Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Scribo et lego, ergo sum
Magdalena Podobińska

Scribo et lego, ergo sum. Piszę i czytam, więc jestem.

 .

 „Jedyną rzeczą, która może uratować świat, jest odzyskanie świadomości o świecie.
To właśnie czyni poezja”
.

Allen Ginsberg

Czytałam niegdyś książkę Nicka Cava „Gdy oślica ujrzała anioła”. Jej bohater, Euchrid Eucrow, zbierał swoje obcięte paznokcie i trzymał je w pudełku z napisem „ścinki”.  Bardzo mnie to wtedy rozśmieszyło. I utkwiło w pamięci, trochę jak niegroźny kawałek drzazgi w palcu.
(Nie boli, ale jest. I nie da się go wyjąć.) Niektóre z wierszy, z których nie jestem w pełni zadowolona, a których jednak z jakiegoś powodu nie bardzo chcę się pozbyć, mogłyby trafić właśnie do takiego pudełka. Wiersze nieskończone, (czytaj: niedokończone, ponieważ słowo nieskończone sugeruje coś pozytywnego, coś, co można interpretować na wiele sposobów, lub takie, które nieskończenie poruszają), wiersze wybrakowane, te, w których nie ma tego „czegoś”, są u mnie jak rozmaite rzeczy gromadzone na strychu -przy dachu – bo „przyda się”, jak śmieje się mój mąż. I leżą tak sobie, czekają. I czasem się doczekują, odkrywam je, edytuję – usuwam zdanie, słowo, dodaję zdanie, słowo i wiem, że to już. Wyciągam je z pudełka „ścinki”, doklejam do siebie – do swojej osoby, przyznaję się do nich i pokazuję światu. Albo wykańczam, unicestwiam jednym delete lub potarganiem kartki na strzępy czy wręcz spaleniem. Nie na rytualnym stosie, chodzi o zwykłe wrzucenie do centralnego – co w dobie kryzysu węglowego nie jest takim złym rozwiązaniem. Jeśli wiersz nie ogrzewa duszy, to przynajmniej ciało.

Publikując utwór,  dzieląc się nim, musimy się liczyć z tym,  że wystawiamy się na widok i inspekcje. Jak we śnie, gdy jesteśmy nago w miejscu pełnym ludzi. Musimy liczyć z tym, że będą podejrzenia, co mówię, niemal pewność czytających, że wszystko w tym wierszu jest o nas. A przecież ile osób gramatycznych poeta ma do dyspozycji?  Może napisać w pierwszej, osobie, drugiej, trzeciej, może bezosobowo. Czasem ja to ja albo ona, on. Czasem ty to ja albo ona, on–ja. Bo tak wygodniej, bo lepiej mi brzmiało lub zupełnie bez powodu. Żeby coś ukryć lub żeby pokazać. Ja czasem nadaję imiona. I taka Laura to może Laura,  może Stefan, może Zosia, może ja. Nie musimy się z tego tłumaczyć. Chyba, że ktoś chce. Uważam, że dając wiersz, tak dużo już dajemy, że wystarczy. Przemokły mi buty i bawełniane ubrania więc stoję nago owinięta tylko w ten wiersz (MP).[1] Dla odbiorców to, ile w tym utworze jest nas, nie powinno być tak istotne jak to, gdzie on/ona sami się tam odnajdują i czy w ogóle.  Czy czytając o Laurze jakiś Stefan, Zosia zatrzyma się, drgnie, powie „to o mnie!”. Uważam, że taka jest istota dzielenia się poezją.

Ja sama nie raz, nie dwa przystaję z Robertem Frostem na skraju lasu. I mocno drżę. Bo The woods are lovely, dark, and deep, But I have promises to keep, And miles to go before I sleep[2]

Bywa również, że nie macham, tylko tonę, jak Stevie Smith. Nobody heard him, the dead man, But still he lay moaning:I was much further out than you thought And not waving but drowning.[3]

Częstokroć odmawiam też Modlitwę o wschodzie słońca Natana Tenenbauma: Każdy Twój wyrok przyjmę twardy. Przed mocą Twoją się ukorzę. Ale chroń mnie, Panie, od pogardy. Od nienawiści strzeż mnie, Boże.

Takie wiersze coś nam w środku „robią”. I takie są naprawdę dobre. Również te, które porywają nas – chwytają za rękę i prowadzą za sobą i podążamy za nimi jak za idącą drogą orkiestrą, jak choćby Raven, Edgara  Allana  Poe’go: (…) And the Raven, never flitting, still is sitting, still is sitting On the pallid bust of Pallas just above my chamber door;    And his eyes have all the seeming of a demon’s that is dreaming, And the lamp-light o’er him streaming throws his shadow on the floor; And my soul from out that shadow that lies floating on the floor Shall be lifted—nevermore![4] Rytm tego wiersza i rozbrzmiewające w głowie raz po raz nevermore, nevermore powodują osobliwe drżenie, poruszenie. I grozę. Pierwszy raz słyszałam ten utwór w Trójce pod księżycem Tomasza Beksińskiego. On też „przedstawił” mi m.in. Thomasa Stearns Eliota, We are the hollow men We are the stuffed men Leaning together Headpiece filled with straw. Alas! Our dried voices, when We whisper together Are quiet and meaningless As wind in dry grass Or rats’ feet over broken glass In our dry cellar[5]

