Halo, halo!
Kiedy mówi się to słynne słowo
stało się ciałem, czy może chodzić o werbalną żywotność?
Ciała. O rytm
do krwi, żeby szło po krew, nią syte drżało
jak – wahanie to triumf czegoś – zabrskie wierzby?
Nie pamiętam,
ale drgnęła mi powieka, Andrzej
Zydorowicz wychynął ot tak, przewrócił pokój
w chaos, jakiego się już nie ujrzy.
Spróbujmy nie znaleźć w tym wyjścia.
Przyjdzie później, najmniej wspólne, a ja
przez cały ten czas chciałem wam zatrąbić,
że gdy znajdę miejsce bez niczego,
co mogłoby zatrzymać człowieka
– zostanę w nim.
Właśnie dlatego. I właśnie nie umiem.
Uśpieni
(drugi list zaprzyjaźnionego internauty z Mariupola)
Zimna kąpiel w wannie.
Tam trzymaliśmy ciało starszego brata. Młodszy łowił
plastikowe rybki na igłę. Moje serce zmarzło, ustało
wszystko, czym wzbierała nasza pobożność.
Każdego dnia jesteśmy gotowi. Porzucić niepokój, uwierzyć
starcom – już nie przecierają oczu.
Śnieg zwiastuje wieczory.
Rozczarują nas bardziej niż rezolucje snu i jawy.
Tytoń, wódka, kawa to są nasze treny, dobrowolne
ucieczki do widm. Psy wędrują samopas. Ostatni
mieszkańcy na planecie. Siły ziemian strącają
kurz z nocnych lamp.
Mężczyzn nie ma. Kobiet nie ma.
Co jest u was? U nas dzieci kładą się w dwuszeregu.
Niektóre zanosimy do domów bez zębów i nóżek.
Mądra, pracowita śmierć nie zawiedzie nikogo.
Poznał mnie pewien kos.
Rozmyślamy do siebie.
Patrzymy i pojmujemy:
tak, nic doskonalszego od przemijania. To jest
nasz azyl. Niektórzy jeszcze wierzą. Niektórzy jeszcze nie.
Moje serce zamarzło. Zakrywam uszy,
wychodzę, by wrócić o wiele par
niegotowych oczu starszy.
Etykiety
A spokój będący melodią innych nieuchronności?
Odmienne życia, ciemne, w łoju, przymkniętych
migawkach, ale z oddechem,
który nie znajduje różnic?
Niektórzy mówią, że można poznać tylko zarys,
rzecz dotykalną, która się w ciebie sobą przebije
– igła wsunięta między oko – kość. A potem
było zoo, zwierzęce powietrze i ta frajda
z szorstkości, gdy niebo charka jak lama.
Dziewczyny w autobusie ciumkały
arbuza; przez ich rozwarte palce gonił
kogut bez łba. Raczej się nie mylę.
Ruch to potęga. Robi myśl i można
przysiąc, że coś jest jednak prawdziwe,
a ze wszystkich możliwych wyobrażeń
podsuwa to najlżejsze: człowiek
nie zmierza, gromadzi przestrzeń.
Bądźmy pocieszeni.
Z psem
Nie ma tutaj domów, ale życiu
to i tak wystarcza. Przez otwarte okna,
nie tylko w soboty, dmie ten sam wiatr
co kiedyś i wszędzie, czeka się na
światło i myśli o tych samych sprawach
co wszędzie, i kiedyś pewnie nas zajmą
jako bardziej złożona rzeczywistość.
Wszędzie i kiedyś to pełna katecheza.
Zwalisty szkielet, ale dobrze wiecie.
Mogę powiedzieć: wy,
mogę powiedzieć: ja,
schować wszystko pod język
albo nie wszystko schować.
[jeżeli każdy człowiek]
jeżeli każdy człowiek jest światem
co można powiedzieć o cytrynowym goździku
któremu właśnie przetrąciłem łodygę
i pochylił się bez jednego sapnięcia?
o plamie gnoju nad rzeką
– jej brąz nie milknie choć robotne owady
skubią płacheć kawał po kawałku –
tej samej którą potem noszę w oku
i o gówniarze z wczoraj
podeszła z zaciśniętą pięścią
otworzyła
i oto kolorowe landrynki
i nic poza landrynkami
a do dzisiaj szukam miejsca
dla siebie i tego wiersza
Każdy musi w końcu napisać
wiersz z bakłażanem
Gmerałem dzisiaj palcami w słoiku po kiszonych.
Placido Domingo wybierał koktajlowe pomidorki
na rzymskim targu. Do gardła wpadały mu jętki
i bakłażany (powtórzcie: b a k ł a ż a n y !).
Gmerałem, żeby wygmerać ostatni ząbek czosnku;
przywarł do denka, nie chciał. Oparta o parapet, odczuwałaś
jakieś piękno, twoje liczka były rozlanym mlekiem.
Miałem już odpuścić, ale w ruch poszło
crescendo (powtórzcie: c r e s c e n d o !)
spalinowych kosiarek. I tu mnie wzięło; kiedy sobie siedzę
zaczytany, obok płyną substancje w niewymiarowych kawałkach.
Nie wymalowaliśmy kaloryfera dokładnie, wiedziałaś?
Stara farba przebija (i tu mnie wzięło,
że kiedyś przez nas też coś przebije).
[widziałaś dzisiaj słońce]
widziałaś dzisiaj słońce
już po tym zdaniu wiesz że nie ma nic po takim zdaniu
odzwyczajona od myślenia że kiedy patrzysz i widzisz
to widzisz na co patrzysz
poczułaś niepewność ale nadleciała
flotylla
motyli i bosonogi grzdyl
chwytający je iPhone’em
rozproszyli horyzont
dygnęły w tobie nierozpoznane dotąd wrażenia
zdążyłaś jeszcze rozchylić dłonie w ich kierunku
ten horyzont dyszał potem całą noc
pod twoimi rozgrzanymi palcami
miał smak o smaku pudru
„Będą mi mówić” możecie kupić tutaj:
http://wydawnictwoj.pl/tomasz-wazny-beda-mi-mowic/
Tomasz Ważny. W roku 2019, nakładem wydawnictwa j, ukazała się jego książka poetycka Godzina wychowawcza, będąca pełnoprawnym debiutem autora. Książka była nominowana do nagrody im. Wiesława Kazaneckiego w kategorii: najlepszy debiut poetycki 2019 roku, a także zdobyła wyróżnienie w ramach Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Artura Fryza na debiutancką książkę poetycką. W tym samym roku ukazała się debiutancka książka prozatorska Ważnego – zbiór opowiadań Na kanwie (wydawnictwo j, Wrocław). Będą mi mówić to druga książka poetycka jeleniogórskiego autora.