Tomasz Ważny Będą mi mówić

Tomasz Ważny
Wiersze z książki
„Będą mi mówić”

Halo, halo!

 

Kiedy mówi się to słynne słowo
stało się ciałem, czy może chodzić o werbalną żywotność?

Ciała. O rytm
do krwi, żeby szło po krew, nią syte drżało
jak – wahanie to triumf czegoś – zabrskie wierzby?

Nie pamiętam,
ale drgnęła mi powieka, Andrzej
Zydorowicz wychynął ot tak, przewrócił pokój
w chaos, jakiego się już nie ujrzy.

Spróbujmy nie znaleźć w tym wyjścia.
Przyjdzie później, najmniej wspólne, a ja
przez cały ten czas chciałem wam zatrąbić,

że gdy znajdę miejsce bez niczego,
co mogłoby zatrzymać człowieka
                                                        – zostanę w nim.
Właśnie dlatego. I właśnie nie umiem.

 

Uśpieni
(drugi list zaprzyjaźnionego internauty z Mariupola)

 

              Zimna kąpiel w wannie.
              Tam trzymaliśmy ciało starszego brata. Młodszy łowił
plastikowe rybki na igłę. Moje serce zmarzło, ustało
wszystko, czym wzbierała nasza pobożność.
              Każdego dnia jesteśmy gotowi. Porzucić niepokój, uwierzyć
              starcom – już nie przecierają oczu.

              Śnieg zwiastuje wieczory.
              Rozczarują nas bardziej niż rezolucje snu i jawy.
Tytoń, wódka, kawa to są nasze treny, dobrowolne
ucieczki do widm. Psy wędrują samopas. Ostatni
              mieszkańcy na planecie. Siły ziemian strącają
              kurz z nocnych lamp.

              Mężczyzn nie ma. Kobiet nie ma.
              Co jest u was? U nas dzieci kładą się w dwuszeregu.
Niektóre zanosimy do domów bez zębów i nóżek.
Mądra, pracowita śmierć nie zawiedzie nikogo.
              Poznał mnie pewien kos.
              Rozmyślamy do siebie.

              Patrzymy i pojmujemy:
              tak, nic doskonalszego od przemijania. To jest
nasz azyl. Niektórzy jeszcze wierzą. Niektórzy jeszcze nie.
Moje serce zamarzło. Zakrywam uszy,
              wychodzę, by wrócić o wiele par
              niegotowych oczu starszy.

 

Etykiety

 

A spokój będący melodią innych nieuchronności?
Odmienne życia, ciemne, w łoju, przymkniętych

migawkach, ale z oddechem,
który nie znajduje różnic?

Niektórzy mówią, że można poznać tylko zarys,
rzecz dotykalną, która się w ciebie sobą przebije

– igła wsunięta między oko – kość. A potem
było zoo, zwierzęce powietrze i ta frajda

z szorstkości, gdy niebo charka jak lama.
Dziewczyny w autobusie ciumkały

arbuza; przez ich rozwarte palce gonił
kogut bez łba. Raczej się nie mylę.

Ruch to potęga. Robi myśl i można
przysiąc, że coś jest jednak prawdziwe,

a ze wszystkich możliwych wyobrażeń
podsuwa to najlżejsze: człowiek

nie zmierza, gromadzi przestrzeń.
Bądźmy pocieszeni.

 

Z psem

 

Nie ma tutaj domów, ale życiu
to i tak wystarcza. Przez otwarte okna,
nie tylko w soboty, dmie ten sam wiatr

co kiedyś i wszędzie, czeka się na
światło i myśli o tych samych sprawach
co wszędzie, i kiedyś pewnie nas zajmą

jako bardziej złożona rzeczywistość.
Wszędzie i kiedyś to pełna katecheza.
Zwalisty szkielet, ale dobrze wiecie.

Mogę powiedzieć: wy,
mogę powiedzieć: ja,

schować wszystko pod język
albo nie wszystko schować.

 

[jeżeli każdy człowiek]

 

jeżeli każdy człowiek jest światem
co można powiedzieć o cytrynowym goździku
któremu właśnie przetrąciłem łodygę
i pochylił się bez jednego sapnięcia?

o plamie gnoju nad rzeką
– jej brąz nie milknie choć robotne owady
skubią płacheć kawał po kawałku –
tej samej którą potem noszę w oku

i o gówniarze z wczoraj
podeszła z zaciśniętą pięścią
                                                        otworzyła
i oto kolorowe landrynki
i nic poza landrynkami

a do dzisiaj szukam miejsca
dla siebie i tego wiersza

 

Każdy musi w końcu napisać
wiersz z bakłażanem

 

Gmerałem dzisiaj palcami w słoiku po kiszonych.
Placido Domingo wybierał koktajlowe pomidorki
na rzymskim targu. Do gardła wpadały mu jętki
i bakłażany (powtórzcie: b a k ł a ż a n y !).

Gmerałem, żeby wygmerać ostatni ząbek czosnku;
przywarł do denka, nie chciał. Oparta o parapet, odczuwałaś
jakieś piękno, twoje liczka były rozlanym mlekiem.
Miałem już odpuścić, ale w ruch poszło

crescendo (powtórzcie: c r e s c e n d o !)
spalinowych kosiarek. I tu mnie wzięło; kiedy sobie siedzę
zaczytany, obok płyną substancje w niewymiarowych kawałkach.
Nie wymalowaliśmy kaloryfera dokładnie, wiedziałaś?

Stara farba przebija (i tu mnie wzięło,
że kiedyś przez nas też coś przebije).

 

[widziałaś dzisiaj słońce]

 

widziałaś dzisiaj słońce
już po tym zdaniu wiesz że nie ma nic po takim zdaniu

odzwyczajona od myślenia że kiedy patrzysz i widzisz
to widzisz na co patrzysz
poczułaś niepewność ale nadleciała
                                                                          flotylla
motyli i bosonogi grzdyl
chwytający je iPhone’em

rozproszyli horyzont

dygnęły w tobie nierozpoznane dotąd wrażenia
zdążyłaś jeszcze rozchylić dłonie w ich kierunku

ten horyzont dyszał potem całą noc
pod twoimi rozgrzanymi palcami

miał smak o smaku pudru

 

„Będą mi mówić” możecie kupić tutaj:

http://wydawnictwoj.pl/tomasz-wazny-beda-mi-mowic/

 

 

Tomasz WażnyTomasz Ważny. W roku 2019, nakładem wydawnictwa j, ukazała się jego książka poetycka Godzina wychowawcza, będąca pełnoprawnym debiutem autora. Książka była nominowana do nagrody im. Wiesława Kazaneckiego w kategorii: najlepszy debiut poetycki 2019 roku, a także zdobyła wyróżnienie w ramach Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Artura Fryza na debiutancką książkę poetycką. W tym samym roku ukazała się debiutancka książka prozatorska Ważnego – zbiór opowiadań Na kanwie (wydawnictwo j, Wrocław). Będą mi mówić to druga książka poetycka jeleniogórskiego autora.

PODZIEL SIĘ

Do góry