Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

Drabble
Magdalena Podobińska

Najlepszy prezent w życiu

 

Znów się nie udało. Wysypały się z twoich ust słowa nieprzemyślane, głośne i ostre. Wypełzły z ukrycia jak węże, jadowite i śliskie.
A ty zdziwiona ich obecnością i niszczycielską mocą, kulisz się. Trzasnęły przeszklone drzwi. Popękało zaufanie. Na tych samych szwach. Wszystko to, co nie zrobione – nic wielkiego właściwie – wiersz, pejzaż, przetarte okno, ciasto, uścisk czy pochwała – siedzi obślizgłą ropuchą na piersiach i nie pozwala zasnąć.
Gdybym mogła cofnąć czas – myślisz, zamiast Gdybym mogła się jeszcze obudzić.
Trzeba go dostrzec, gdy wynurza się z ciemności. Pociągnij za wstążkę, rozsuń zasłony – nowy dzień kładzie się u twoich stóp. Dobrze go wykorzystaj.

 

 

 

Mojra

 

Biegł przez deszcz, wiatr i nieprzyjazny las, gnany strachem i latami poniewierki. Miał dość, nadarzyła się okazja zerwać z przeszłością, więc uciekł. Wołali za nim i rzucali kamieniami. Ale to już nie bolało, czuł tylko zmęczenie i głód.

Przystanął zasapany na progu pierwszego napotkanego domu. Drzwi się otworzyły. Kobieta wyglądała na przestraszoną. Ale jedno spojrzenie wystarczyło. Taka pewność uczuć nie zdarza się zbyt często, a może i tak, ale zabiegani, zagłuszani po prostu jej nie zauważamy.

Wejdź.

Te zielone oczy, kruczoczarne włosy, prosta, kwiecista sukienka i zapach ciepła… Pokocham ją… Zostanę tu na dłużej… Może na zawsze… I zamerdał ogonem.

 

 

 

Tęsknota

 

Kiedy muzyka ucichła, Maria chciała już wyjść, ale wtedy coś ją zatrzymało. Chwyciło mocno za rąbek kwiecistej sukienki i sprawiło, że przystanęła w szeroko otwartych już drzwiach.

Tęsknota przebiegła przez całą tę wielką salę pełną obcych ludzi. Przemknęła szybko jak mała mysz wystraszona, że czas niczym wielki kot połknie ich w całości. Niepojęta tęsknota właśnie uwolniona z uwięzi odbiła się od ścian –  nagle wykrzywionych, jakby gumowych, nierealnych i zanim rozkruszyła się w srebrny pył, Maria  zobaczyła w lustrze jej przezroczyste, bławatkowe oczy.

Poczuła, że to czysta miłość w pierwotnej postaci. Taka ludzka. Taka krucha. Taka wielka. Ale to ich przerasta.

 

 

 

Spowiedź

 

Nie idę tam, bo on nigdy za mną nie pójdzie, mówi cicho. Nie idę, bo nie chcę. Gdybym poszła, to tylko żeby uciec od smutku, co boli i ciąży na piersi, żeby go zgubić, zrzucić na dno. Ale nie idę, bo on nigdy za mną nie pójdzie. W swojej dumie i uporze, nie pomyśli, nie pomoże i nie daj Boże usłyszę te głosy. Anielską muzykę. Diabelski chichot.

A ja nie chcę. Chcę tylko nie być smutna. Tak często jeden krok za dużo i nie ma powrotu,

Powiedziała. I więcej jej nie widziałam. Ale pewnego dnia przysiadła mi na dłoni motylem.

 

 

 

Bermuda blue

 

Niepojęte, ile można ukryć miedzy wersami. Wystarczy tylko pokręcić i poobracać, a potem ładnie i sprawnie  zawinąć w szeleszczące metafory.

Cukierek o smaku malinowym jak jej miłość, która znowu szuka swego, roztopił się w kieszeni z nadmiaru ciepła.

Dwie ćmy, niemal przezroczyste i eteryczne, przysiadły cicho na długich, nagich łodygach ametystowych lilii. A one kołyszą się zamyślone w górę i w dół.

Na twoich szklistych, mieniących się srebrem oczach piosenka rozpada się na kryształki bermuda blue.

Nic na to nie poradzisz.

Tak dziwnie i nieswojo, choć przecież to nic nowego- czuć jak w środku, na wysokości klatki piersiowej dziobie ptak.

 

 

 

Laura

 

Laura biegnie pustymi korytarzami z przeszłości, chociaż wie, że niczego ani nikogo tu nie znajdzie. Wie o tym, a ołowiane łzy kapią na podłogę. Biega tam i z powrotem. W lewo, w prawo, na północ, na południe. Robi się mokro i ślisko. Upada. Łamie serce. Z trzaskiem. Jak świąteczny opłatek.

Trzeciego dnia  znów tam wraca i zaczyna biec. Tam i z powrotem, W lewo, w prawo, na północ, na południe. Łzy kapią. Korytarze się nie zapełniają, ale Laura  przez łzy uśmiecha się do tej pustki. Ma takie piękne wspomnienia. Znów jest ślisko. Tym razem jednak nie upada. Jeździ na łyżwach.

 

 

 

 

Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

 

Magdalena Podobińska urodziła się w zachodnio-południowej Polsce, dorastała w środkowo-południowej części kraju, obecnie mieszka wraz z rodziną na południowym-wschodzie. Wszędzie tam czuje się dobrze, niemniej gdyby miała, chętnie nosiła by T- shirt z hasłem
I love Gdynia.
Jest nauczycielem j. angielskiego i francuskiego. Pisze dla dorosłych i dla dzieci. Bierze udział w cyklicznych Przeglądach Twórczości Nauczycieli w Muzeum Ziemi Leżajskiej.
Ma na swoim koncie mniejsze i większe sukcesy literackie, znalazła się też w kilku antologiach, na Brackiej, na Zamku w Cieszynie czy w radiu Poznań.
Nie wyobraża sobie życia bez muzyki.
Poza tym czasami rysuje, maluje i pstryka zdjęcia, które często jak mówi ‘podkręca’ by pokazać entuzjazm z jakim mimo wszystko patrzy na życie.
Więcej na stronie: https://www.facebook.com/magdalenapslowaobrazymoje

 

 

PODZIEL SIĘ

Do góry