Piotr Janicki Ćwiczenia muzyczne

Ćwiczenia muzyczne

//

Jeśli Ćwiczenia muzyczne… są ostatnią książką poetycką Piotra Janickiego, to trudno się na to zgodzić. Choćby ze spodziewanej tęsknoty za świeżością językowego ujęcia, ambiwalencją i nieprzewidywalnością wyrazu, umiejętnością oryginalnego podejmowania i problematyzowania tradycyjnych form literackich.

„Teatr” Janickiego (cudzysłów wydaje się niezbędny) to w zasadzie nieustanna parodia stylu dramatycznego, swego rodzaju karykatura sceniczna, kalejdoskopowa rewia odsłon i epizodów pozbawionych akcji, najwyraźniej prowizorycznych, punktowych i momentalnych, rzadko wychodzących poza jeden obraz (absurdalny) czy krótką rozmowę (ledwie zrozumiałą bądź niezrozumiałą). Ale quasi-teatralne zabawy i demaskacje pojawiają się obok utworów poetyckich. hybrydyczny charakter formalny – Janicki intuicyjnie i nader przekonująco, przede wszystkim zaś niezwykle świadomie, zderza ze sobą różne tryby retoryczne, poetyki i rejestry. Efektem tych zabiegów jest choćby to, że poszczególne konwencje odsłaniają swój literacki charakter – poezja staje się „poezją”, a teatr „teatrem” – zarazem jednak, i to dość niespodziewanie, otwierają nas, czytelników, na doświadczenie literatury poza konwencją i retoryką

Ćwiczenia muzyczne to książka o niemocy i niemocie, o rozdźwięku pomiędzy myślą/intencją a językiem. „Coś jeszcze miałem powiedzieć, ale myśl tylko trąciła spławik ust”.

Białostockiemu poecie udało się uchwycić dramat świadomości próbującej – uparcie, ale bezskutecznie – uprawomocnić i uwiarygodnić własne narracje. Te ostatnie okazują się fikcjami. Co pozostaje? Bezustanny ruch myśli, mnożenie wierszy i absurdalnych scenek dramatycznych, a w końcu cisza – kto wie, czy nie główny bohater tej książki.

Frapująca poezja „na gruzach”, intrygująca „sonata widm”, ciekawy eksperyment formalny i językowy.

Kolejny raz okazuje się, że didaskalia jak najbardziej należą do literatury. Sztuki z Ćwiczeń muzycznych są krótkie, nieraz bardzo krótkie, co nie przeszkadza ich rozmachowi – dosłownie – kosmicznemu.

Język Janickiego jest z założenia nieprzezroczysty: zachowując pozory funkcji głównie referencjalnej, przekazującej, czyli poznawczej – język ów zwraca na siebie uwagę, podnosząc kwestię poznawczości do którejś potęgi.

Przede mną przedmiot magiczny1.

1 Warto natychmiast wspomnieć tę wersję mitu o posążku Ateny, w której skradziono tylko kopię palladiona (i ów wywiera wpływ pod warunkiem umiejętności wytworzenia odpowiedniego środowiska przez konsumenta kopii, podobnie jak to się może przydarzyć nosicielowi imitującej nefrytową bransoletki) i odróżnić ów przedmiot od samego z siebie działającego oryginału, czy to chroniącego, czy przeciwnie: odkrywającego. Tom Janickiego to wytwór drugiego rodzaju, działający na otoczenie mocą własnej korony elektrograficznej. 

/

/

/

/

Do góry