Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Joanna Nałęcz
Wiersze

Baśniove

 

Powietrze szkli się przejrzyście, w nim nasze oddechy spotykają się wpół drogi i jeszcze wahają. Potem wielkie indygo sypie na wszystko gwiazdami – to znak. Ukoronowani przez drzewa stoimy bez ruchu. Wypiliśmy razem ciemne zaklęcie i teraz czekamy; czar wkrótce zacznie działać. W międzyczasie zamarzają kałuże, kot rzuca cień, kometa bezgłośnie przemierza kosmos.

Już. Nasze głowy w tej samej chwili odrywają się od ciał; odpływają. Teraz już zawsze będą razem, wysoko, nad uśpionymi dachami. Twoje wargi są zimne, lecz tuż za nimi mieszkają języki ognia, tańczę wśród nich naga i szczęśliwa. Niżej ręce szukają się niespokojnie, rozgarniając fałdy chłodu. Palce łamią się na nich, trzeszczą i pękają, muzyka narasta, werble, huk wystrzałów, cisza.

Po wszystkim ból z szacunkiem odprowadza mnie do domu.

 

 

 

Ładna pogoda

 

Wierzchołki drzew płoną; poza tym wszystko tak samo jak zawsze,
Sennie suniemy koleinami, przemierzamy drogi, tak dobrze ubite.
Dobrze wychowane.

Codziennie te same. Dzień dobry, do widzenia. Prawda, że dziś ładnie?
Usta szeroko. To miało być na wczoraj. Klękamy. Daj rączkę na zgodę.
Jeszcze kilo mąki.

Wysoko nad nami przesuwają się masy powietrza, ale tu nie wieje.
Taka ładna pogoda! Mimochodem przyuczamy się do niej nawzajem.
Już, pierwsze czytanie.

Ja ci wszystko pokażę, ten świat jest mój, znam tu każdy kamień.
I wiem, co z nimi robić. Ty pisz. Lecz nie wychodź poza linie, skarbie.
Bo tam wilki.

 

 

 

Migotanie przedsionków

 

Chodź.
Nie bój się, znam do niego drogę, już czas.

Już czeka, słodkie, choć pachnie jak stare sztućce i las nocą; żelazo wykopane po latach z wilgotnej ziemi? Chyba tak, ale miękko, miękko się przeciąga, pulsuje, w lepkiej błonie rzeki, dalej wzgórza i światła odległych miast: burdele, kościoły, muzea.

Szpitale.

Czasem umiera:
z zachwytu lub gdy ptak drapieżny draśnie je w locie cieniem pazura – to tylko sen, nie martw się, we śnie cicho się śmieje i drży, dygocze, faluje tak śmiesznie jak galaretka, z której różowe języczki zlizały już szorstki cukier.

Ty też poliż.
Muskaj wargami, szepcz cicho i dmuchaj.
Żeby nie bolało.

Weź do ręki:
poczujesz jak żyje przez chwilę tylko dla ciebie. Zresztą, zrób z nim co chcesz, ściśnij, złam, przetnij na pół lub podnieś do światła, jak klejnot wręczony na kolanach temu, kto zwyciężył w wojnie, tak, możesz je nosić w koronie, a jak nie masz, w kieszeni.

Możesz, naprawdę.

Możesz też przypadkiem trafić do przedsionka, skąd, wcale nie przeszkadzasz, wejdź, zostań na zawsze i koncert w ogrodzie; wybacz ten bałagan, smugi skośnego słońca i niebieskich cieni. Usiądź, posłuchaj jak pięknie potyka się ten rytm, jak po drodze rdzewieje, jak się rwie.
Wolno, coraz wolniej.

Śmierć przyjdzie po nas naga, cała w uśmiechach.

No, nie bój się.
Chodź.

