Czy da się dziś skutecznie wyjść w wierszu od Odwróconego światła Tymoteusza Karpowicza? Mamy odpowiedź w Odwracaniu światła Jacka Wilczewskiego. Dwu-trzywyrazowe wersy Mistrza, w których Karpowicz widział początki nieistniejących wierszy zadanych Czytelnikowi, zostały przez Jacka Wilczewskiego przepracowane według wskazówek autora Słojów zadrzewnych. Zadanie zostało zrealizowane zaskakująco ciekawie. Tak poprowadzonymi wierszami można dotrzeć nie tylko do zakładanej przez Karpowicza własnej rzeczywistości ich autora, prawdy o nim i spojrzenia mu w twarz. Okazały się dużo bardziej uniwersalne. Rozłupując paradoksy Karpowicza, Wilczewski jednocześnie rozłupuje siebie, ale i nas (w szerokim rozumieniu tego słowa, bo przecież nie tylko czytelników i przyszłych czytelników tego tomu wierszy). Realizowane jest to bez ucieczki w zabawę lub korzystania z poetyckich przesłon. Szczere, czyste obrazy, które mimo przejrzystości i dosadności pozostają wieloznaczne i niedomknięte. To nie tylko opowieść o tym, jak czytelnik sam staje się autorem. Czasoprzestrzenne rozszerzenie karpowiczowskich triad semantycznych o kolejny element geometryczny i przesunięcie ich w czasie o 50 lat do współczesności, wchłonięcie kolejnej egzystencji dokonującej się według uniwersalnego scenariusza w starych metaforach człowieczeństwa wydaje się w tej książce przygodą dostępną nawet dla nieprzygotowanych. Przejście z „wierszy niemożliwych” w proste obrazy okazuje się nie tylko możliwe, ale i łatwe. Odwracanie światła Wilczewskiego to świadectwo nawigacji po morzu ciemności, rodzaj egzorcyzmu, tracenia i odzyskiwania człowieczeństwa, opowieść o głodzie różnych form miłości z męskiej perspektywy. Fizyka kwantowa, poezja, religia, światy wirtualne, sztuczna inteligencja są znakami nawigacyjnymi tej podróży. Niby nic się nie zmienia, a jednak narasta napięcie zasadniczego przełomu, którego stawką jest przetrwanie gatunku ludzkiego – ostatecznego rozstrzygnięcia pomiędzy nieuchronną zemstą przyrody a wykorzystaniem technologii jako sposobu wątpliwej ucieczki. Przy okazji rozwęźlenie kwantów sprawia, że z zaświatów zjawia się leśmianowska dziewczyna, o której wiele pisał Tymoteusz Karpowicz i która najwyraźniej realnie objawiła się Jackowi Wilczewskiemu, pilnemu uczniowi i uważnemu obserwatorowi.