DSC_0011

Grzegorz Hetman
Polska poezja jedzie na Euro

Bardzo chciałbym się mylić, ale kiedy ten numer „Red.a” trafi do Państwa rąk, reprezentacja Polski najprawdopodobniej będzie już miała za sobą trzymeczową przygodę z Euro 2008.
Zapewne jeszcze tu i tam, w niejednym polskim domu, w oknie czy na balkonie, da się dostrzec biało-czerwoną flagę; zapewne gdzieś na ulicy, w gwieździstą letnią noc, jakiś sznaps-baryton zawoła: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!” albo „Już za dwa lata – Polacy mistrzami świata!”. Zapewne też dziennikarze – od tego przecież jest piłkarski sezon ogórkowy – zajmą się giełdą trenerską i wietrzeniem składu, a kibice znów zaczną marzyć, co to będzie: w najbliższym meczu, w kolejnym losowaniu, w następnych eliminacjach… Co będzie i co by być mogło.
No właśnie – spróbujmy sobie wyobrazić, co by być mogło, gdyby na Euro, zamiast piłkarzy i Beenhakkera, pojechała reprezentacja złożona z tzw. współczesnych polskich poetów. Powszechnie przecież wiadomo – i to niekoniecznie z literackich deklaracji – że ludzie pióra w dużej mierze piłkę nożną lubią i piłką nożną się interesują. I choć obie dyscypliny mają ze sobą wiele wspólnego, to jednak istnieje między nimi pewna fundamentalna różnica – futbol to gra zespołowa, poezja zaś – cóż, stanowi dyscyplinę wybitnie samotniczą. W związku z czym zgromadzenie kadry polskich poetów w jednym miejscu i czasie, we wspólnym celu, ich zmuszkieteryzowanie i odpojedynczenie – mogłoby się okazać zadaniem niezwykle trudnym, być może niewykonalnym.
Gdyby jednak znalazł się sprawny menedżer… Nie, nie trener pouczający o rzemiośle, dyscyplinie taktycznej itp. sprawach (wszak poeci to najczęściej nękane lękiem przed wpływem indywidua), ale właśnie menedżer, który potrafiłby namówić, przekonać, zmotywować. Zakładając, że taki ktoś by się znalazł, wówczas – jako kibic piłki i poezji – meczową osiemnastkę widziałbym (kierując się przy tym zarówno potencjalnymi wyborami menedżera, jak i własnymi sympatiami) mniej więcej tak:

Ustawienie: (jednak) klasyczne (choć ofensywne) 4-4-2
Kapitan: Bohdan Zadura
Menedżer: Artur Burszta

Bramkarz:
Krzysztof Siwczyk. Obdarzony dobrymi warunkami fizycznymi, wysoki i skoczny (co zademonstrował m.in. skokiem z drugiego piętra w filmie Wojaczek). Urodzony w Knurowie, mieście, gdzie swoje pierwsze bramkarskie szlify zdobywał Jerzy Dudek. Siwczyk jest także – choć w przypadku bramkarza umiejętność to raczej mało praktyczna – dobrym żonglerem.

Obrona: takim osiągnięciem nie może pochwalić się (przynajmniej na razie) nawet słynne Milan Lab. Średnia wieku w tej formacji wynosi prawie 56 lat!
OL: Jerzy Jarniewicz. Problem z obsadą lewej flanki znany jest kibicom nie od dziś. „Dżej-Dżej” to co prawda gracz solidny, zrównoważony i odpowiedzialny, jednak jak na bocznego obrońcę nieco zbyt zachowawczy i mało ofensywny. Poza tym trudno w jego grze doszukać się mankamentów, ale też i trudno za coś szczególnie go wyróżnić.
OŚ: Bohdan Zadura i Piotr Sommer. Najbardziej doświadczeni zawodnicy w kadrze. Grają razem co najmniej od czasów Ryszarda Kuleszy (patrz wspomnienia Zadury z jednego ze zgrupowań kadry: 1 VIII 1979 7.45–22.45 Czternaście godzin z Piotrem Sommerem). Wychowani na anglosaskiej myśli szkoleniowej. Świetni w odbiorze, mają jednak skłonność do przetrzymywania piłki, zwalniania gry i długiego wymieniania podań między sobą.
OP: Zbigniew Machej. Zawodnik o najwyższej w drużynie średniej celnych zagrań. Typ ryzykanta ze skłonnością do rozweselających kiwek na własnej połowie. Choć czasami gra na pograniczu faulu, to poza boiskiem cieszy się opinią dżentelmena i dyplomaty.

