Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

Maksymilian Tchoń
Wiersze

Akcja pod Arsenałem

 

Sanitariuszka wiosna
w powstaniu z kolan
śliskiej zimy
Słowo to grunt grząski
opatrzę twe rany –

złamana noga
złamany długopis
złamany kanon
złamana czerwień
by bielą ją okryć

nim rzucisz, zaklniesz
Niebo nie zazdrości
nie szuka poklasku
zderzenia sezonów ale kruszy:

topniejąc
wrząc
skraplając

zamarzając
gazując
sublimując

Męczenniku majestatu twej chwały
Ciebie pragnie ziemia cała
zlej nam zdroje wód krynicznych

Rezerwat pacjentów
wszystkich liter

alfabetu
znaków przestankowych
alfabet znaków zodiaku

symboli

Jeśli jesteś anonimowa
pozostań anonimowa,
a uderzy w ciebie pocisk
nieśmiertelności

Jeśli masz cyfrę
odłóż ją do skrzyni
tam także uzbiera się
arsenał wiedzy

Uwierz w swoje możliwości
bo jeśli miłość,
to tylko w stolicy rozsądku
bo jeśli śmierć,
to w przyczynie naszej radości
bo jeśli wiara,
to w przybytku chwalebnym

potęga zwycięstwa
zdrowie –
syren, bo jeśli wytrwasz
znieruchomieją

kości oponentów,
kontuzja mowy z psyché
otwarta rana rumieńców
skaleczenie piersi
ból istnienia

gorączka, niedomaganie, sen

którego nie ma
którego nie było
którego nie będzie

 

 

 

Szlak jutra

 

Na rynku
więź warowna
umiar

w dyplomacji
usta zamknięte
oczy szklane
serce pełne jadu
ręce pojednania

wyślę ci
pocztówkę z tego
braku tortur
baroku uniesienia
zwiedzania oczu baszt
półmroku urn

kopiec z rys
woskowych łez –
upadają na kostkę
można złamać
szpilkę
wyczerpać atrament
kiedy widzą

kupcy i posły
wewnętrzny ład
nie pomiń rzeki
wokół spełnienia
wokół – wokół krwi
wokół kościoła

wino do potrawy
przywary szelmy
znają cię wszyscy… wiersze
wszystkie zebrane
wiersze wszystkie –
wybrane

nienapisane
ramiona –
most zwodzony:
usta kanałem
uda portem

zmysł uciekania się
do prawdy
perspektywa wydania się
za azyl

lub siedziba monarchy
mobilizacja stóp
wyrachowanie palców
ciało niebieskie

puenta ust

jestem tytanem
jestem
nie tworzę wiatru, gdzie kur pieje
sytość języka

jestem na tym
rynku teatrem
dziejów
wyrywam z nich
akty

strzeliste
dla mojej
wiary
w miłość

 

 

 

Lektura nocy

 

nie ma sekundy niczyjej
jest wszelka wieczność
zbiegnięcie pełni – na rzecz nowiu
w pustelni od dawna nie sprzątanej prawdą

słowo w radio: poseł niestrudzony –
biegnie i biegnie

oczyma duszy popędza jutrznię
nie widzisz go, a słyszysz i uwierzysz…

jakbyś chciał być:
mieszkać, gdzie nikt nie mieszka
tylko wiatr
jakbyś chciał lepić sny
snuć marzenia o wieczerzy, zbłąkanym wędrowcu

jakbyś chciał
umrzeć na sławę zbawiciela

 

 

 

Tęskno mi Sunsann

 

gram z wiatrem w kości
tęskno mi na zmianę wedle niepogód atmosferycznych
tęskno mi gdy front miłości, opad śniegu
tęskno mi z niżu cierpienia mglisto
tęskno gdy mi ciśnienie umiarkowane nasili i wzmaga się

w górach mróz – na drogach gołoledź, tęskno mi za promieniem pełnym
choć spotykam się z nią codziennie

tęskno mi gdy nad morzem sztorm i przypływ
tęskno mi gdy temperatura naszych ciał spada
podwójnie

ulegam dzisiaj i długofalowo, wilgotność wkrada się między źrenice, wargi i uda

jeszcze potrafię ujarzmiać wargi namiętności
tęskno mi gdy przyjdzie dziad mróz
w imię jakiejkolwiek prawdy się wywyższać

 

 

 

Płaska ziemia

 

przysięgałeś: słońcu
przysięgałem: budowli ze spiżu
unieważniono monumentalność Giewontu

miłość ponadczasowa
wygrała wszystko
waleczna rzeka na której nie potrzebne mosty

skąpiesz się w pewności
by lunatykom dać noc, której pragnie: zbawienie

wahanie, które nie istnieje
burza, która zbiera żniwa uczuć w krzyżu
hej ty turysto zostaw pokój czysty lecz nie pusty
bo każdy ma inne imię

bo sens zbuduje szlak
bo Bóg włości daje czasami po czasie
nasz domek wszędzie tam, gdzie jesteśmy

wierzę we wiatr dający siłę
wierzę w puentę doskonałą
wierzę w ruczaj na skraju lasu

gdzie kochamy się
gwiazdy mi świadkiem, dzień doradcą szczęścia
upodobałem sobie miłość
do Boga
do Ciebie
do poezji

żegnam płaską planetę, by powitać planetę
okrągłą już dla nas

 

 

 

Żądam praw Miłości

 

Na sztandarach: napisy po polsku
wizerunek prezydenta
trzymająca w ręku epos Matka Boska
wszystko jest na licytację

od delty rzek, po niecki gór
Ubrałem na siebie biel i czerwień
bo mapa mego miasta wskazuje
Życie w pełni, choć źródła
padają jak wstęgi po ponaddźwiękowych samolotach

to tawerna redut odpowiedzialności
bo prezydent ma pióro wieczne
bo premier ma sekundę walnego zgromadzenia
bo sąd ma rację ostateczną