Są wiersze, które lubię tylko w oryginale. A raczej bardziej. Czy dlatego, że jak uważał Robert Frost,  poezją jest to, co przepada w tłumaczeniu? Nie wiem. Jednakowoż, każdy język ma swoją melodię. Język polski szeleści, trzeszczy, skrzypi, trzepocze, łomocze, świszcze, gwiżdże. Inne otwierają nowe możliwości, perspektywy, odmienne odczucia. Język wpływa na sposób myślenia, odczuwania, odbierania świata, rozumowania. Struktura językowa ma tę wielką siłę, że otwiera drzwi na wszystko, pisarzowi pozostaje tylko kwestia selekcji, przez otwarte drzwi wpycha się całe brzemię doświadczeń własnych i cudzych. (Wiesław Myśliwski.)

Co ciekawe, w takim np. języku aramejskim, jak pisze Zbigniew Zbikowski, nie są potrzebne metafory, bo każde słowo oznacza to co oznacza i coś innego, i jeszcze coś, i nikt nie wie, czy mówi prozą czy wierszem, bo w każdym szczególe jest ogół i w każdym ogóle szczegół, a każdy wiersz jest prozą i każda proza poezją.

Pisanie i czytanie poezji w różnych językach to jak smakowanie różnych dań, inne kubki smakowe czy zmysły są pobudzone. Słowa mają odmienne barwy, inaczej się łączą. Stąd mam czasem problem z przetłumaczeniem własnych wierszy, które napisałam nie po polsku, nie mówiąc już o wierszach innych poetów! Nie ja jedna zresztą: Stanisław Barańczak taki podtytuł nadał swojej wybitnej książce „Ocalane w tłumaczeniu”. Tłumaczenie się z tego, że tłumaczy się wiersze również w celu wytłumaczenia innym tłumaczom, iż dla większości tłumaczeń wierszy nie ma wytłumaczenia.

Dziś można posłuchać nagrań poezji na YouTube, co szczerze polecam! Wiersz przeczytany na głos wybrzmiewa jakże odrębnie. Nabiera nowych znaczeń. To dotyczy też moich – na wieczorkach poetyckich, gdy czytały je inne osoby, zwłaszcza aktorzy lub na warsztatach na Peronie Literackim Biblioteki Kraków czy w Radiu Poznań, brzmią jak nie moje. Jakoś tak mądrzej, głębiej… (Co może być pułapką- przecież nawet książkę kucharską czy instrukcję obsługi można wyrecytować czy wyśpiewać z pasją). Niemniej, czytanie wierszy na głos, z taktem, wyczuciem, bez przesadnej ekspresji ma sens. Czytanie wierszy, czytanie wierszy,  czytanie wierszy na głos (Pory miejsc, Małgorzata  Lebda w Mer de Glace.)

Moje wiersze są raczej proste. W większości. Pozornie naiwne, ale to naiwność i niewinność odzyskana. Świadomie. Volksvagen, nie Maserati (tylko czasem zdarza się, że chcę czegoś więcej, czegoś wyszukanego i proszę oh Lord, won’t you buy me a Mecerdes Benz?[6] Potem jednak wracam do prostoty. I jest Automatic for the people[7]). Bo może Dziś potrzebny jest konkret i prostszy dostęp doń Odczarowana dorożka Odczarowany dorożkarz Odczarowany koń.( Michał Zabłocki) Przez chwilę – nie ważne, ile trwała – myślałam, że ta prostota to zarzut. Ale Wiesław Myśliwski, mistrz słowa, broni jej: moje credo pisarskie to prostota, prostota i jeszcze raz prostota. Pracuję nad prostotą języka. To jest najtrudniejszy wymóg, jaki stawia literatura – prosty język, żeby sensy, które łatwo by się powiedziało, łatwo podało w języku zintelektualizowanym, wyrazić w sposób najprostszy. Z tym, że ja raczej nie pracuję nad nią, prostota – po prostu jest. Myślę też, że osobiście nie bardzo lubię „głośne wiersze”. Takie, które krzyczą, bluzgają, prowokują. Czasem wręcz na siłę. Wolę ciche, takie, które subtelnie szepczą. Uogólniam rzecz jasna. Przecież zależy jaki to krzyk. Czy jak Muncha lub Cobaina. Czy przy torowisku. I o co. Wołanie o pomoc? Wciekłość i wrzask? Czy tylko bełkot? Tupanie nogą zbuntowanego dwu- lub nastolatka? Chęć zszokowania? Nie lubię przekleństw w poezji. Tych ropuch i węży wychodzących z ust. Czasem są jedynym, co zwraca uwagę w wierszu. Czasem tym, co ją odciąga od tego, co w nim istotne.

