Proza współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Katarzyna Koziorowska
Proza

Tęsknota za łzami

.

Łączy nas rozległy wieczór, niebo obfite w gwiazdy. Jest ciepło i przytulnie, na kominku hasa radośnie nieokrzesany płomień. W pokoju panuje cudowny półmrok.

Wylegujemy się na sofie, stojącej w pobliżu paleniska. Siedzisz wygodnie, wsparty o oparcie kanapy. Ja leżę tuż obok ciebie, zwinięta w kłębek, z głową wspartą o twoje uda. Są rozkosznie twarde i wąskie. Smukłymi, jasnymi palcami przeczesujesz moje włosy – wiesz doskonale, jak przepadam za tą pieszczotą. Przymykam z przyjemności oczy i mruczę niczym rozochocona kotka. Na niskim, szklanym stoliku stoi prawie pusta butelka jakiegoś drogiego wina, tuż obok niej – smukłe kieliszki.

Chciałabym, aby ta ulotna chwila przemieniła się w wieczność. Chciałabym, aby cisza i spokój objęły nasze nieposłuszne serca. W salonie panuje przepastna cisza, ale my nie zwracamy na nią uwagi. Wręcz przeciwnie – delektujemy się tym rozkosznym stanem. Liczy się tylko nasza bliskość, nasze zespojone dusze. Zerkam na ciebie z dołu; czoło masz zmarszczone, wzrok nieobecny. Nadal bawisz się moimi puklami. O czym tak rozmyślasz tego wieczora? Cóż jeszcze może cię trapić, gdy jest tak cudnie?

Jest dobrze i błogo. Nie przeszkadza nam czas, żadna codzienność. Po prostu jesteśmy, istniejemy. Co jakiś czas sięgasz po butelkę wina i napełniasz nim kieliszki. Przez uchylone okno podgląda nas ciekawski księżyc. Delikatny, nocny powiew porusza nieznacznie firankami.

Czy uda się nam zrozumieć, jak wiele szczęścia przed nami? Czy pojmiemy wreszcie, że nasze serca wciąż stoją w kolejce po słodkie łzy? Trwająca chwila nie jest żadną rewelacją – cicha melancholia przepełnia cieniste dusze. Wzruszenie ściska za gardła, przejmuje nas piękno i ulotność tego wieczoru.

Lubię, gdy samotność przemija bez echa. Wiem, że kochasz się w moich najurodziwszych snach. Przed nami jeszcze wiele radości, wiele smutku. Wiem, że w końcu doczekamy się spełnienia naszych pragnień. Pozostaniemy tu, dopóki wieczność nie zatrzyma się choć na chwilę. I choć kochamy się w gwiazdach, żadna nie spadnie tego późnego popołudnia. Tęsknota za łzami wciąż nas przejmuje.

Kocham cię. Pragnę ci się przyglądać z perspektywy twoich kolan. Miło, że tak nade mną górujesz. Wpijam się wzrokiem w twoje oczy, choć nie patrzysz w moim kierunku. Serdecznie o czymś myślisz, ale wiem, że są to ciepłe, zawzięte myśli. Pragnę cię tulić, z całej siły przygarniać do piersi. Wiem, że mnie uszanujesz. Pragnę dzielić się z tobą tą stęsknioną pustką. I choć lada moment wybije ostateczna godzina, pozostawimy tu po sobie piękne sny. Tak pragnę, żeby moje ciało przypodobało się twej duszy. Wierzę w przyszłość.

.

.

.

Próg naszego domu

.

Na podwórku rozgościł się spokojny, stonowany wieczór. Czoło nieba pociemniało, okraszone stygmatami gwiazd, zakochanych w swoim własnym świetle. Brakuje paru minut do zapadnięcia zmroku. Za moment zapłoną uliczne latarnie, znacząc drogę dla tych, którzy spóźnili się z powrotem do domowego ogniska.

Stoję w oknie. Przyciskam nos do szyby, aby dokładniej widzieć życie toczące się na ulicy. Dotykam wnętrzem dłoni zimnego, nieustępliwego szkła. Skrapla się na nim mój z lekka niepewny oddech.

