młodość wychodzi bokiem
Kategoria: Poezja
A potem dzień który nie jest, światło które nie rozświetla.
A potem ten wiersz. To wszystko co mogę.
Pierwszy zestaw z cyklu prezentującego twórczość dolnośląskich autorek i autorów.
Łatwo tę książkę mieć, jest niedroga, napisana uważnie, z biglem i bez pośpiechu, świetnie zredagowana, po wnikliwej korekcie i opracowana graficznie na bardzo wysokim poziomie.
Każdy dzień stracony będzie dwa razy ciążył.
Musisz iść na wyczucie, inaczej możesz nie zdążyć.
Wiedzą państwo skąd to cytat?
Zakonnice maszerują dwójkami.
Polska literatura powstaje także w Australii.
To już drugi zestaw wierszy Autorki na naszej stronie.
Gdy dostaniesz z liścia w twarz, kilka minut boli
i mija – tak wyobrażałam sobie nasze rozstanie.
bylibyśmy
szczęśliwymi finami
Pięćdziesiątki i strumienie, ale ogniska i reszta też.
Na razie ostatni zestaw wierszy Marcina Barana.
Wracajmy do wierszy Marcina Barana.
Przypominamy wiersze Marcina Barana.
„Trzeci migdał” Mirki Szychowiak można kupić w prosty sposób.
Chyba to nie jest trudne do odgadnięcia, czemu ją się tu przypomina akurat dziś?
Nikt także nie wiedział, że to rozmowa Autorki z przyszłym wydawcą.
mieć dla siebie i dla innych
wierszy Radka Kobierskiego
Kamień, na którym podobno się urodził,
jest tutaj, dotknij. Potem wyjdź na puste ulice.
Nie patrz tam, gdzie nie wolno patrzeć. Nie pytaj.
zwierzęcy apetyt uświęcał moje kalectwo
gwiazdy wiszą puste nikomu się nie chce przeciąć
sznurka aby spadły i otworzyły przestrzenie
każdy chce patykiem pisać po drogach
Tyś jest kwiatem i drzewem, mniej nieco a więcej…
Przez las biegnie sen wioseł o słońcu na fali –
Teraz mi całą ziemię przebyć w bród i wpław!
Jutro pojawi się tu
podświetlana kryształowa trumna do której się układał po stekach
i befsztykach
niech będzie z nami obi-wan kenobi,
on zawsze jest z nami
Myślisz, że te mrówki dalej tam są?
Postukamy razem w korę?
nagość której zaczynamy się wstydzić
i słabość jaką wszystko się kończy
Gapił się w lusterko, kiedy moja kiecka
odsłoniła wszystko, co tylko się dało.
tu mnie
znajdziecie
zawsze
jego nagła nagość wobec morza
czujesz ją w hotelowym pokoju
tę inicjatywę.
Coś tu może wybiera się na makulaturę?
tyle Zachodu
o Rosjankę
to był dobrze pomyślany rozkład
bardzo długo rozkładano ręce
Niech naszych poprowadzą wiersze naszego dzielnego korespondenta z oka cyklonu. Inni też mogą poczytać.
Tymczasem przypominamy jego wiersze.
każdy kto palił trawkę
przerzucił się na śnieg
jak macron
to tylko we francji. dotykam kijem na odległość i słyszę
fajerwerki, kuba wojewódzki szoł, słowa jako aparat do robienia
puent
Jak drzewo przed wydaniem owocu w zarodek
zapaliły sie ulice
i dachy domów
od słów zajęły się ciała
w bibliotekach
Ona ulokowana genetycznie
W taki sposób, klasowo tu, do kapitału
Ma dostęp taki. Jest inteligentna, silna
Wola, te sprawy.
Proponujemy na razie wyszukiwanie palcem wskazującym dziewiętnastowiecznego miedziorytnika, narzucone z góry. Znakomitych tekstów bowiem pojawiło się już na stronie wiele. Warto je odświeżyć.
nikt we mnie nigdy nie wygrał
ja też lubię żyć w zgodzie
włosy, które mi wyrwałeś możesz zatrzymać
Prym nadal wiodą
bracia Reno – dostali się do rady miejskiej.
Pogranicznicy z Kanady uczą się czeskiego,
a Indian przegnali Ukraińcy.
Wielkie gratulacje dla Julii Fiedorczuk!
in principio erat verbum – czytam.
na początku, kurwa, był tylko ból – wspominam.
rozerwałaś mi krocze, Świetliku, przeklinałam na pamięć.
Łapię się na tym, że ręce mimowolnie wkręcają się w prześcieradło.
Słuchając „Foxy Lady” Jimiego Hendrixa
wyrywałaś włosy z ucha zdziwiona, że
porastają tak dziwne miejsca odległe od serca.