Skąd bierze się w nas potrzeba pisania? Jadwiga Malina „wymyśliła je sobie”. Na co to ? Na co to komu potrzebne? I tak mi się pisało. Pisało. Aż wyszło Na jakim świecie żyję. Poeta potrafi odkrywać prawdę o świecie, ludziach, potrafi przejrzeć na wskroś. Jak u Thortona Wilder’a w Naszym Mieście – poeta naprawdę żyje lub naprawdę wie, że żyje. Siostra Maria Gloria Riva, krytyk sztuki, stwierdziła, że święci i artyści widzą świat między mrugnięciami. Nieważne, że doświadczenia poety jest niewyobrażalne, pisze się wiersze i kiedy są dobre, spełniają dokładnie to niemożliwe zadanie, wyrazić niewyrażalne, nadać kształt milczeniu.
(
Robert Waldrop. )

Poeci nie robią nic innego, tylko szukają słów – mówiła Wisława Szymborska. Czasem wystarczy tylko otworzyć właściwe drzwi… When I open these doors The words they just flow They flow Easily smoothly I swim In them With them The tide Can take me far Really far Sometimes deep too The waves oh they take me They do Far Deep I like swimming in the sea of words It’s easy usually easy But the thing is to get to the shore safely To get to the shore The shore It’s never sure[8] (MP)

Dlaczego nazwałam swój pierwszy tomik „Ocalały karp”? Spotkałam się z opinią, że to mało poetycki tytuł. Możliwe. Początkowo były inne. „Mgła oddechu” albo „Mgliste jezioro”. A potem nagle, w trakcie czytania wiersza Po Pasterce drgnęłam. Karp zamachał ogonem. I wiedziałam. Skąd ta absolutna pewność? Intuicyjny wybór, a później, powoli spłynęło wytłumaczenie. Bo dzieci i ryby głosu nie mają. A to jest debiut i już mam książkę, więc mam głos. I ten karp płynie dalej na szerokie wody do ludzi i jest ocalony. I jeśli w wigilię ocalony, to jest to coś jeszcze piękniejszego, bo to sztuka ocalić karpia w wigilię, wrócić do  naiwności, zrezygnować z czegoś w imię czegoś większego. Wrócić do niewinności. Przyznać się do jednorożca. Że się go widzi w ogrodzie, jak James Thurber. Widzieć też stokrotki i sikorkę. Małą, czyli taką jaką naprawdę jest – wielką. Jeśli codzienność wydaje ci się zbyt uboga, nie wiń jej o to: wiń samego siebie, że nie dość jesteś poetą, aby dostrzec jej bogactwo. (Rainer Maria Rilke)

Są też wiersze, które działają jak przeciąg lub sprawiają , że aż się wychodzi na zewnątrz by zobaczyć co to było, jakby przemknął ktoś na gniadym koniu i zostawił tumany kurzu, albo samolot przeleciał nad głową i czasem nie wiemy dokładnie, co się z nami stało, ale jesteśmy inni, niespokojni, poruszeni, zamyśleni. Są takie teksty, które towarzyszą nam od lat. Jak mi Edwarda Stachury, (zwłaszcza te śpiewane przez Stare Dobre Małżeństwo) Madame, Z nim będziesz szczęśliwsza, Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo, Biała Lokomotywa…

i ten zapisany na ścianie mojego pokoju kiedyś: Zanurzać zanurzać się w ogrody rudej jesieni i liście zrywać kolejno jakby godziny istnienia Chodzić od drzewa do drzewa od bólu i znowu do bólu cichutko krokiem cierpienia by wiatru nie zbudzić ze snu I liście zrywać bez żalu z uśmiechem ciepłym i smutnym a mały listek ostatni zostawić komuś i umrzeć.

Księdza Jana Twardowskiego wiele, a w szczególności ten: to co nie logiczne prowadzi do wiary gwiazda co spadła z nieba dla nikogo zając co ma tylko strach swój na obronę miłość do połowy szczęście nieszczęśliwe kucyk nadziei i brudas który przyszedł powiedzieć tak zimno a Pan Jezus za lekko ubrany róża pomarszczona łabędź wiosłujący tylko jedną nogą za wielki Pan Bóg żeby wejść do głowy.

Karola Wojtyły: To Przyjaciel. Ciągle wracasz pamięcią do tego poranka zimą. Tyle lat już wierzyłeś wiedziałeś na pewno, a jednak nie możesz wyjść z podziwu. Pochylony nad lampą, w snopie światła wysoko związanym, nie podnosząc swej twarzy, bo po co – i już nie wiesz, czy tam, tam daleko widziany, czy tu w głębi zamkniętych oczu – Jest tam. A tutaj nie ma nic prócz drżenia, oprócz słów odszukanych z nicości – ach, zostaje ci jeszcze cząstka tego zdziwienia, które będzie całą treścią wieczności.

Przy okazji ileż poezji jest w biblii! I to nie tylko w psalmach! Pomyślałem: Chcę być mądrym, lecz mądrość była daleko ode mnie. Dalekie jest to, co się dzieje, niezgłębione, niezgłębione. Któż to odkryje?! (Księga Kaznodziei Salomona).