Stoję tak od dwóch godzin. Nie mam odwagi, aby oderwać się od parapetu i usiąść w fotelu, by tam cierpliwie zaczekać. Jakaś moc sprawia, że chcę zobaczyć, jak zmierzasz chodnikiem wiodącym do naszego domostwa. Jestem zbyt niecierpliwa, aby czekać na odgłos dzwonka. Nie, nie umiem odejść od okna. Zaczekam tutaj na twoje kroki.

Serce podrywa się do szparkiego galopu. Wytężam wzrok, na mojej twarzy przysiada uśmiech od ucha do ucha. A więc jesteś! Mogę w końcu odkleić się od szyby i biegiem ruszyć ku przedpokojowi, by uwiesić ci się u szyi, kiedy tylko przekroczysz próg naszego domu.

Nie wytrzymuję. Drżącymi z ekscytacji palcami odryglowuję drzwi, otwieram i lekko wybiegam na korytarz. Rzucam ci się na szyję, zanim zdążyłeś wspiąć się na nasze piętro. Przylegam do ciebie całym wygłodniałym ciałem, sycę wszystkie niecierpliwe zmysły. Pragnę wdychać zachłannie twój zapach (mieszanka cynamonu i pomarańczy), delektować się ciepłem, bijącym od rozległej piersi.

Mija wiele, wiele czasu, zanim puszczam cię wolno. Biorę krok wstecz i karmię wzrok twoją osobą. Jesteś rozpromieniony, jakbyś dostrzegł nagle swoje uosobione marzenie. Dostrzegam wyraźnie swoje odbicie w twoich oczach. Teraz już wiem, że wytrzymaliśmy aż tyle, żeby obłaskawić przyszłość, ze śmiercią na czele. Wiem, że nie ma mocy, która ponownie podzieliłaby nasz strach i niepokój. Od dziś będzie nas budziło to samo słońce, będziemy oddychać tym samym powietrzem.

Ze światłem w duszy i sercu, zapraszam cię do środka. Czekam, aż spokojnie rozsiądziesz się w fotelu i opowiesz mi, co wydarzyło się przez ostatnie kilka tygodni. Nie mogę nasycić się pięknem i urodzajem twoich słów. Spijam je z twoich warg, których smak zdążyłam zapomnieć. Czuję się, jakby samo słońce zagościło w naszym mieszkaniu. Jakby objawił mi się sam wiosenny poranek. Powietrze jest niezwykle lekkie, jest ciepło i przytulnie.

Czy to szczęście składasz w moje wygłodniałe ramiona? Czy to żal i ból sprawiają, że otwiera się przed nami teraźniejszość? Dzisiejszego wieczoru podzielić nas mogą tylko nasze splecione dłonie. Do ust przylegają rozbestwione, łakome pocałunki. Już nigdy, nigdy więcej nie pozwolę ci zasnąć. Pozostaniesz, by każdego ranka karmić mnie pokornym blaskiem. Tak, od dziś będzie mnie budził pełen szacunku, delikatności i miłości dotyk. Namiętność rozsiądzie się wygodnie w naszych myślach. Nie będziemy czekać, aż przeminie ostatnia gwiazda; doskonale znamy posmak tęsknoty i cielesnego oddalenia.

Zaśniemy, gdy świt będzie czaił się za rogiem. Wcześniej nie będzie na to czasu. Spokojnie, nie musimy się donikąd spieszyć; przed nami wieczność, której nie powinniśmy się obawiać. Nasze zmysły długo będą czekały na ukojenie. Już nigdy więcej nie zapomnę muśnięć twojej skóry. Zanim nadejdzie poranek, odetchniemy z ulgą. Sen, poczęty z ochotą, obdarzy ciała pamiątką.

.

,

Proza współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Katarzyna Anna Koziorowska – urodziła się 21.09.1990 w Olsztynie, gdzie również obecnie mieszka. Interesuje się głównie muzyką, z której czerpie natchnienie do pisania. Zdobyła kilka wysokich miejsc i wyróżnień w konkursach poetyckich. Posiada publikacje w wielu tomikach (najnowszy: „Żyć naprzód”). Należy do Związku Literatów Polskich (oddział w Olsztynie). Uwielbia przebywać w samotności, pogrążać się w marzeniach. Jest lekko egocentryczna, ale przy tym bardzo nieśmiała. Nie przepada za przebywaniem w tłumie.

PODZIEL SIĘ