam gdzie psychodeliki
Czyż to nie wystarczająca rekomendacja
Jego oddechy bezpieczeństwa nieładu sięgają efemerycznie ciebie
i namawiają do ukłonów nad prastarymi chmurami kremowych rekurencji
Wspomnienia czegoś co nie ma
wymyślone wątki
i teurgia z goecją w spiralach intruzów
na łamach fal niezmierzalnych romantykom
Chcę odpocząć i nienawidzić
tylko to jestem teraz w stanie
Długie zdania znaczą długie bóle
prowokowane nieznośnym w swej małości
zauważaniem aksjomatycznych zmian
co do wzroku matek patrzących coraz bardziej
spod oka
jakoby węsząc kryształem groźniejszym
większe nadzieję na trafniejsze porównania
i analizy
i łączą one
tak biedne w wychowywaniu
wzroki z przypomnieniami
o brutalnych opowieściach miejskich legend jadalnianych
opowiadanych w pocie czoła nad stresem
prezencji nadwłasnej i nieprawdziwej
powodowane są również przyjaznym w swym zamiłowaniu
do spieszenia się
liście otwartym do kończyn i umysłu
objawiającym się jak czarna skrzynka katastrofy ciała
zagubionego w katalepsji i konsumpcji
nakierowanej od niepamiętnych czasów
na jak najtrafniejsze sugestie
dawane celnie niby niezmiernie pomocny
w swym profesjonalizmie nauczyciel
podpowiadający zawoalowanie na klasówce
by trafić w procesy pupilów
a cicho jak odchodzą chęci do wstania
gdy świat zostawia nieład śladów na barkach
osób zbyt znanych i zbyt nieistniejących
biorąc pod uwagę nieprawdopodobność
co do czasu i osób i wszystkich czynników
dla tak wielu person różnych i rozwiniętych
Długie bóle znaczą insomnie mimo potrzeb
wciąż trwający jestem i widziany jako
opadający nad kartką
jakoby głowy ludzi na podniesieniu
i jak mały hadżar
czarny wewnętrznie
jednak wziąć niepoważny
Umieram na krzyżu kołder
Piję wodę gazowaną konając
zdzierają mi piżamy
i nakładają na ramiona długopis
To tylko rok
a jednak może to aż życie
To tylko gra
a jednak może to aż Maldonne
Czy moja książka zna autora
Jakub Ligęza (ur. 2004) – miłośnik poezji, powieści i filozofii mieszkający w Krakowie, uczęszczający do I Liceum Ogólnokształcącego w tym mieście. Pisanie jest nieodzowną częścią jego życia, od kiedy zapoznał się z utworami Rimbauda i reszty symbolistów.