Jak wspominałam, są wiersze, które „robią mi coś w środku” i takie najbardziej lubię. Jak to się teraz modnie mówi, „robią różnicę”. Wwiercają się, przewracają świat do góry nogami współgrając z czymś wewnątrz, z naszymi odczuciami, przeżyciami, tęsknotami, lękami.  Herbsttag Rainer Maria Rilke  Herr: es ist Zeit. Der Sommer war sehr groß Leg deinen Schatten auf die Sonnenuhren, und auf den Fluren laß die Winde los. Befiehl den letzten Früchten voll zu sein; gieb ihnen noch zwei südlichere Tage, dränge sie zur Vollendung hin und jage die letzte Süße in den schweren Wein. Wer jetzt kein Haus hat, baut sich keines mehr. Wer jetzt allein ist, wird es lange bleiben, wird wachen, lesen, lange Briefe schreiben und wird in den Alleen hin und her unruhig wandern, wenn die Blätter treiben.[9]

Natchnienie. Czy jest potrzebne? Pewnie tak, jakkolwiek jest pojmowane, odczuwane – podszept z zewnątrz/wewnątrz, przechwycona myśl krążąca po świecie, przebłysk (geniuszu), wizja. W taką ciszę nic nie słyszę a wiersz sam się nie napisze Gdyby chociaż deszcz o szybę albo świerszcze…(MP)

A inspiracje? Czy prawdą jest, jak mówi Ryszard Kapuściński, że żeby napisać jedno własne zdanie, trzeba przeczytać tysiące cudzych? Nie wiem. Jestem głodna książek, tomików wierszy, kocham poezję, ale miewam czasami pewien dylemat. Chwilami. A mianowicie, boję się, że natrafię na coś naprawdę dobrego. I pożałuję, że to nie ja napisałam. Czasami tak mam, przyznaję. (Czy jest jakaś piosenka, której żałujesz, że to nie ty napisałeś? – spytano Dave’a Grohla – Tak. Happy birthday! zażartował). Ale na szczęście tylko sporadycznie. Wtedy nie czytam. Potem o tym zapominam i znowu „wpadam w ciąg”, chłonę, zachwycam się, bo oczywiście znajduję coś fantastycznego, coś do podkreślania, wypisania na ścianie, coś czego sama nie wymyśliłam. I nie mam z tym problemu. Bywa też, że czasem znajduję coś, co sama też wymyśliłam. Jak z tym toniemy to nie my. (…stoimy w miejscu po kostki w błocie tak płytko ale mimo to ten statek tonie nie chcemy nie widzimy tego protestujemy to nie my! to nie my! Toniemy. (MP) i wiersz „Błękit” Elżbiety Wojnarowskiej Dlaczego toniemy to nie my? Poraziło mnie to. Ucieszyło. Trochę przestraszyło. Z drugiej strony rozparła mnie duma. Że ja też potrafię. Co zabawne, w późniejszym czasie jeszcze dwa razy się zetknęłam z takim „tonięciem” na portalu emultipoetry. Właściwie to z tą dumą to nie jest cała prawda. Bo tak naprawdę, nie uważam, że sama coś wymyśliłam – raczej „usłyszałam” i zapisałam. Dlatego tak lubię tyle z „moich” wierszy. Stwierdzam to z całą szczerością. I skromnością (nabytą i wrodzoną) . Nie mam problemu, żeby powiedzieć, że podoba mi się ten czy tamten mój wiersz czy esej, bo kiedy już powstał, nie traktuję go jak mój, tylko jak wiersz czy esej. Osobny twór. Byt. Sądzę, że niewielka w tym moja zasługa, że jest dobry. Jest dobry przez to, o czym mówi i jak, sam w sobie. Ja tylko zapisałam to, co trzeba. Uważam po prostu, iż jest to tak, jakbym przechwyciła myśli krążące w kosmosie, złapała je w siatkę na motyle albo jak świetliki pochwyciła do słoika i mam. I świecą.  Ale nie są tak naprawdę moje, należą do wszechświata, krążą tu od zarania dziejów. Chowają się w wietrze, w strumyku, w ściekach i podziemiach. Rosną na drzewach, połyskują w siwych włosach i w młodych źdźbłach majowych traw. A ja mam tylko patrzeć, słuchać i zapisywać. Valar dohaeris [10] (MP)

A girl is no one[11] 😉

Jaką rolę gra poezja w życiu? W moim jedną z głównych. Jestem zachłanna, jeśli chodzi o książki, czytam kilka naraz – bo nie zdążę albo mam bardzo dobrą i myślę o tym, co będę czytać, jak ją skończę, jak wypełnię tę pustkę, więc zaczynam kolejną i sprawdzam, czy też jest wciągająca. Jeśli mniej, to zostaję przy niej, a tamtą zostawiam na deser… Kiedyś spytałam męża, dlaczego nie kończy książki, którą tak gorliwie czytał. „Bo się boję. Tego jak się skończy”. Ja bym jeszcze dodała – „że się w ogóle skończy”. Można bardzo zepsuć koniec. Książki, wiersza, filmu – spektakularnie jak zrobili to twórcy Gry o tron. Zakończenie wiersza -puenta, lub jej brak, wiersz otwarty – to jest sztuka. Ale często przychodzi samo… Zdarza mi się napisać wiersz, a później – bo coś mi zgrzyta – „pociąć go” i pozmieniać kolejność wersów. Żeby był dobry koniec. Bo z tym zostaje czytelnik. Z końcem. Chyba. To wpływa na ogólne wrażenie, odczucie wobec wiersza. Ale czasem jest to pierwsze zdanie. Książki też. Czasem. Dla Wiesława Myśliwskiego zawsze. Najważniejsze jest pierwsze zdanie, ono określa właściwie całą poetykę książki. I to na nie najtrudniej się zdobyć.

