Bez dwóch zdań, duży entuzjazm, ożywienie. Coś w rodzaju „action painting”, gest, rozmach i czad. Wszystko budujące i dobre na krążenie stygnącej krwi. Zresztą nie tylko na krążenie, lecz także na oddech – jakbym może znowu zaczął nieco głębiej oddychać. No i tak.
Andrzej Sosnowski
Takie poematy pisze się u szczytu drogi twórczej (czy – jak w tym wypadku – twórczych dróg). I wraca się do nich w lekturze – tej nadobowiązkowej, dającej satysfakcję. Za każdym takim powrotem znajdując nowe skojarzenia, nowe ścieżki i nowe inspiracje – dla własnych refleksji, własnej wyobraźni, pobudzenie dla marzeń i zadowolenie, że dane nam jest spożywać z autorami utworu „wspólną łyżkę czasu”.
Jacek Łukasiewicz
Koniec wakacji najpierw się czyta, a dopiero po chwili zaczyna się o nim myśleć. Bo jest ten poemat również nawiązaniem do zapomnianej praktyki życia literackiego, którego celem olśniewanie odbiorcy.
Piotr Śliwiński
Poemat Koniec wakacji – napisany wspólnie przez Marcina Barana i Marcina Sendeckiego – jest w literaturze polskiej utworem niemającym właściwie odpowiednika. Po raz pierwszy (jeśli nie liczyć nieco odrębnego, bo będącego w znacznej części kolażem cytatów, poematu Hot Club, który pod pseudonimem Fantomas opublikowali Tadeusz Pióro i Andrzej Sosnowski [patrz: Tadeusz Pióro, Fantomas, Andrzej Sosnowski „Dom bez kantów”, Fort Legnica 1998]) dwóch uznanych autorów wierszy postanowiło napisać (i napisało) wspólnie i w porozumieniu obszerny tekst liryczny.
Koniec wakacji, będąc utworem na wskroś oryginalnym, zanurzony jest jednocześnie w wielkiej tradycji XX-wiecznego poematu polskiego, gatunku, który wielokrotnie intensyfikował żywotność i oddziaływanie polskiej poezji. Poemat Barana i Sendeckiego, bazując na skojarzeniach racjonalizującej świadomości, jest miejscem swobodnej gry wyobraźni – językowej, przestrzennej i czasowej. Wyraźny ton melancholijnej dekadencji walczy w Końcu wakacji o lepsze z ironicznym spojrzeniem na świat i podmiot liryczny, który choć ma dwóch ojców, to wcale dziarsko i bez nadmiernego rozdwojenia jaźni próbuje okiełznać to wszystko, co zdaje się mu warte napisania.
Koniec wakacji to zapewne rzecz dla koneserów, ale koneserów, jakimi potrafi wciąż jeszcze być większość inteligentów skazanych na wymarcie, ale gdzieniegdzie broniących się w twierdzach Grenady przed zalewem nijakiej bylejakości słownych komunikatów.