Literatura świdnicka

Wojciech Koryciński
Świdnicki mikrokosmos literacki
(po 2010 roku – perspektywa ironiczno-socjologiczno-literacka)

Wstęp. Świdnica jest miastem, które zamieszkuje około 60 tys. mieszkańców – i tak jak w przypadku innych średnich miast polskich – jest to stan wirtualny, bo znaczna część zameldowanych w rzeczywistości dorabia się na Wyspach i nie myśli o powrocie, w tym spora część mojej najbliższej rodziny (władze miasta triumfują, że zatamowały odpływ młodych). Świdnica jest miastem – tak jak w przypadku innych średnich miast polskich – które się „wykrwawia”: tu spędzasz czas do skończenia szkoły średniej (chyba że przejmie Cię prominentne liceum z Wałbrzycha lub Wrocławia-ale oni też nie mają jakiejś wizji typu współpraca z „NASA”), a potem ewentualnie powracasz jako emeryt, by dokonać żywota jak Niemcy w sympatycznym Goerlitz (władze miasta powinny przemyśleć tę opcję jako strategię rozwoju). Ale, drogi Czytelniku, pamiętaj – nie o tym jest ten esej.

Ja, rocznik 79, po studiach polonistycznych dostałem pracę w świdnickim liceum (przypadek – choroba innego polonisty; nie było etatu dla polonisty w całym mieście – szukałem, a we Wrocławiu, bo chodziłem z CV w ręku do sekretariatów wielu szkół – dostępne było pół etatu). Kształcę zatem w Świdnicy młodych, którzy odpływają – i mam (nie)jasne przeczucie (rocznik 79), że mogą mieć rację (ja w ich wieku myślałem inaczej).

Chciałem więcej (to był czas, że wykształcenie było przepustką – do czego?) – doktorat na U Wr., ale po dwóch latach się poddałem (brak wiary we własne siły, pogodzenie się z sytuacją na rynku pracy, wiara w misję nauczycielską). To poddanie, jak oceniam obecnie, to może ewidentny sukces (z perspektywy tego, co dzieje się w szkolnictwie wyższym, i na każdym innym etapie szkolnictwa – im wyższe wykształcenie, tym trudniej na rynku pracy). Ale nie o tym jest ten esej. Nie o tym jest ten esej.

Pracując w Świdnicy jako polonista, zagraniczne podróże i międzynarodowe stypendia zamieniłem na podróże w czasie, penetrując przeszłość literacką Świdnicy. Im głębiej brnąłem w przeszłość, tym bardziej chciałem, by współczesność w jakiś sposób tę historię wzbogaciła. I tak zaczęła się przygoda z pogłębianiem wiedzy o literackiej Świdnicy (jeśli ktoś jest zainteresowany: http://um.swidnica.pl/media/Encyklopedia/rozdzia%C5%827.pdf). Kolejny etap to Świdnickie Środy Literackie (http://um.swidnica.pl/media/cz_VII.pdf; „Pomosty. Dolnośląski Rocznik Literacki” 2016, s. 224), a następnie próba opisywania, co wydarzyło się w mieście, poznawanie osób, które współtworzyły świdnicką kulturę po 45 roku i współpraca ze świdnickimi instytucjami (Świdnicki Ośrodek Kultury, Towarzystwo Regionalne Ziemi Świdnickiej, Miejska Biblioteka Publiczna, Biblioteka Pedagogiczna i.in.).