Pierwsze czy ostanie, ważne żeby nas ruszyło czy wręcz nami wstrząsnęło. Na tym polega rola poezji: mówić o tym, o czym inni milczą. Andrzej Sapkowski. Pisać, żeby zdziwić samego siebie, przed sobą samym /samą coś odkryć lub ukryć. Najlepszą recenzją Karpia, jaką usłyszałam, to to, że wiersze w moim tomiku, to poezja czystego nieba…, skarb delikatności (Michał Pietniewicz) a tytułowy karp symbolizuje miłość, która nie zginęła, żyje.

Nie każdy z tym się musi zgodzić, ale jeśli kilka, kilkanaście osób zgadza, to warto pisać. Ktoś powiedział też, że dzięki tym wierszom chce być lepszym człowiekiem, więcej od siebie wymagać, bardziej się starać. Dla autora to jak narzucenie płaszcza i utulenie, gdy tak czy inaczej obnaża swą duszę.

Co jeszcze mnie porusza? Niektóre sonety Szekspira. Jako nastolatka kupiłam w antykwariacie w Katowicach piękne, stare wydanie jego zebranych dzieł, ilustrowane i z naniesionymi ręcznie notatkami. Pozłacane z boku. Wydane w roku 1892 w Chicago.

Znalazłam tam sonety, z których trzy były mi tak bliskie, że nauczyłam się ich na pamięć i potrafię je  wyrecytować przebudzona w środku nocy. Sonet 43: When most I wink, then do mine eyes best see, For all the day they view things unrespected; But when I sleep, in dreams they look on thee, And darkly bright, are bright in dark directed. Then thou, whose shadow shadows doth make bright, How would thy shadow’s form form happy show To the clear day with thy much clearer light, When to unseeing eyes thy shade shines so! How would, I say, mine eyes be blessed made By looking on thee in the living day, When in dead night thy fair imperfect shade Through heavy sleep on sightless eyes doth stay! All days are nights to see till I see thee, And nights bright days when dreams do show thee me.[12]

Sonnet 44: ‘If the dull substance of my flesh were thought, Injurious distance should not stop my way; For then despite of space I would be brought, From limits far remote, where thou dost stay. No matter then although my foot did stand Upon the farthest earth removed from thee; For nimble thought can jump both sea and land As soon as think the place where he would be. But ah! thought kills me that I am not thought, To leap large lengths of miles when thou art gone, But that, so much of earth and water wrought, I must attend time’s leisure with my moan, Receiving nought by elements so slow But heavy tears, badges of either’s woe.[13]

Sonnet 64: When I have seen by Time’s fell hand defaced The rich proud cost of outworn buried age; When sometime lofty towers I see down-razed, And brass eternal slave to mortal rage; When I have seen the hungry ocean gain Advantage on the kingdom of the shore, And the firm soil win of the watery main, Increasing store with loss, and loss with store; When I have seen such interchange of state, Or state itself confounded to decay; Ruin hath taught me thus to ruminate That Time will come and take my love away. This thought is as a death which cannot choose But weep to have that which it fears to lose.[14]

Pamiętam, że w młodości wypisywałam wiersze lub ich fragmenty na ścianie. Z książki Stephena Kinga „Miasteczko Salem” ten: Czego tu szukasz, mój stary przyjacielu? Po latach spędzonych poza domem przybywasz, Niosąc ze sobą wspomnienia, Któreś przechowywał pod obcym niebem Z dala od swej ziemi (Jorgos Seferis). Kiedyś spisałam też w notesie to, co mnie najbardziej chwytało za duszę w poszczególnych wierszach polskich poetów z dwutomowej antologii poezji polskiej 1939-1988 „Od Staffa do Wojaczka”. Wyszedł z tego ciekawy, w pewnym sensie całkiem nowy poemat, zbyt długi, by go tu przytoczyć, więc wymienię tylko dwa, trzy cytaty: Nie zapomnisz, bo miłość ta da ci oczy niezwykłe i zmarszczkę (Tadeusz Gajcy). Ja to wiem, Ja jeden, bo któż by? Jak to jest, gdy się twarzą od snów kolczastych zmiętą Wyrwane nagle z dłoni rozłożonych muszli – Cudzych twarzy zmęczenie potwierdza, (…) W twarzy smutek źle spełnionych rzeczy. (Wacław Bojarski). Właściwie Bóg zamykając w piersiach ludzi kawałki nieb gwiaździstych, traw i mgieł – skazał ich na szaleństwo. (Zdzisław  Stroiński)

A może nauczyłam się pisać? Sama . Bo chciałam. Tak jak rysować. Może właśnie trzeba chcieć. Napisać wiersz to takie proste Trzeba znaleźć długopis kartkę papieru i poetę (Michał Zabłocki) – czemu nie w sobie? Pani jest poetką Pani ma tą poezję na twarzy W półuśmiechu w półsmutku W lustrzanych oczach tańczą wyrazy W pani głowie słowa robią fikołki… (MP)
Co inni mówią o sztuce pisania? Że częstokroć towarzyszy temu niemoc, że idzie w parze z weną, jak dzień i noc. Ja na to tak nie patrzę. Robię sobie przerwy. Taki niby sen zimowy, żyję sobie, chłonę świat. I przychodzi taki dzień, że siadam i piszę. Milczała wiele dni tymczasem czułość kiełkowała w majowym deszczu i porannych zamgleniach a słowa rosły w siłę dziś jej wiersz wije się jak górski strumyk uwodzi prostotą ważki metafory budzą tęsknotę podłoga powinna skrzypieć (MP) Dużo na ten temat mówi cytowany już tu wielokrotnie Wiesław Myśliwski. Jego książki powstają w sporych odstępach czasowych. Nie na kolanie na lotnisku 😉 . I są na wskroś genialne!

