DSC_0068

Polska : Chile 2:2

Bednarek dał radę! To dopiero szósty poważny mecz w życiu tego młodzianka. Polskiej ligi nie liczymy. To bardzo ważna wiadomość. Damy radę bez Glika, a jeśli Glik zdąży się wykurować, być może Bednarek wygryzie Pazdana. Luz, spokój, przewidywanie i to kapitalne podanie do przodu za plecy obrońców. Fenomen Żmudy z 1974 może się powtórzyć. Oby. To był świetny mecz Janka.

Pierwszą bramkę straciliśmy pewnie dlatego, że Glik stałby krok od wysokości prawego słupka, a Bednarek zrobił jednak dwa kroki w kierunku wrzycanej od prawej strony piłki. Pazdan też powinien zrobić te dwa kroki, ale się ich nie spodziewał, stąd luka między nimi, którą Chilijczyk sprytnie wykorzystał. To nie był błąd Bednarka. Raczej błąd Pazdana, ale nie wszystko tak od razu widać. Taka luka już się pewnie nie powtórzy. A ruch Bednarka wcale nie był taki bez sensu. W piłce skracanie przy wrzutkach najcześciej jest dobrym rozwiązaniem.

Drugą bramkę straciliśmy, bo Chilijczykowi wyszedł strzał życia. Można się czepiać Cionka, że za krótko główkował, ale to głupie czepianie się. Strzał życia to strzał życia. Koniec.

Poza tym Błaszczykowski dał radę, co po jego długotrwałej kontuzji musi cieszyć. Po przerwie musiał grać bez Piszczka za plecami i nasza prawa strona przez to bardzo dużo straciła. Ale zdjęcie Piszczka też dało ciekawą opcję, bo drugą połowę graliśmy z tyłu w systemie 3 i 1/2. To zupełnie nowy system. Nie znam takiego. Trójka stoperów i Rybus na lewej obronie ustawiony wysoko, niemal na skrzydle. Półobrońca/półwahadłowy/półskrzydłowy. Właściwie jednotrzecio. Ciekawe. Po wejściu Bereszyńskiego to już była zwykła czwórka z tyłu, z Cionkiem na prawej obronie, co nie jest najlepszym pomysłem.

Pazdan początek meczu kiepskawo, ale uspokoił i możemy być o niego spokojni. W drugiej połowie próbował prostopadłych wrzutek za obrońców, ale nie ma tego czuja. Może to jednak przed nim.

Krychowiak początek meczu fatalnie, dwie głupie straty, jedna wręcz na szesnastym metrze, a potem ułan. Ten jego rajd z własnej połowy, a wiemy, że sprinterem nie jest, to szarża na samej fantazji. Takie elementy w trakcie mistrzostw mogą zrobić różnicę. No i ta minimalnie niecelna główka po przeciągniętym rogu Grosickiego. Fajna opcja. Następnym razem trafi.

Piszczek to profesor inżynier. Niech grają na prawej z Błaszczykowskim. To dla reprezentacji wciąż najlepsza opcja, chyba że trzeba będzie przejść na grę z trójką z tyłu. Ale czy wówczas z Piszczkiem, czy jednak z Cionkiem? Wciąż nie wiemy.

Linetty świetnie. Odbierał, wchodził jak w masełko, dawał krótkie prostopadłe podania przeszywające obronę. Miodzio.

Grosik najpierw nie istniał, potem kilka razy błysnął, dał to podanie Zielińskiemu, które przyniosło nam dwubramkowe prowadzenie. Przecież to była akcja po krzyżowym podaniu, które zwykle zwalnia wszystko, a Grosicki zrobił z tego huragan. Nieprzewidywalny i niech tak gra jak dłużej i jak najwięcej. Będzie dobrze. Nie zobaczyliśmy go z Bereszyńskim na lewej, ale z Rybusem wyglądało to bardzo dobrze. Nawałka pewnie przetestował w gierkach wewnętrznych oba warianty i wybierze to, co akurat będzie bardziej potrzebne. Oba pewnie dobre, ale inne, co może być naszą tajną bronią i „robić różnicę”.

Zieliński to majster i artysta w jednym. Bramka, którą zdobył, wchodząc z głębi, to sztuka i rzemiosło jednocześnie. Tak wejść w tempo, kiedy jest się z tyłu, to wysoka antycypacja, jak mawiał Hajto, ten od truskawki. Zieliński ma luz, iskrę i zaczyna mieć wściekłą minę. Ta mina jest wielce obiecująca. Kiedy walił z osiemnastego metra (nieskutecznie), a Błaszczykowski machał mu w tym czasie obiema łapami, że jest wolny i ma wolny korytarz, Zuelińki, choć widział wszystko, nie zmienił decyzji, tylko jednak walnął. Nie weszło, ale to mu wejdzie w ważniejszym momencie. I nawet nie szkoda, że Błaszczykowski traci tym samym ciut poważnego szacuneczku w drużynie.