 

Książki. Oczywiście najważniejsze są książki. Cokolwiek by się wydarzyło, zawsze najważniejsze są wydane książki – to przecież ewidentny ślad obecności autora, jego indywidualnego głosu, którego nikt nie jest w stanie zatrzeć. W Świdnicy ten głos jest widoczny. Prześledźmy wydane książki w ostatniej dekadzie (alfabetycznie-autorami): Maciek Bielawski „Twarde parapety” (2016), Bartosz Czarnotta „Ferma formy” (2015), Barbara Elmanowska „Próby generalne” (2014), Jarosław Mariusz Gruzla „Wersety o Nieograniczoności” (2010), Tomasz Hrynacz „Prędka przędza” (2010), „Przedmowa do 5 smaków” (2013), „Noc czerwi” (2016), Leszek Florek „Błąd paralaksy” (2015), „Tak myśli-cielsko” (2017), Wojciech Koryciński „Tajemnice ulicy Pańskiej” (2010), „Niebieskie Zakony” (2013), Joanna Lasocka „Wiersze Przedwczesne” (2012), Ryszard Latko „Miłość w czasach komuny” (2015), Mariola Mackiewicz „Koniec świata zapachów” (2017), Antoni Matuszkiewicz „Opisanie małego świata” (2011), Anna Maria Micińska „Problemy współczesnej ornitogamii” (2016), Krzysztof Polaczenko „Wanna” (2014), Mirosław Sośnicki „Możiburki dwa” (2011), Tomek Tryzna „Blady Niko” (2010), Teresa Wagilewicz „Widok 21” (2012), Mateusz Witkowski „Brzydkie wiersze” (2010), Grzegorz Woźny „Landszaft” (2010), „Nit” (2011), „Miejsca stojące” (2013), „Chlebem nie popchniesz posiłku” (2015).

Czy to mało, czy dużo – jak na średnie miasto, które się „wykrwawia”?

 

„Na władzę nie poradzę”. Kiedy przychodzi się z pewnymi, konkretnymi pomysłami do władz miasta albo do dyrektorów instytucji kulturalnych, słyszy się, że idea jest intrygująca, ale niestety samorząd nie stać na jej realizację (to wersja uprzejma – bo nierzadko w ogóle nie ma dla literatów czasu albo urzędnicy ziewają w trakcie spotkania; no i trzeba uderzyć się w pierś – my też nie jesteśmy bez winy, bo często jesteśmy nieprzygotowani i chaotyczniJ). Co wtedy zrobić? Pewnie nic. Ale czasem zdarza się, że pewne pomysły mogą być zrealizowane i urzędnicy pomogą (i to nie tak, jak wiele osób sądzi, z pomocą tzw. „pleców”)

W Świdnicy został zrealizowany projekt Barbary Elmanowskiej – „Czarny Pegaz”- pierwszy w powojennej historii naszego miasta przewodnik po grobach zmarłych artystów i ludzi związanych z polską kulturą. To ważna inicjatywa, gdyż otwiera szereg możliwości w aspekcie realizacji projektów w przestrzeni turystyki, jak i edukacji.

Kolejnym pomysłem, który dostał akceptację władz, jest subiektywny przewodnik śladami świdnickiej fotografii i literatury – „Czułe miejsca” – czekamy na jego realizację w przyszłym roku.

 

Imprezy. W Świdnicy są organizowane trzy imprezy literackie: Świdnickie Środy Literackie od 2006 r. (Świdnicki Ośrodek Kultury), Biesiada Literacka od 2008 r. (Miejska Biblioteka Publiczna) oraz Cztery Żywioły Słowa od 2001 r. (Świdnicki Ośrodek Kultury). Może ktoś był, może ktoś słyszałJ. Wszystko dostępne w necie. Zapraszamy na kolejne edycje.

 

Spacery literackie. Coraz częściej dla entuzjastów literatury w ramach wyżej wymienionych imprez organizowane są spacery tematyczne (np. Miasto jako tekst „Biesiada Literacka”; Plotka o Świdnicy literackiej „Czas na Teatr”; Czarny Pegaz – spacer śladami zmarłych literatów i artystów związanych ze świdnicką kulturą (Cztery Żywioły Słowa); Spacer śladami bohaterów świdnickich powieści historyczno-kryminalnych „Tajemnice ulicy Pańskiej” i „Niebieskie Zakony”).