A tłumaczenie się z pisania? Czy jest potrzebne? Wie pan…Jestem nieszczęśliwy, kiedy muszę wyjaśniać to, co odbywa się we mnie na pół świadomie. Kiedy zaczynam ‘wyjaśniać’ staję się pustką(…) – tak Józef Czapski w Swobodzie Tajemnej. A Wiesław Myśliwski: Gdybym był w stanie odpowiedzieć w jednym zdaniu, o czym ta książka jest, to bym jej nie napisał, bo nie miałoby to sensu. Autor być może najmniej wie. (…) książkę pisze się w równym stopniu świadomie, co intuicyjnie. (…) materia prozy jest żywiołem , który często sam się pisze Pańską ręką. Poeta często sam nie wie, co miał na myśli, odkrywa to z czasem. Albo nigdy. Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las? (Wisława Szymborska). A miejsc tych może być tyle, ile słów określający śnieg jest w językach eskimoskich. Często rozumiemy wiersze nawet niezrozumiałe, przeczuwamy je. Bo w środku, mamy duszę, niezgłębioną, w środku jesteśmy baśnią… (Wiesław Myśliwski). Interesujące i inspirujące są spotkania  z czytelnikami, rozmowy o własnej poezji. Znów wiem trochę więcej o sobie, o Was. Więcej o książce, którą napisałam– Jadwiga Malina. Ilu czytelników, tyle interpretacji? Czytający nakłada na wiersz swój filtr, swoje okulary. David Bowie w jednym z wywiadów powiedział, że czasem interpretacja utworu jest ciekawsza niż sam utwór. A propos, ileż poezji jest w niektórych tekstach piosenek! Co w połączeniu z muzyką sprawia, że można doświadczyć prawdziwej głębi. Jak w Opowieści zimowej zespołu Armia: Jest w lesie ptak na wieży dzwon Jest w lesie ptak na wieży dzwon Jak dotąd tylko ja jak dotąd tylko Ty Jak warto żyć gdy serce drży W zimową noc niech nie wie nic Zły Czy ryby jeszcze drżą w oceanie Czy wiatr się zrywa czy bije dzwon Czy przyjdziesz znów daleko stąd Czy będę jeszcze Twoim przyjacielem I skąd ten blask ten w dali ptak Skąd w białej mgle zniszczony płaszcz Nie mogę znieść Nie mogę Ci nic powiedzieć (…) Czy Little wing Jimiego Hendrixa: Well she was walking thru the clouds With a circus mind that’s running wild Butterflies and zebras and moonbeams and fairy tales (that’s all she ever thinks about) Riding with the wind When I’m sad she comes to me With a thousand smiles she gives to me free It’s alright, she says, it’s alright Take anything you want from me, anything Fly on, Little Wing[15]

Że przytoczę tylko te dwa przykłady! Dobry wiersz jest gorszy od dobrej piosenki chyba że sobie resztę dośpiewasz (MP)

Ocalanie karpia nie jest łatwe. Pamiętam te trudne rozmowy przy wannie. Tak, ja zawsze rozmawiałam z pływającymi w wannie karpiami, głaskałam je z czułością. Na resztę – jako dziecko nie miałam wpływu. Ale było też rozdarcie. Bo to jedna ze smaczniejszych potraw wigilijnych… Ocalić karpia, to jak zostawić wolne miejsce przy stole, ale tak naprawdę.
Nie symbolicznie. Cokolwiek to znaczy. Pamiętam z dzieciństwa piękną książkę O małym rybaku i wielkim leszczu. Nawet nie wiem jak ją opowiedzieć- trzeba przeczytać. Nie jest długa. Wyciska łzy, dobre łzy. Nie tylko z łagodnego oka. Z ostrego też.[16] Motyw ryby jest u mnie
i chrześcijański i ten z dzieciństwa. Słowa płyną. Rzeką życia. Trzeba je wyłowić. Zapisać. Ocalić. Znów skojarzenie: A River Runs Through It, polski tytuł Rzeka życia. Też można opowiedzieć, ale lepiej zobaczyć ten film samemu. Motyw łowienia ryb, rodziny, życia. Piękny obraz. Woda. Ja chyba trochę leję wodę – Kolejny tom, który chciałabym wydać ma tytuł Łódki z kory..

