Wiele razy nie rozumiałem Nawałki, a potem się okazywało, że widział i wiedział coś, czego ja nie widziałem i nie wiedziałem. Wyniki były po jego stronie. Szacunek i pewnie nawet coś w rodzaju miłości zasłużone. Choćby sprawa wszczepienia w reprezentację kręgosłupa Górnika Zabrze (Pazdan, Mączyński, Milik). Choćby sprawa wrzucania na lewą obronę prawych obrońców (Jędrzejczyk, Bereszyński) lub cofnięcia na nią skrzydłowego (Rybus). Albo odgrzebanie i reaktywacja dziadka Mili na mecz-symbol i sukces wręcz historyczny. Tego Nawałce nikt nie zabierze, nawet Senegal. Zrobił coś, co zostanie w pamięci. Ten katalog jest dłuższy, ale to były najbardziej spektakularne z niezrozumiałych decyzji Nawałki-wizjonera. To były posunięcia porównywalne z wstawieniem przez Kazimierza Górskiego na newralgiczną pozycję w najważniejszych meczach żółtodzioba Żmudy.
Aż przyszedł Mundial w Rosji. Nawałka chyba wszystkie kluczowe decyzje podjął źle. Trudno zrozumieć, dlaczego tak wiele razy się pomylił? I to już na etapie przygotowań do przygotowań. Testowanie gry trójką stoperów od jesieni zeszłego roku było ciekawe. Wnioski były jasne. W tym (trudno już mówić, że nowoczesnym) systemie traciliśmy większość swoich najważniejszych atutów. Nawałka na najważniejszy mecz (pewnie w całym swoim życiu) wyszedł właśnie tak. W dodatku trójką, która nigdy wcześniej ze sobą w tej konfiguracji nie grała. W tak nowej konfiguracji Nawałka zestawił też piątkę z pomocy i dwójkę w ataku. Ciekawe, prawda? Dlaczego?
Poza Glikiem wszyscy nasi dotąd podstawowi zawodnicy byli zdrowi. Glik, jak sie okazało, również był gotowy do gry, bo jednak zagrał ostatnie piętnaście minut. Skąd ten bałagan? Niby znamy odpowiedź. Trzeba było zareagować na katastrofę z pierwszego meczu. Ale co było przyczyną tej katastrofy? Brak Glika? To przez brak podstawowego obrońcy Nawałka wyszedł na ten mecz bez drugiego defensywnego pomocnika i kompletny bałagan w ustawieniu? Nie da się tego zrozumieć.
Co z naszym liderem? Człowiekiem, który aspirował do przebudowania listy najlepszych polskich piłkarzy wszechczasów, przeskoczenia na niej Żmudy, Deyny, Laty, czy nawet Bońka. Lider nie okazał się liderem. Przypominał Rasiaka z czasów, kiedy Rasiak był już wystawiany w reprezentacji bez Niedzielana na wsparciu, tylko jako samotnik z przodu. Kogo w tym rankingu przeskoczył Lewandowski? Stefana Majewskiego? A może tylko Andrzeja Pałasza? Bo do Lubańskiego (lub może nawet Domarskiego) się nawet nie zbliżył. To trochę złośliwość z mojej strony, ale wszyscy widzieliśmy te rozpaczliwe pady, podnoszenie rąk i długotrwałe podnoszenia się z murawy.
Coś się skończyło. Na pewno skończyła się „era Nawałki” (erka?). Na pewno to też koniec tej reprezentacji. Kilku zawodników na pewno z niej musi zniknąć. Nie mówię tu o Peszce i Jędrzejczyku (po co Nawałka ich w ogóle zabrał do Rosji?). Nie mówię też o Cionku (to oczywiste). Mówię o Piszczku, Błaszczykowskim, być może Grosickim. I zostawiam tę listę otwartą.
Skończyło się jeszcze coś. Kto zostanie następcą Nawałki? Wśród polskich trenerów nie widać nikogo, kto byłby naturalnym następcą. Przychodzi mi do głowy Michał Probierz, ale to nie jest ani naturalne, ani oczywiste. A czy chcemy trenera zagranicznego? Sami nie wiemy. Przynajmniej ja nie wiem. Nie wiem nawet, czy w ogóle jakiegoś chcę. Może zapomnę o piłce nożnej tak, jak zapomniałem o muzyce rockowej i wyszło mi to na dobre?
Pytanie na dziś jest inne. Czy zechcemy oglądać mecz z Japonią? Odkąd skończyłem osiem lat, oglądałem wszystkie (dosłownie wszystkie) mecze reprezentacji Polski (także styczniowe zaciągi z polskiej ligi). Zawsze byłem zorientowany i zawsze myślałem do przodu. Ten mecz będzie pierwszym, w trakcie którego może po prostu poczytam coś, co warto czytać. Pierwszym z całej reszty?
I nie chodzi o to, że się obraziłem. Moja dziecięca i młodzieńcza miłość, zbudowana na Olimpiadzie 72, Mundialach 74 i 82, właśnie umarła. I to jest dobre. Nie czuję, że coś przez to tracę. Wręcz przeciwnie. Czuję się podobnie jak wtedy, kiedy podjąłem decyzję, że odchodzę z Chojnika Cieplice i nie będę już hasał po prawym skrzydle, bo mam ważniejsze rzeczy do zrobienia.