Zróbmy sobie przeszłość Gabrieli Iwińskiej to debiut zupełnie inny od tych, z którymi mamy do czynienia w ostatnich latach. Tom jest bardzo liryczny w dobrym znaczeniu tego słowa, ucieka od obowiązujących w najmłodszym pokoleniu dykcji. Nie ma zamiaru angażować się w spory polityczne, społeczne, religijne. W ogóle w żadne spory. Książka nie została napisana z zamiarem zmiany świata, a jeśli już, obiera do tego intymną drogę. To książka o ocalaniu pamięci, o styku przeszłości z teraźniejszością i o sprawczości poezji.
Czy poezja może ocalać? To jedno z najważniejszych pytań, jakie stawia ten tom o codzienności. Wrażliwość i uważność poetki przy biegłości językowej dały zaskakująco pozytywny rezultat.
Warta docenienia jest odwaga Gabrieli Iwińskiej niepisania w duchu poezji najmłodszej. Zróbmy sobie przeszłość to ucieczka od polityki, niezadowolenia społecznego i nieograniczonego operowania w wierszu podmiotem lirycznym w formie pokoleniowego „my”. Autorka wypracowała swój własny język, konfesyjny, cichy, precyzyjny. Używa różnorodnych stóp rytmicznych, co świadczy o jej sporej wiedzy i biegłości. Najważniejsze jednak w tym tomie są przekazywane treści i poetycki opis i analiza stanów emocjonalnych wkraczającej w dorosłość młodej kobiety. Próba zmierzenia się z odpowiedzią na pytanie, po co jest poezja oraz czy potrafi ocalać. Autorka nie boi się stawiać odwiecznych w poezji pytań, ale robi to świeżo i przekonująco.
Dla Iwińskiej nie ma czegoś takiego jak wymyślona poezja. Wiersz jest zawsze, być może krzywym, ale jednak lustrem doświadczeń i własnych emocji. Podłożem wydarzeń, które w przefiltrowany sposób zostały tu wciągnięcie, są przede wszystkim miłość i nietrwałość.
Partnerem Wydawniczym książki jest Strefa Kultury Wrocław
w ramach Wrocławskiego Programu Wydawniczego.