Są (a ścisłej mówiąc – ich nie ma) wiersze stracone – pomyślane, ułożone w głowie, przeważnie wieczorem, przed zaśnięciem, niezapisane – bo będę rano pamiętać. A jednak nie. Nocą przychodzą wiersze Rano uciekają jak spłoszone sarny A takie były piękne Tylko kto mi uwierzy na słowo którego nie ma? (MP)

Jest ( albo jej nie ma) praca nad wierszem. Miło i słodko jest mówić znajomym, że w piątek o godzinie 24.45 wstąpił w nas duch wieszczy i jął szeptać nam do ucha rzeczy tajemne z takim zapałem, że ledwie można było nadążyć z pisaniem. (Wisława Szymborska)

Niektórzy skracają, zmieniają. Ja jedne zostawiam, inne obrabiam, ale nie traktuję tego jak pracy, raczej zabawę. Przyjemność. Najbardziej lubię taką ‘pracę’ nad esejami. ‘zamienianie obojczyków na złote sploty; (Kiedyś zdaje się przeczytałam coś takiego w wypowiedziach Wisławy Szymborskiej , ale nie potrafię już tego odnaleźć, żeby zweryfikować. ) lub na odwrót. Bo czasem trzeba prosto i dosadnie. Lubię też skracać pisząc drabble, kiedy to potrzebuję tylko/aż 100 słów lub propozycje do wyświetlenia na Brackiej w Krakowie, gdzie limit jest 5 wersów po 30 znaków.  Wiersze na murach są dobre, dla tych, którzy lubią liczyć się ze słowami. (MP) Trzeba dużo czytać, zachwycać się, nie bać. A potem pisać swoje. Po swojemu. Czy można być zazdrosnym o dobre wiersze? Może i tak. Ale po co? Trzeba zaufać sobie i słowom. Poezja może wywieźć na manowce. Ale za to jakie? ! Cudne, cudne manowce! (Edward Stachura). Poeta przeżywa wszystkie pory roku bardzo intensywnie. Czasem naraz.(MP)

Jeszcze poezja nie zginęła. Któryś raz już czytam to tu i tam. To prawda. Nie zginęła… Nie sądzę, że jest jej to pisane, że się tak wyrażę. Jak powiedziała Jadwiga Malina: W czasach permanentnego przekłamania, wszystkowiedzących mediów, zalewu informacji, wiersz staje się miejscem szczerego spotkania. Utrwala stan ludzkiego ducha. Dopuszcza do głosu uczucia. Daje świadectwo. Poezja współczesna jest przebogata. Mamy do niej łatwiejszy dostęp, także dzięki mediom, internetowi. Choć i tak wolę słowo pisane. Książka w dłoni to jak skarb, można ją powąchać, czy wręcz przytulić. Poczuć. Na jednym z moich regałów są min. Beata Kurek,  Joanna Pawlik,  Żaneta Gorzka, Mira Szychowiak, Krzysztof Lisowski, Eryk Ostrowski, Eligiusz Dymowski, Jacek Bierut, Elżbieta Wojnarowska, Michał Zabłocki, Bożena Boba,Dyga, Zygmunt Ficek, Józef Baran, Adam Ziemianin, Jadwiga Malina, Małgorzata Lebda, Tomasz Ważny, Marzena Dąbrowa Szatko, Szczęsny i Barbara Wrońscy, Karol Maliszewski, Agnieszka Kłos. To oczywiście nie wszyscy-zaledwie jedna półka, ale chciałam tylko zasygnalizować wielość, różnorakość i bogactwo współczesnej poezji.  Zdaniem Piotra Kani, dyrektora GOK w Borzęcinie- organizatora Małopolskiej Nagrody Poetyckiej Źródło. (…) dobra poezja nigdy się nie kończy.  Pozwala  znaleźć przepis na lepsze życie, w skomplikowanym świecie. Ubierane w formę i środki artystycznego wyrazu myśli przelewane na papier, (…) stają się tu poetyckim dziełem, które sprawia, że zagłębiamy się w siebie, otaczającą rzeczywistość i skłaniają do poszukiwania sensu życia w codzienności. 

Wiersz bywa podaniem ręki, klepnięciem w ramię, walnięciem w głowę, bywa muśnięciem. Kamieniem milowym. Potrafi zdziałać cuda. Zmienić kogoś na lepsze, przenieść górę. Czytajmy! Piszmy! Proza i poezja to dawki lekarstw. Uzdrawiają to pęknięcie, któremu ulega wyobraźnia z winy rzeczywistości. (Jeanette Winterson). Poezja ma sens. Wierszem można załatać dziurawy dach. Lub serce. Czy skarpetki. Jak zauważył  Julian Tuwim Poezja jest to, proszę panów, skok, skok barbarzyńcy, który poczuł Boga!  And let it be, let it be![17]

[1] MP- Magdalena Podobińska

[2] W lasach głęboka, piękna zima, Lecz ja obietnic mam dotrzymać I wiele mil przejść, zanim zasnę, I wiele mil przejść, zanim zasnę. (przekład: Ludmiła Maria Marjańska)

[3] Nikt nie słyszał zmarłego, A mimo to charczał z mozołem: Byłem dużo dalej od brzegu, niż sądziliście I nie machałem, tylko tonąłem. (przekład: Agnieszka Pokojska)

[4] Zamilkł po tej odpowiedzi i wciąż siedzi, i wciąż siedzi, Na Pallady biuście bladym; nad nim lampy złota kruż. Szklanym wzrokiem w dal wpatrzony, niczym demon rozmarzony; Na podłogę cień dziobaty rzuca lampy złota kruż, Cień, co duszę mą nieszczęsną, jak posępny srogi stróż, Więzić będzie – zawsze już. (Przekład: Jolanta Kozak)

[4] My, wydrążeni ludzie My, chochołowi ludzie Razem się kołyszemy Głowy napełnia nam słoma Nie znaczy nic nasza mowa Kiedy do siebie szepczemy Głos nasz jak suchej trawy Przez którą wiatr dmie Jak chrobot szczurzej łapy Na rozbitym szkle W suchej naszej piwnicy (Przekład: Czesław Miłosz)