Zbliżając się do krawędzi, morze czuje ból, nikt go
nie pyta o zdanie i nikt nie rozbiera, biały cumulus
układa niebo we mnie, feniks z feniksa, wybucham.
koniom było gorąco
karetki utknęły w korkach
nie wszyscy dożyli
załóż rajstopy
a więcej to nic
rozerwę cię trochę
chciałoby się śpiewać,
chciałoby się zaśpiewać do samego szpiku
ale jest się całą z utraty
łóżko jest placem zabaw, gdzie roi się od pedofili,
tych drobinek kurzu, okruszków, świadków
Miałem ostatnie zadanie:
osiem godzin ogrzewać
kołdrę swoim ciałem,
jednym.
Malowniczo wtłoczony pod listy
zakupów, rachunki, sprawunki, zapisy, akty nadania, wszystkie
kroje czcionki i kształty odręcznego pisma. Niech nie opuszcza
ciebie niepokój
Człowieku, aby opisać zło, które sięgnęło po to, co było
niedotykalne nie wystarczy jeden zeszyt
By to opisać nie wystarczyłyby wody w oceanach całej Ziemi
chodziłaś taka odważna
i słaba, gniewałaś się na bezruch, pokazywałaś jak nosić honor,
karciłaś za niewiarę w cuda – sama je czyniłaś, żeby płonąć
i być, czuć, wiedzieć, poznawać, odklinać zło.
Jakim ciałem posłuży się chłopiec,
gdy już dźwięcznego ciała zabraknie?
Wykorzysta drugą stronę tej samej
poplamionej kartki? Sczyta rewersy
szybką dykcją zdyszanego głosu?
Chłopiec, który wiele myślał o błędzie,
jakim były narodziny, po pięćdziesięciu latach
postanawia naprawić swój błąd.
Kupić hektar ziemi trzysta
Pięćdziesiąt złotych za metr tylko po to,
Żeby nic nie zmieniać.
Ogniki papierosów zbliżają się do siebie.
Jeden czerwienieje na widok drugiego.
Po zbliżeniu nastaje apatyczny spokój.
nie możemy być głusi na fakt
że ten biolog
doktor honoris causa uczelni w trieście
ma jeszcze swoje zęby!
Dzisiaj życzę ci dobrze i krótko, najlepiej z daleka.
spedałowałem pół świata
drugie pół widziałem
zbyt mocno wgłębiłeś się
ostatni oddech zanim
wycharczę imię ubrana w dym
państwo wyrasta z lufy karabinu
w polu bez jęku
podjęte decyzje
dotrzeć do skóry i zacząć podszywać się
pod ciebie, skoro już na wstępie obiecałyśmy sobie
zaborczość
Przepastny pustostan nie wchodzi w rachubę.
Usiłuję wytłumaczyć sobie
w kilku słowach, że to nie dotyk,
a pamięć po dotyku zjada mi skórę i skamle.
zawsze zasłaniam tyle, żebyś chciał zobaczyć
wszystko.
Państwo ma czarne sondaże i białe miasteczka.
Pieni się pod czerwień. Się spełni w nie-pełni
Inna wersja wciąż zmieniającej się
historii.
Bella confusione,
bella confusione!
Pracuję
dla państwa w kulturze, państwo zdejmą buty.
szpaki w marcowym szronie
dzioby tępo bijące o grudę
o pół struchlałego robaka
Zmienne tempo jednoczesnego rozpadu i scalenia. Niepochowane cienie
Łamane przez żerdzie i krawężniki wpełzają pod uszczerbione progi,
I spiesznie rozchodzą się po zamurowanych korytarzach, jak rozsiew
Czerwi, pulchnego prosa minut, w tym okręgu przepalanym iskrami rwanych
Tchnień.
Mogłem kurwa biegać
codziennie wieczorem,
ze smart watch’em w dupie
i brodą do kolan
uczucia macierzyńskie są sprzeczne
tylko ile kobiet się do tego przyzna
i czy nie po to by dobrze sprzedać skandal
za te pieniądze potem wykształci dzieci
Coś tu nie żyje, ktoś jeszcze oddycha.
Sprawa jest dziwna, sprawa dziwnie
śmierdzi. Ci, co zostali, nie są jeszcze
pewni, po kim mają płakać
zjednana na chwilę
z harmonią dźwięków
tak bliskich
że można dotknąć
każdego ścięgna
Po kraksie, po pełni, po ciepłym miesiącu.
Wiersz, który czytałam z obowiązku i wciąż znam
na pamięć: musiałam wiedzieć, że kroi się wtedy
na zaś.
wszystkie twoje spodnie które właśnie
wyjąłem z pralki wyprały się w taki sposób
że nie trzeba wsadzać rąk w sztywne
nogawki by przewlec je na drugą stronę