Lewandowski wiadomo. Choć grał dziś, schodząc często na pozycję Zielińskiego, w tył, na dziesiątkę. To obiecująca opcja. Zawsze wyciąga stoperów, w polu karnym robi się więcej miejsca. A brameczka z lewej nogi zza szestnastki to cudo i właśnie dlatego, że nie wszedł wtedy głębiej, co pewnie zwykle by zrobił pół sekundy po kapitalnym odbiorze Krychowiaka. Wyczekał i mógł pyknąć z tej nogi, z której nie pykał dotąd z tego miejsca chyba nigdy. I przylutował jak lewus, czyli zawodnik lewonożny. Dogonił własną ksywkę.

Szczęsny wyjął przewrotkę jakby to było bezpieczne podanie do niego. Zgasił też bardzo groźną kontrę, jakby wybrał się po tę groźną piłkę na spacerek. Jest świetny. Fabiański za to na przedpolu lew. Zebrał piłkę rozpędzonemu Chilijczykowi jak swoją. Fabian kapitalnie wprowadzał piłkę, od razu daleko i po coś. Nie wyszło ani razu, bo adresat zwykle miał kłopot z przyjęciem, obróceniem się lub z kimś do odegrania, ale to już była druga połowa meczu, kiedy drużyna nam siadła i nie było zbyt wiele porządku w ustawieniu, ani zbyt wielu chęci do gry na żyle. Na to przyjdzie czas.

W drugiej połowie nie zobaczyliśmy Kurzawy. Troszkę żal, ale nie za bardzo. I tak nie było sytuacji, kiedy mógłby wykorzystać tę swoją cudną lewą nogę do posłania w dobre miejsce stojącej piłki. To przed nami.

Zobaczyliśmy Milika, ale długo bez piłki. Nasi już głównie się bronili. Ta jedna akcja, którą zrobił, kiedy na małej przestrzeni zagrał w trójkącie (z Zielińskim?) i wyszedł sam na sam i tylko lekko przestrzelił sprytnym lobikiem, cudo.

Góralski też jest potrzebny. Ta odwaga i siekiery zamiast nóg. I jednak, jak jest okazja, gra dobrą prostopadłą piłkę za plecy obrońców. Jest potrzebny i koniec.

Teodorczyk też, choć z nim na boisku niemal już nie atakowaliśmy. Zastawia się jak byk. Ma bezczelność. Przyda się.

W ogóle to była ciekawa zmiana. Po zejściu Lewandowskiego i wejściu Teodorczuka Zieliński i kilku innych złapało dziwny luzik. Grali jak w dziada. Pełna nonszalacja i sporo niekonwencjonalności. Z tego mogą być kłopoty, ale też może wyjść coś tak nieprzewidywalnego, że może to nam dać coś więcej niż trzy mecze grupowe. Nie bójcie się chłopaki. Potraficie bawić się piłką na małej przestrzeni. Z takiego zamieszania jedno dobre podanie może dać setkę jak marzenie.

Bereszyński jakoś dyskretnie, nawet nie przyglądaliśmy mu się jakoś szczególnie, ale to już była ta faza meczu, w której graliśmy głównie bałagan. I dobrze.

Mecz o nic. Mecz jako odpowiedź na wiele pytań, ale głównie o to, czy bez Glika mamy tam w ogóle po co jechać. Mamy. Dwa lata temu Kapustka, teraz Bednarek, tylko Bednarek i my wszyscy możemy z tego mieć znacznie więcej niż na Euro z tego młodego bigosiku. Najdroższy piłkarz sprzedany z polskiej ekstraklasy, urodzony farciarz i całkiem dobrze poukładany chłopak. Będzie z niego korzyść na lata. To przecież był jego pierwszy mecz w reprezentacji, nie licząc malutkiego, nieważnego epizodu. I dopiero szósty poważny mecz w życiu.

Jest w porządku. Mecz o nic, a chyba wszyscy wygrani, nikt nie pękł, nawet Cionek nie wzbudza już kontrowersji. Niech ta Rosja już się zacznie, bo źle nie będzie. Nawałka kolejny raz pokazał, że się da. Bo właściwie trzeci raz buduje tę reprezentację w dużej części od nowa, nie mając materiału, a solidnie i pewnie. Jak on to robi?

Chyba tak samo, jak należy pisać dobrą powieść.

PODZIEL SIĘ

Do góry