Pomoc: Kreatywny środek, dynamiczne skrzydła. To głównie ci piłkarze tworzą styl gry drużyny.
LP: Darek Foks. Mówi się o nim, że ma oko, jest cwany i dużo biega. Kiedyś pracował jako stolarz, podobno miał też zostać grabarzem, ale ostatecznie zdecydował się na nieco inny rodzaj kopania. Od wielu lat używa kilku wciąż tych samych zwodów, którymi jednak cały czas skutecznie ośmiesza rywali.
PŚ: Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki. Nieobliczalny: swoimi opanowanymi do perfekcji kółeczkami z piłką przy nodze oraz balansem ciała potrafi wkręcić rywala w ziemię, ale zdarzają mu się też łatwe straty i zagrania „z Zidane’a”. Świetnie zmienia tempo i przenosi ciężar gry z jednej strony boiska na drugą.
PŚ: Andrzej Sosnowski. Nienaganny technicznie rozgrywający. Uwielbia błyskotliwe dryblingi, zarówno wzdłuż boiska, wszerz, jak i poza nim – które jednak z punktu widzenia podstawowych zasad futbolu są zupełnie bezproduktywne (w czym przypomina nieco Al Saadi Kadafiego). Jedni uwielbiają go za widowiskową grę, inni mają mu za złe, że w ogóle nie strzela bramek. Sosnowski jest bowiem zagorzałym przeciwnikiem piłkarskiej teleologii i twórcą stylu określanego mianem non goal oriented game.
PP: Wojciech Wencel. Podpora i przedmurze reprezentacji. Bardzo ofensywnie usposobiony skrzydłowy, obdarzony silną prawą nogą. Braki w wyszkoleniu technicznym nadrabia determinacją i tzw. ciągiem na bramkę. Lubuje się w długich lobach, po których – zdarza się – piłka nie spada już na ziemię.

Atak. Mało oryginalne zestawienie – stary lis i młody wilczek.
N: Marcin Świetlicki. Spuchnięty, utyty i posiwiały – ale ciągle skuteczny. Nie absorbuje obrońców – ale zwykle jest tam, gdzie nikt go się nie spodziewa. Nie walczy o piłkę – ale ta znajduje go sama. Podczas jednej z wewnątrzsparingowych utarczek z Wojciechem Wenclem miał sformułować eksplicytnie swoje piłkarskie credo: Jestem stary. Nie dyskutuję, strzelam.
N: Jacek Dehnel. Bardzo ambitny i pracowity. Często zostaje po treningach, by ćwiczyć stałe fragmenty. Dużo biega, potrafi dobrze się ustawić i grać bez piłki. Zna na pamięć wszystkie zagrania z ABC młodego piłkarza Jerzego Talagi. Ma też skłonność do wdawania się w dyskusje z sędziami i, co ciekawe, wielu z nich udało mu się już przekonać do zmiany decyzji. Obok Krzysztofa Siwczyka uchodzi za najprzystojniejszego w drużynie.

Rezerwowi:
MLB. Joker. Niebywale wszechstronny: potrafi znaleźć się w kilku miejscach jednocześnie, a w razie potrzeby upodobnić się do dowolnego obiektu, np. piłki, gwizdka czy boiska. A także do bramki i bramkarza.
O: Wojciech Bonowicz. Rosły, silny, dość zwrotny. Na obrońcę jednak – mimo budzącej respekt fizjonomii – zdecydowanie zbyt łagodny.
O: Krzysztof Koehler. Miał dłuższą przerwę w występach i właściwie nie wiadomo, czego można się po nim obecnie spodziewać.
P: Adam Wiedemann. Utalentowany, ale leniwy. Wydaje się jednak, że jego talent jest predyspozycją wynikającą z tegoż właśnie lenistwa.
P: Tomasz Różycki. Solidny rzemieślnik, a zatem gracz bardziej w typie Garguły niż Gerarda. Świetnie się zapowiadał, ale od pewnego czasu nie czyni zauważalnych postępów.
P: Marcin Sendecki. Coraz mniej kolegów potrafi połapać się w – skądinąd intrygujących – zagraniach tego zawodnika. Nigdy nie wiadomo, gdzie po jego podaniu znajdzie się piłka i dlaczego akurat tam.
N: Jacek Podsiadło. Do niedawna siła napędowa formacji ofensywnej. Zmiana taktyki reprezentacyjnej z modelu wyspiarskiego (kick & run) na bardziej kombinacyjną pozbawiła go miejsca w pierwszym składzie.
Możliwości i umiejętności tej drużyny są więc – jak widać – naprawdę duże, choć należy też uczciwie zaznaczyć, że jej szanse na mistrzostwo Europy i ewentualne dalsze sukcesy trudno w tej chwili przewidzieć (dochodzi tu bowiem szereg innych innych czynników, takich jak np. nastawienie psychiczne, przygotowanie motoryczne, forma w danym dniu itp.). Gdyby jednak przyszło co do czego – bez wahania postawiłbym dwójkę u buka, że w tym składzie awansują co najmniej do ćwierćfinału.

PODZIEL SIĘ