Mój dom nie jest z tego świata
Jestem pielgrzymem pośród oceanów pustki
Jestem pielgrzymem pośród obrad uczty ziemi
Niebieskiej pustelni mam prawdę śmierci
Jestem kimś i nikim
Jestem pielgrzymem wytworu wyobraźni
Modlitwa moja nie jest z tego świata
Ja nie jestem perłą na dnie
Jestem na dnie umęczonym spichlerzem dostojnych słów
Martwię się o patos i żart
Ale jestem pewien ciebie zamyślenie
By w twoim wnętrzu czerwień została czerwienią
A biel – bielą, otóż to są nazwy puste
I uśmiechnięte
Nad innemi wodami pochyla się cień i nie widzi nic
Prócz pestki ujmy ustroju
* * *
Dzisiaj chciano mnie zabić: powinnością i źródłem
śpię i czuwam,
bo mam w sobie informacje energetyczne.
Bo mam w sobie talerze obiadów miast
Bo mam w sobie kielichy kucharzy gwiazd
Bo mam w sobie serwety ludzi interesu jako poszetki Mekk
Bo mam udział w nie udziale ziemskiego dziwowiska
to nic, co mówią pędy młode uzasadnieniem
utracone pola w szepcie zbawienia klombów
kurtuazji.
tutaj jest poszycie z jakiego stworzono: liść
tutaj jest poszycie z jakiego stworzono: list
tutaj jest poszycie z jakiego stworzono: mnie
tutaj jest poszycie wedle krwiobiegu jak transfuzyjna krew
dla pracy serca
tutaj jest hura, tutaj okrzyk wstydu.
Świat kazał nam się wstydzić miłości – świat do wnętrza przybity snu
– świat oględnie werdykt wydający, świat wymijający
– świat śpiewający i milczący – świat światu nie równy
Świat mający kości z żelaza, krew z posłuszeństwa wobec prawdy
świat tępy jak trzykropek – świat, którego pochodzenie absolutne,
świat chowający romanse do piwnicy:
westchnienie senatu wojennego, tysięczne twe krzyże
tutaj jest poszycie z jakiego stworzono: wiersz
Świecie wieczności gdybaniem syty
– zdradź mi to świecie: co pluje krwią na śnieg i igłę północy przestawia.
Unieś te cienie dążeń obywatelstwo nadano wygnanym, płomienie Dunaju
wybitnym, by głupim dać:
wszelkie wszystko
Co ludzkie pytania
podupadły w wierności
niosę zmęczenie
uczta pewna
na stole wymysł stulecia
mamy apetyty wieczności
Fukushima
eksploduje
domniemając
o zasadzie przykazań
ubiegają się o
o gapiów
wszystkie:
surowe
– jeszcze trwale
zatwardziale
wolno mi tak, jak memu małemu
światu
nieskażone
budowniczy sumy oddechów
spośród tysiąca gwiazd
obrałem ciebie
skażone
co powstaje
co tłumi
wrze
Maksymilian Tchoń
Urodzony w 1987 roku. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jest członkiem Stowarzyszenia Twórczego Artystyczno-Literackiego (STAL) z siedzibą w Krakowie. Jest autorem kilkunastu tomów poezji, m. in.: Poezje. Koncert zimowy (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2021), Zakazana miłość (Wyd. Episteme, Lublin 2020), Wiedziałem (Wyd. Episteme, Lublin 2020), Ziemia złych wyroków (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2019), Kolor po dniu Teoria geocentryczna (Wyd. Episteme, Lublin 2018), Potępiony (Wyd. Nowy Świat, Warszawa 2016), Ars poetica (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2015), Http (Wyd. Mamiko, Nowa Ruda 2015), Niecierpliwy (Miniatura, Kraków 2013) i innych. Publikował w wielu ogólnopolskich pismach literackich, np: Wyspa, Akant, Poezja dzisiaj, Biuro Literackie, 2Miesięcznik. Pismo Ludzi Przełomowych, pisarze.pl, Wydawnictwo J, Okolica Poetów, Gazeta Kulturalna, Galerii Sztuki Eprawda, KoziRynek, Epea. Pismo literackie, Bezkres. Pasjonuje się muzyką, sportem, oraz dobrą książką. Teksty autora tłumaczone są na język angielski, włoski i rosyjski (oczekuję). Uczestnik corocznego festiwalu Pożegnanie Lata Pisarzy i Artystów. Więcej informacji o autorze na autorskiej stronie https://maksymiliantchon.org.