 

 

 

Majowe

 

Piętrzy się w pucharku – no, no co ja widzę, dostała mi się naprawdę spora porcja, zaczyna już miękko spływać z jednej strony, zaraz spłynie na stolik, już płynie, oczywiście mogłabym coś z tym zrobić, ale nie. Stać mnie, mogę się podzielić lub po prostu ponieść tę stratę z twarzą znudzoną jak u madonny na setnym obrazie o tej samej historii. Zresztą,

mam tyle innych problemów, wokół trwa akurat kolejna wojna światła z ciemnością, biją dzwony, a przed tym wszystkim chroni nas tylko ogrodowy parasol, nie wiem nawet, czy ktoś przyśle posiłki, kelnerka na pewno zdradzi, ją już zdradziły ostre paznokcie i rzęsy, które uginają się pod ciężarem odpowiedzialności za zadawalanie całkiem obcych

ludzi. W tej pulchnej rączce spoczywają chwilowo losy całego świata, ale ona woli poprawiać nią włosy, myślę z irytacją i w końcu wbijam. Nagłość skrzydeł, i gmeram, nadaje tej chwili znaczenie, podobnie jak twoje oczy, nabieram, zwłaszcza lewe, którym obracasz leniwie w swojej salaterce. W końcu jednocześnie podnosimy łyżeczki długie

jak noże do ust, spragnionych majowych uniesień. No, tak jak myślałam, wyrazisty, lecz delikatny, struktura oparta na subtelnym kontraście konsystencji. Zimna czułość i łzy, ale skrystalizowane, wystarczy nieco podnieść temperaturę by odwrócić ten proces i już, pękają. Dokładnie tak bym to widziała w swojej wyobraźni, gdybyś jej wcześniej

nie aresztował. No, mniejsza z tym, nie jest źle, a na pewno bywało gorzej, pod innym parasolem, przy innych posiłkach, które nie nadeszły, innych rozmarzonych kelnerkach. Więc ptaki, więc wiatr. Naprawdę ładny dzień. Wreszcie wiosna, nie ma na co narzekać, choć można. W serwetce chowam na później uśmiech satysfakcji. Wiesz,

mój smutek był jednak lepszy niż twój.

 

 

 

RIP

 

Nie ma odpowiedniej pogody na pogrzeb. Zawsze za gorąco albo za zimno, porywiste wiatry szarpią szarfy i targają toczki; woalkę, jeśli akurat któraś z żałobniczek przeholowała.

Nagły deszcz ze śniegiem potrafi całkiem przysypać deski nad świeżo wykopanym grobem. Od razu miękną papierowe wstęgi, wzruszony tusz spływa i zostają już tylko szczątki słów,

roztrzęsione: atnie p że anie Ja ek z odzi ą, ni ut eni w żal, naj ższy mą i o ciec, zresztą mniejsza z tym, w końcu wszyscy wiedzą, co tam jest napisane. Pedantyczna wdowa poprawia

białą lilię, która nie lubi zimna, słania się już i kaszle na swoim wieńcu. Ktoś dyskretnie zerka na zegarek, ktoś na buty – błotto, błotissimo; ksiądz coś mówi, ale nie słychać, bo wieje.

Nie ma mnie tam, ale powiedzmy, że jestem, za tym wielkim grobowcem rodziny von Pruzick, czarny marmur osłania mnie od wiatru, wreszcie koniec, więc kiedy się wszyscy rozchodzą

wyciągam telefon. No cześć, Rychu, tak, już po wszystkim, chciałam się tylko pożegnać, spotkamy się jeszcze, to pewne, teraz muszę już iść, bo strasznie wali śniegiem, masakra, trzymaj

się tam, na pewno się dobrze urządzisz. Jeśli nie masz nic przeciw temu wezmę tę lilię, to nie jest miejsce dla takich tropikalnych kwiatów. Tak, nic się nie martw, ja się nią teraz zajmę.

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

 

Joanna Nałęcz – anglistka, copywriter, przez dwadzieścia lat tłumaczka, teraz zajmuje się głównie redakcją tekstów literackich, prowadzi warsztaty pisania kreatywnego, redakcji i storytellingu.  Należy do Polskiego Stowarzyszenia Haiku.

PODZIEL SIĘ

Do góry