[6] O panie, może kupisz mi Mercedesa? (Piosenka Janis Joplin)

[7] Tytuł płyty REM nawiązujący do sloganu używanego przez restaurację w Athens, „Automatycznie dla ludzi”

[8] Kiedy otwieram te drzwi słowa po prostu płyną płyną łatwo płynnie pływam w nich z nimi przypływ może zanieść daleko naprawdę daleko czasami też głęboko fale, och, one mnie zabierają naprawdę daleko głęboko lubię pływać w morzu słów to jest łatwe zwykle łatwe ale chodzi o to aby bezpiecznie dotrzeć do brzegu aby dostać się do brzegu  do brzegu to nigdy nie jest pewne

[9] Dzień Jesienny Rainer Maria Rilke Panie: już czas. Tak długo lato trwało. Rzuć na zegary słoneczne twój cień i rozpuść wiatry na niwę dojrzałą.  Każ się napełnić ostatnim owocom; niech je dwa jeszcze ciepłe dni opłyną, znaglij je do spełnienia i wypędź z mocą ostatnią słodycz w ciężkie wino.  Kto teraz nie ma domu, nigdy mieć nie będzie. Kto teraz sam jest, długo pozostanie sam i będzie czuwał, czytał, długie listy będzie pisał i niespokojnie tu i tam błądził w alejach, gdy wiatr liście pędzi.( Przekład: Mieczysław Jastrun)

[10] Wszyscy muszą służyć (Gra o tron)

[11] Dziewczyna jest nikim (Gra o tron)

[12] Chcąc widzieć, oczy zaciskam boleśnie; Za dnia tonęły w zwykłej przeciętności, Lecz kiedy usnę, widzę ciebie we śnie, Gdy mrocznym blaskiem jaśniejesz w ciemności. Ach, skoro cienie cień rozjaśnia lśnieniem, Jak jasnym w jasny dzień będzie widokiem Twa piękna postać, której jesteś cieniem, Tak jaśniejącym przed uśpionym okiem!
Ileż by szczęścia me oczy zaznały, Widząc twą piękność podczas dnia żywego. Gdy martwą nocą cień niedoskonały Tkwi w ślepych oczach ciężkiego snu mego! Dzień będzie nocą, póki nie przybędziesz,
Noc dniem, gdy we śnie ze mną znowu będziesz.

[13] Je­śli­by my­ślą było cięż­kie cia­ło, Czem mi prze­strze­nie? Jać­bym nie dbał o nie! Nic­by mnie w dro­dze wstrzy­mać nie zdo­ła­ło, Ze stron naj­dal­szych mknął­bym ku twej stro­nie! Cóż, choć­by na­wet gdzieś na krań­cach świa­ta
Sta­ła ma sto­pa, od cie­bie z da­le­ka? Myśl po­nad lądy i mo­rza ula­ta, Jak po­my­śle­nie samo, tak ucie­ka!
Ach! myśl za­bój­cza spra­wia mi ka­tu­sze, Żem nie jest my­ślą, lecz z gli­ny i wody; Na czas do­god­ny z bólem cze­kać mu­szę, By mi usu­nął dłu­gich mil prze­szko­dy. Cóż mi w tych cięż­kich ży­wio­łach się mie­ści, Prócz łez, tych zna­ków mej i twej bo­le­ści?

[14] Wi­dząc jak ręce Cza­su ni­we­czy­ły Zmar­łe­go świa­ta ma­je­stat wspa­nia­ły, Jak zam­ki z zie­mią zrów­na­no, jak bry­ły Spi­żu w ludz­kie­go gnie­wu skrach stop­nia­ły —Jak mo­rze głod­ną swą pasz­czę­ką chło­nie Kró­le­stwa lądu płasz­czy­znę bo­ga­tą, Jak na rzecz brze­gów tra­cą grunt swój to­nie, Jak się na­wza­jem ko­rzyść mie­nia z stra­tą — Wi­dząc, jak świat ten jest li prze­mian rzę­dem I jak te wresz­cie mu­szą dojść do zgu­by, Czu­ję, na­uczon tym bo­le­snym wzglę­dem, Że pa­stwą cza­su bę­dzie i mój luby! Śmier­cią jest myśl ta, łzą za­le­wa du­szę, Że to, co moje, prze­cież stra­cić mu­szę… (Jan Kasprowicz)

[15] Więc przechadzała się pośród chmur Z cyrkiem nieokiełznanych myśli Motyle i zebry, światło księżyca i baśnie (to wszystko, o czym kiedykolwiek myśli) Szybując z wiatrem. Kiedy jestem smutny, ona przychodzi do mnie Z tysiącem uśmiechów, które daje mi za darmo Wszystko w porządku, mówi, jest w porządku Weź ode mnie cokolwiek zechcesz, cokolwiek Leć dalej, Małe Skrzydło (tłumaczenie z internetu)

[16] Wszyscy mamy jedno oko łagodne i smutne i drugie twarde i jasne” (George David Roberts, Cień góry)

[17] Niech tak będzie, niech tak będzie! (piosenka The Beatles)

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

PODZIEL SIĘ

Do góry