 

Stypendia. Od wielu lat można składać wnioski na stypendia artystyczne. I świdniccy literaci z tego korzystają, na tyle skutecznie, że zdominowali reprezentantów innych dyscyplin sztuki. Nie jest to łatwe wśród twórców, ale w środowisku literackim udało się stworzyć pewien rodzaj współpracy polegający na przekazywaniu sobie informacji, udostępnianiu wniosków i swoich doświadczeń. Dorocznie władze miasta przyznają do 5 tys. zł na rok dla jednej osoby (od 1 do 3 osób otrzymuje corocznie takie stypendium). Nie są to kokosy i złośliwi mogą powiedzieć, że władza opędza się od artystów, rzucając ochłap – ale z drugiej strony: stań w szranki i zadziałaj, pokaż, co potrafisz. Pokażesz, że masz coś do powiedzenia – na pewno o tobie będą pamiętać. Jestem tego przykładem.

Wśród tych, którzy w ostatniej dekadzie otrzymali stypendia są: Wojciech Koryciński (powieść „Tajemnice ulicy Pańskiej” – 2010 r. – pomogła mi przygotować wniosek i złożyć go świdnicka poetka Teresa Wagilewicz, takie stypendium otrzymała rok wcześniej na napisanie Świdnickich Baśni), Karolina Moroz (cykl wywiadów – „Świdnica oczami obcokrajowców” – 2011 r.), Wojciech Koryciński (powieść „Wieża” – 2013 r.), Leszek Florek (poetycki zbiór fraszek filozoficznych „Tak myśli-cielsko” – 2017 r.), Grzegorz Skoczylas (tomik poetycki „Partia szachów” – 2018 r.)

 

Nagrody. Doroczna nagroda za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury przyznawana od 2000 r. przez prezydenta miasta to nagroda, którą władze miasta otwierają w Świdnicy sezon kulturalny (czas napuszenia, ubrania wyszukanych kreacji, tzw. „pokazania się” w małomiasteczkowym wykonaniu, rzeźnia estetyczna – wszyscy uciekliby, gdyby nie darmowe jedzenieJ – w dużych miastach jest jeszcze gorzej).

Od początku przyznawania nagrody tylko jeden literat został jej laureatem – Mirosław Sośnicki (2005 r.). Kolejna dekada obfituje już w wielu reprezentantów literatury: Wojciech Koryciński (2011 r.), Tomasz Hrynacz (2014 r.), Ryszard Latko (2015 r.), Barbara Elmanowska (2017 r.)

 

Turnieje. Świdniczanie często byli laureatami turniejów literackich. Nie jest to przypadek, raczej wynik współpracy, której efektem jest czynny udział w życiu literackim Dolnego Śląska, a przykładami tego udziału mogą być: aktywizacja świdnickiego środowiska literackiego w sferze działań literackich organizowanych przez Stowarzyszenie Pisarzy Polskich w Ogólnopolskich Konkursach Literackich – im. Rafała Wojaczka i Wiosny Poetów (świdniccy autorzy zdobywali na tych konkursach szereg nagród: Anna Micińska – II nagroda w Wiośnie Poetów w 2015 r., III nagroda w Turnieju im. R. Wojaczka w 2015 r.; Natalia Waligóra – III nagroda w Turnieju im. R. Wojaczka w 2016 r., Paweł Buczma – III nagroda w Wiośnie Poetów w 2016 r., wyróżnienie w Turnieju im. R. Wojaczka w 2016 r.; Mateusz Andrzej Masłowski – wyróżnienie w Turnieju im. R. Wojaczka w 2016 r.)

 

 

Powyższy esej jest w pewnym sensie kontynuacją artykułów, które pojawiły się w „Rozkładzie jazdy. 20 lat literatury Dolnego Śląska po 1989 roku” oraz na portalu „dolnoslaskosc.pl”

 

PODZIEL SIĘ

Do góry