Sprzedajny sąd
Sprzedajny lekarz
Sprzedajny wuj
Poliglota premier (w sprawach łoża)
Prezydent maści kultury wschodu
Żebrałem rud miłości, ale już ją mam
W sekundzie zbawienia

Ale już ją mam w spowiedzi słusznej
Ale już ją mam w nauce miłości

bo sam oczyszczam siebie
bo sam zdrapuję rany
bo sam tłukę szkło na weselu wasali śmiechu uzurpowanego audytorium

Na trybunie siedzi zmęczenie
W loży szyderców niejeden prymas
(choć ten Tysiąclecia mój nieoceniony Prymas)

W sektorze dla sędziów
murowana glazura écru, bo ukochałem czystość i biel
gdyż w jesieni życia
kontrreformacyjny spleen żąda prawdy
Miejsce dla vipów zajęte przez Słońce

u wyjścia mozół docierających się promieni
ostatni ślad – Wielkie Jezioro Gorzkie
małe morze w łzie uderzającej o bruk

Jest kraj dla starych ludzi, jest miasto uniesione brwią –
obecność syta jutrem

 

 

 

Zgubiłem seans

 

Kiedy pada biorę do ręki krople
by uzbierać dzban, którym zapłaczę za zachodem
by uszczknąć prawdy, którą zapłaczę za wschodem
by jedność ustanowić w zbiorniku wierszy
pisanych pod wiatr, a może wzdłuż kulistości ziemi
na której żyję

bo przywykło mi się płakać za idealnym zimnem
za tropikami Florydy ich rozwiązłością palety odcieni półprawd, półkłamstw
nie lękam się płatków śniegu
ani kreślących witraży mrozu
to zwój wiedzy o naszej kruchej egzystencji
to zestrój dwóch ciał połączonych granicą nieśmiertelności
bo nie mam nic ponad je

ale wierzę, że przywyknę do igły północy
ustają uniesienia podległych pełni – uległych, zgniecionych szpadą wiary
powstają zapadliska w rumieńcach policzków
bo mają co chcieli…
bo nie mają co chcieli – nów zagryza wargi
bo wierzą, że jest inne zderzenie światów o woli czernic
ale milczą jeziora

lasy, góry krzyczą, ich miejsce
zgubione wśród kropel
choć znam tę jedną i znam je wszystkie

 

 

 

Kreacja średniego mrozu?

 

na zimę: załóż szalik –
z rymu okalającego
czapkę – z oksymoronu
rękawiczki z anafory i epifory
i kalesony – wykrzyknienia

treść zostaje w butach
na stopach i zestrojach akcentowych

miej serce:
formę poetyki najdoskonalszą
tylko nie przeklinaj i hiperbolizuj!
zamilknięcie kończy grę słów
spadają płatki śniegu – pleonazmy

 

 

 

Z niczym do wszystkiego

 

Zbiegamy prawdzie
By dać świadectwo
Rękodziełu

Duchowi wszelkiej pełni
Nowie zatańczą z brwią
Uniesie się stygmat

Tykania zegara
Zaśpiewają turnie krzykiem zimy

Tulisz przetrwanie
Do ramienia posągu
Do gardła nieba
Zanim do przystani ud dojdę
Dopłynę wartą

W azyl sekundy wieczności
Bo upodobałem sobie wieczność
Choćby zamarły fale
Tutaj będzie sztorm pożądania
Tutaj będzie wyładowanie sensu
Tutaj udręczone piętno

Na piętrze jest kajuta
A w niej rym dokładny
Nie proszę o klamrę
Jedynie treść

Wystarczy
Dla świętych oczu
Jak my
Podlegli tylko boskiej chwale

 

 

 

wiersze. Poezja.

 

 

Maksymilian Tchoń

Urodzony w 1987 roku. Absolwent Filologii Polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jest członkiem Stowarzyszenia Twórczego Artystyczno-Literackiego (STAL) z siedzibą w Krakowie. Jest autorem kilkunastu tomów poezji, m. in.: Umówiony z papierową zorzą (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2022), Żądło (Wyd. Episteme, Lublin 2021), Poezje. Koncert zimowy (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2021), Zakazana miłość (Wyd. Episteme, Lublin 2020), Wiedziałem (Wyd. Episteme, Lublin 2020), Ziemia złych wyroków (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2019), Potępiony (Wyd. Nowy Świat, Warszawa 2016), Ars poetica (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2015), Http (Wyd. Mamiko, Nowa Ruda 2015), Niecierpliwy (Miniatura, Kraków 2013) i innych. Publikował w wielu ogólnopolskich pismach literackich, np: Wyspa, Akant, Poezja dzisiaj, Biuro Literackie, 2Miesięcznik. Pismo Ludzi Przełomowych, pisarze.pl, Pismo Artis, Wytrych, Wydawnictwo J, Okolica Poetów, Gazeta Kulturalna, Eprawda, KoziRynek, Epea. Pismo literackie, Metafora Współczesności, Bezkres, Helikopter, Ypsilon, Ad Astra, Aspiracje, Metafora Współczesności. Pasjonuje się muzyką, sportem, oraz dobrą książką. Teksty autora tłumaczone są na język angielski, włoski, rosyjski, portugalski i ukraiński. Uczestnik corocznego festiwalu Pożegnanie Lata Pisarzy i Artystów.

Więcej informacji o autorze na autorskiej stronie https://maksymiliantchon.wordpress.com

PODZIEL SIĘ

Do góry