Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

O Stajni
NN

Do Stajni zwerbowano mnie przed samym rozpoczęciem warsztatów. Byłem wyborem pewnie nieoczywistym, bo na tle pozostałych uczestniczek i uczestników tych spotkań miałem najmniejsze doświadczenie literackie, żadnych wydań książkowych czy publikacji. Część osób przyszła już z jakimiś fragmentami, pomysłami na powieść. Mi coś się kołatało, ale bardziej przytłaczało, liczyłem więc na weryfikację moich pomysłów i narzędzia do ewentualnej realizacji.

Najpierw były narzędzia. Ćwiczenia z budowy scen, treningi różnych narracji, poznawanie sposobów na dialogi, kształtowanie bohaterów. Były też przykazania. Na przykład takie, by dać się porywać przez postacie, które stworzyliśmy. Były spojrzenia całościowe na powieść, jej możliwe konstrukcje, strategie pisarskie. W końcu rozmowy o samym zabieraniu się za pisanie, o pisarskim codziennym znoju – myśleniu książką, wychodzeniu pomysłów (Nur die ergangenen Gedanken haben Wert), a w końcu o zasiadaniu do pisania.

Przynosiliśmy też swoje próby. I to chyba było najtrudniejsze, by dzielić się tymi jeszcze nieukształtowanymi fragmentami z innymi, odsłaniać słabiznę, a potem słuchać wrażeń pozostałych osób. To momenty, jak ze snów, gdy nagle stoi się nagim w tłumie. Takie sytuacje rozwijały naszą opowieść, dawały nowy impuls, pomagały w przełamaniu przyblokowań. Ale czasem rozmontowywały nasze pomysły do tego stopnia, że przestawało się czuć więź z własną opowieścią. Po jakimś czasie można było oczywiście do niej wrócić, zmodyfikować albo pójść w zupełnie inną historię. Była przestrzeń, czas i zgoda bardzo (czasem może nawet za bardzo) wyrozumiałego Jacka Bieruta, prowadzącego tę szaloną grupę.

Obserwowanie przemian, rozwinięć albo wolt powieściowych własnych i innych to niezwykłe doświadczenie. Niemal intymne obcowanie z głowami pozostałych wyrobników literackich. Wiele nauczyłem się o książkach, pisaniu i pisarzach. O tym, jak cholernie trudna jest to robota.

Ostatecznie jednak nic z moich prób nie wyszło. Może musi się jeszcze uleżeć. A może wnioskiem ostatecznym będzie myśl, że zwyczajnie nie jest mi po drodze z pisarstwem. Teraz chyba jestem najbliżej tej myśli. Przynajmniej rozumowo. Emocjonalnie pisarstwo mnie pociąga bardzo intensywnie, egzystencjalnie i krańcowo: mam wrażenie, że jeśli nie będę pisarzem, to w ogóle mnie nie będzie. Póki co jednak nie piszę, więc pisarzem nie jestem, a jednak jestem.

Czym była więc dla mnie Stajnia? Pozyskaniem wiedzy i świadomości pisarskiej, sprawdzeniem się, skonfrontowaniem z innymi próbującymi pisać. Była to również spora dawka samoświadomości z elementami terapeutycznymi, w tym terapii szokowej.

Zdecydowana większość uczestników i uczestniczek jest na dobrej drodze do ukończenia powieści, zatem skuteczność tych warsztatów jest bardzo wysoka. Podejrzane by było jednak, gdyby wyniosła 100%. Dobrze, że są tacy, którzy odpadają. Uszlachetnia to projekt i elitaryzuje.

Ten eksperyment nie jest dla każdego i każdej, więc nie polecam szerokim gestem. Ale jeśli jesteś odważna/odważny, to pewnie warto spróbować, zakładając również całkowitą porażkę pisarską. Dzięki temu może zrobi się przestrzeń na inne działania.

 

 

 

PODZIEL SIĘ

Do góry