katiusza
pole, las, woda, wieś. do warszawy godzin pięć.
wróć. pole, woda, wieś, wieś, wieś – dziura w ziemi.
po lesie głos się nie niesie. młodzieniec z królewca powraca,
korników hordy drą mordy, wicina zalewa się łzami.
ta pamięta lepiej.
naszedł czas na siebie.
a моцний on, моцний, on ci dogodzi.
chabry z poligonu, toczki z kalingradu,
futro z soboli przywiezie. zaśpiewa wam
anielski chór zastępów aleksandrowa.
mikrofale
kładę, wstaję, kładę położyłam
ciało po sobie nie zmysły
mężczyźni za ścianą otwierają drzwi
mikrofali puszki od piwa i konserwy.
odbierają telefony od wschodnich kobiet
odbarwiają głos z głębokiego granatu
w rozwodnione turkusy potem palą
gorzkie papierosy i pięknie przeklinają
tak, jak tylko słowianie potrafią; to jest
jakby w elegancki sposób kogoś mordowali.
wiem co się w ich oczach dzieje
kiedy dostrzegają rzekę.
zrobią wszystko by dla niej zostać.
firanka nigdy nie będzie już zasłonięta.
będą pić i śpiewać pięć razy dziennie
z twarzą zwróconą ku topieli.
kiedy patrzę w sufit.
zdejmują odzież roboczą
jak mundury.
czerwony john
mężczyźni bez koszul piją
udają, że słońce nie zachodzi
na czerwono a kobiet nie ma w pobliżu.
ten, który codziennie żegna się w stronę rzeki
zakłada ukradkiem koszulę. przestaje używać
блядь przecinków i dużych liter
nie powinien tego robić.
może chciał wyglądać lepiej.
dla kogo. dla liryki kobiety karmiącej psa
wstydził się.
przed zachodem.
napisać wiersz.
zrozumiał, że o poezji myśli się taki sam sposób jak o kobiecie.
chciał wyglądać lepiej w wierszu.
kobiety nie ubierają się do pisania.
dwa psy
palę ruskie papierosy.
mój pies patrzy i przekrzywia łeb
może palę biało ruskie papierosy.
dobrze, że soczewki są kontaktowe
i pytanie o brak języka nie pada.
często patrzę na wschód
pies sąsiada wyje, będzie już trzy lata,
nigdy się nie oswoił.
nie trzyma się podwórka.
wypuśćcie mnie to wam pokażę
a przecież ma tak очень хорошо.
ruskie papierosy
wschodni mężczyzna zostawił na stole
bawi się z psem, któremu все равно
nie dostrzegł różnic
zbyt wiele podobieństw.
synowczyzna
Koli Łukaszence
po sesji rady ONZ czuł się zmęczony.
zapach francuskich perfum osnuł ojcowskie
Будзь сьмелым leniwą poświatą.
w gazetach piszą, że on bękart, że syn dojarki
a on walczy o odrodzenie narodu po swojemu,
po naszemu – nie bez skóry, futer, piór.
w szkole uczyli wiersze Kupały
– zapomnieć o tobie nie mam mocy –
tam karta działań na rzecz klimatu w branży mody.
a ja byłem na wizytacji w kołchozie „Radzima” pod Mohylewem.
Maryja Wasilewicz w sukni diora sadziła ziemniaki.
zaprowadziłem ją do ofisa,
posadziłem na biurku.
zadzwonił dzwonek.
kajet został się na policzku.
przecież mam ojca, nie można tak jak inni.
ciemiączko, wąska ławka, granica snu.
od jutra lekcje przesuwają w całym kraju o godzinę.
kawa z carbo medicinalis
tutaj czarny występuje w swoich najciemniejszych odmianach
zimniejszym lub jak pytają retorycznie rezunki-fryzjerki,
kiedy dostrzegają popękane naczynka na twarzy;
pani lepiej czuje się w chłodnych odcieniach?
gorzkiej czekolady czy kawy z plantacji w nowej rudzie
nazbieranej w trudzie. poznasz te barwy po głosie
przepalonym. chlebem i kawą z całego ziarna
rozgryzionego dziewiątym zębem bez ósmego
z nabraną wodą w usta.
brudnym czarnym i twardym. bez amortyzacji
jak kołyska z dębu czarnego, jak kołysanka bez bawełny w głosie.
z ziarnistym posmakiem. sentymentem nierozpuszczalnych krzywd.
hej wy tam – czarni.
nie zabierajcie nam naszego czarnego.
Katarzyna Fabisiewicz mieszka w Ostrołęce.