Akcja pod Arsenałem
Sanitariuszka wiosna
w powstaniu z kolan
śliskiej zimy
Słowo to grunt grząski
opatrzę twe rany –
złamana noga
złamany długopis
złamany kanon
złamana czerwień
by bielą ją okryć
nim rzucisz, zaklniesz
Niebo nie zazdrości
nie szuka poklasku
zderzenia sezonów ale kruszy:
topniejąc
wrząc
skraplając
zamarzając
gazując
sublimując
Męczenniku majestatu twej chwały
Ciebie pragnie ziemia cała
zlej nam zdroje wód krynicznych
Rezerwat pacjentów
wszystkich liter
alfabetu
znaków przestankowych
alfabet znaków zodiaku
symboli
Jeśli jesteś anonimowa
pozostań anonimowa,
a uderzy w ciebie pocisk
nieśmiertelności
Jeśli masz cyfrę
odłóż ją do skrzyni
tam także uzbiera się
arsenał wiedzy
Uwierz w swoje możliwości
bo jeśli miłość,
to tylko w stolicy rozsądku
bo jeśli śmierć,
to w przyczynie naszej radości
bo jeśli wiara,
to w przybytku chwalebnym
potęga zwycięstwa
zdrowie –
syren, bo jeśli wytrwasz
znieruchomieją
kości oponentów,
kontuzja mowy z psyché
otwarta rana rumieńców
skaleczenie piersi
ból istnienia
gorączka, niedomaganie, sen
którego nie ma
którego nie było
którego nie będzie
Szlak jutra
Na rynku
więź warowna
umiar
w dyplomacji
usta zamknięte
oczy szklane
serce pełne jadu
ręce pojednania
wyślę ci
pocztówkę z tego
braku tortur
baroku uniesienia
zwiedzania oczu baszt
półmroku urn
kopiec z rys
woskowych łez –
upadają na kostkę
można złamać
szpilkę
wyczerpać atrament
kiedy widzą
kupcy i posły
wewnętrzny ład
nie pomiń rzeki
wokół spełnienia
wokół – wokół krwi
wokół kościoła
wino do potrawy
przywary szelmy
znają cię wszyscy… wiersze
wszystkie zebrane
wiersze wszystkie –
wybrane
nienapisane
ramiona –
most zwodzony:
usta kanałem
uda portem
zmysł uciekania się
do prawdy
perspektywa wydania się
za azyl
lub siedziba monarchy
mobilizacja stóp
wyrachowanie palców
ciało niebieskie
puenta ust
jestem tytanem
jestem
nie tworzę wiatru, gdzie kur pieje
sytość języka
jestem na tym
rynku teatrem
dziejów
wyrywam z nich
akty
strzeliste
dla mojej
wiary
w miłość
Lektura nocy
nie ma sekundy niczyjej
jest wszelka wieczność
zbiegnięcie pełni – na rzecz nowiu
w pustelni od dawna nie sprzątanej prawdą
słowo w radio: poseł niestrudzony –
biegnie i biegnie
oczyma duszy popędza jutrznię
nie widzisz go, a słyszysz i uwierzysz…
jakbyś chciał być:
mieszkać, gdzie nikt nie mieszka
tylko wiatr
jakbyś chciał lepić sny
snuć marzenia o wieczerzy, zbłąkanym wędrowcu
jakbyś chciał
umrzeć na sławę zbawiciela
Tęskno mi Sunsann
gram z wiatrem w kości
tęskno mi na zmianę wedle niepogód atmosferycznych
tęskno mi gdy front miłości, opad śniegu
tęskno mi z niżu cierpienia mglisto
tęskno gdy mi ciśnienie umiarkowane nasili i wzmaga się
w górach mróz – na drogach gołoledź, tęskno mi za promieniem pełnym
choć spotykam się z nią codziennie
tęskno mi gdy nad morzem sztorm i przypływ
tęskno mi gdy temperatura naszych ciał spada
podwójnie
ulegam dzisiaj i długofalowo, wilgotność wkrada się między źrenice, wargi i uda
jeszcze potrafię ujarzmiać wargi namiętności
tęskno mi gdy przyjdzie dziad mróz
w imię jakiejkolwiek prawdy się wywyższać
Płaska ziemia
przysięgałeś: słońcu
przysięgałem: budowli ze spiżu
unieważniono monumentalność Giewontu
miłość ponadczasowa
wygrała wszystko
waleczna rzeka na której nie potrzebne mosty
skąpiesz się w pewności
by lunatykom dać noc, której pragnie: zbawienie
wahanie, które nie istnieje
burza, która zbiera żniwa uczuć w krzyżu
hej ty turysto zostaw pokój czysty lecz nie pusty
bo każdy ma inne imię
bo sens zbuduje szlak
bo Bóg włości daje czasami po czasie
nasz domek wszędzie tam, gdzie jesteśmy
wierzę we wiatr dający siłę
wierzę w puentę doskonałą
wierzę w ruczaj na skraju lasu
gdzie kochamy się
gwiazdy mi świadkiem, dzień doradcą szczęścia
upodobałem sobie miłość
do Boga
do Ciebie
do poezji
żegnam płaską planetę, by powitać planetę
okrągłą już dla nas
Żądam praw Miłości
Na sztandarach: napisy po polsku
wizerunek prezydenta
trzymająca w ręku epos Matka Boska
wszystko jest na licytację
od delty rzek, po niecki gór
Ubrałem na siebie biel i czerwień
bo mapa mego miasta wskazuje
Życie w pełni, choć źródła
padają jak wstęgi po ponaddźwiękowych samolotach
to tawerna redut odpowiedzialności
bo prezydent ma pióro wieczne
bo premier ma sekundę walnego zgromadzenia
bo sąd ma rację ostateczną
