Warsztaty były dla mnie najlepszą możliwą półkolonią dla dorosłych. Były ekscytujące, nieraz trudne, zmuszały (zachęcały) do pracy, do patrzenia świeżym okiem na wiele rzeczy. Przede wszystkim pozwoliły mi spotkać wspaniałych, utalentowanych ludzi i rozwinąć z nimi relacje, które chyba nigdzie indziej nie miałyby szansy zaistnieć. Zajęcia były czymś, na co czekałem całe dwa tygodnie. Jeśli któreś opuszczałem, to zawsze z bólem. Czasem miałem nowy tekst, fragment książki i chciałem się nim podzielić, poddać go krytyce. Jednak najczęściej chciałem móc po prostu usłyszeć teksty innych, dać się nimi zaskoczyć, znów wkroczyć w tą niepowtarzalną przestrzeń i porozmawiać z innymi o literaturze, albo czymś innym, zupełnie niespodziewanym.
Jakby tego było mało, były nieocenioną pomocą w pisaniu. Nie wiem, czy gdyby nie ta formuła aż dwóch lat (które minęły szybciej niż kolonia nad morzem), ciągłe wsparcie i dopytywanie, co powstało przez ostatnie dwa tygodnie, wytrwałbym w pisaniu książki. Nauka pisania to podchwytliwa sprawa. Nie brakuje książek o pisaniu, podręczników, nawet kursów. A jednak to bardzo niejasne, jak to zrobić, żeby pisać lepiej. Problem w tym, że od przeczytania lub usłyszenia nawet najlepszej porady, do wyciągnięcia z niej czegoś dla swojej twórczości jest długa droga. Radzący musi czuć, co mówi, a przyjmujący być dobrym miejscu, żeby radę zrozumieć, poczuć ją samemu. Jak to osiągnąć? Nie mam pojęcia, może poza tym, żeby próbować. Na pewno warsztaty, poprzez dwa lata spotkań, porad i uwag Jacka i innych uczestników, dały mi całe mnóstwo okazji, żeby zrozumieć coś nowego o literaturze i pisaniu.
.
Jeszcze się można zgłosić http://wydawnictwoj.pl/uncategorized/wydawnictwo/warsztaty/nabor-do-trzeciej-edycji-dwuletnich-warsztatow-prozatorskich/
.
Marek Baraniecki – Znad morza, żyje we Wrocławiu. Tam pisze prozę i programuje. Publikował w „Wizjach” i „Stonerze”, finalista Połowu Prozatorskiego 2021.