Sprzedajny sąd
Sprzedajny lekarz
Sprzedajny wuj
Poliglota premier (w sprawach łoża)
Prezydent maści kultury wschodu
Żebrałem rud miłości, ale już ją mam
W sekundzie zbawienia
Ale już ją mam w spowiedzi słusznej
Ale już ją mam w nauce miłości
bo sam oczyszczam siebie
bo sam zdrapuję rany
bo sam tłukę szkło na weselu wasali śmiechu uzurpowanego audytorium
Na trybunie siedzi zmęczenie
W loży szyderców niejeden prymas
(choć ten Tysiąclecia mój nieoceniony Prymas)
W sektorze dla sędziów
murowana glazura écru, bo ukochałem czystość i biel
gdyż w jesieni życia
kontrreformacyjny spleen żąda prawdy
Miejsce dla vipów zajęte przez Słońce
u wyjścia mozół docierających się promieni
ostatni ślad – Wielkie Jezioro Gorzkie
małe morze w łzie uderzającej o bruk
Jest kraj dla starych ludzi, jest miasto uniesione brwią –
obecność syta jutrem
Zgubiłem seans
Kiedy pada biorę do ręki krople
by uzbierać dzban, którym zapłaczę za zachodem
by uszczknąć prawdy, którą zapłaczę za wschodem
by jedność ustanowić w zbiorniku wierszy
pisanych pod wiatr, a może wzdłuż kulistości ziemi
na której żyję
bo przywykło mi się płakać za idealnym zimnem
za tropikami Florydy ich rozwiązłością palety odcieni półprawd, półkłamstw
nie lękam się płatków śniegu
ani kreślących witraży mrozu
to zwój wiedzy o naszej kruchej egzystencji
to zestrój dwóch ciał połączonych granicą nieśmiertelności
bo nie mam nic ponad je
ale wierzę, że przywyknę do igły północy
ustają uniesienia podległych pełni – uległych, zgniecionych szpadą wiary
powstają zapadliska w rumieńcach policzków
bo mają co chcieli…
bo nie mają co chcieli – nów zagryza wargi
bo wierzą, że jest inne zderzenie światów o woli czernic
ale milczą jeziora
lasy, góry krzyczą, ich miejsce
zgubione wśród kropel
choć znam tę jedną i znam je wszystkie
Kreacja średniego mrozu?
na zimę: załóż szalik –
z rymu okalającego
czapkę – z oksymoronu
rękawiczki z anafory i epifory
i kalesony – wykrzyknienia
treść zostaje w butach
na stopach i zestrojach akcentowych
miej serce:
formę poetyki najdoskonalszą
tylko nie przeklinaj i hiperbolizuj!
zamilknięcie kończy grę słów
spadają płatki śniegu – pleonazmy
Z niczym do wszystkiego
Zbiegamy prawdzie
By dać świadectwo
Rękodziełu
Duchowi wszelkiej pełni
Nowie zatańczą z brwią
Uniesie się stygmat
Tykania zegara
Zaśpiewają turnie krzykiem zimy
Tulisz przetrwanie
Do ramienia posągu
Do gardła nieba
Zanim do przystani ud dojdę
Dopłynę wartą
W azyl sekundy wieczności
Bo upodobałem sobie wieczność
Choćby zamarły fale
Tutaj będzie sztorm pożądania
Tutaj będzie wyładowanie sensu
Tutaj udręczone piętno
Na piętrze jest kajuta
A w niej rym dokładny
Nie proszę o klamrę
Jedynie treść
Wystarczy
Dla świętych oczu
Jak my
Podlegli tylko boskiej chwale
Maksymilian Tchoń
Urodzony w 1987 roku. Absolwent Filologii Polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jest członkiem Stowarzyszenia Twórczego Artystyczno-Literackiego (STAL) z siedzibą w Krakowie. Jest autorem kilkunastu tomów poezji, m. in.: Umówiony z papierową zorzą (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2022), Żądło (Wyd. Episteme, Lublin 2021), Poezje. Koncert zimowy (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2021), Zakazana miłość (Wyd. Episteme, Lublin 2020), Wiedziałem (Wyd. Episteme, Lublin 2020), Ziemia złych wyroków (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2019), Potępiony (Wyd. Nowy Świat, Warszawa 2016), Ars poetica (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2015), Http (Wyd. Mamiko, Nowa Ruda 2015), Niecierpliwy (Miniatura, Kraków 2013) i innych. Publikował w wielu ogólnopolskich pismach literackich, np: Wyspa, Akant, Poezja dzisiaj, Biuro Literackie, 2Miesięcznik. Pismo Ludzi Przełomowych, pisarze.pl, Pismo Artis, Wytrych, Wydawnictwo J, Okolica Poetów, Gazeta Kulturalna, Eprawda, KoziRynek, Epea. Pismo literackie, Metafora Współczesności, Bezkres, Helikopter, Ypsilon, Ad Astra, Aspiracje, Metafora Współczesności. Pasjonuje się muzyką, sportem, oraz dobrą książką. Teksty autora tłumaczone są na język angielski, włoski, rosyjski, portugalski i ukraiński. Uczestnik corocznego festiwalu Pożegnanie Lata Pisarzy i Artystów.
Więcej informacji o autorze na autorskiej stronie https://maksymiliantchon.wordpress.com