Wakacje
.
Transcendencja wypełniła świątynie w Jerozolimie
wszystkie denominacje padły na kolana
po raz pierwszy w życiu.
Proroctwo głosi: prorocy wymarli.
W Arabskiej części starego miasta
bryza owiewa kamienne schody
żona targuje się o szal
język szaleje.
To nie tak miało być.
Humus na śniadanie
hello that’s fine!
wizja ortodoksji
jak miękki rybi brzuch
jak symbol boga na chorwackim murze
jak nozdrza starego Rabina
a pustynia wciąga i wypuszcza powietrze.
Żona kupiła balsam i szal
a ja siedzę
i stwarza się coś co kiedyś czułem
a teraz nazywam.
Żydowskie dziewczyny gdzieś biegną
dotykam Ciebie światłem pustyni
przewietrzone i wypoczęte poranki i noce
i kawa oleista kawa.
.
.
.
W hołdzie: Gustave Dore ”Akrobaci”
.
O dziecko zachwiała się Twoja noga
marzeniem o otwartym świecie
zastygłeś przed upadkiem
i byłeś wolny w kilkuletnim ciele
zaledwie na sekundę, w której zebrałeś
uwalniającą beztroskość i psoty.
Dziecino prawdziwie żyłeś jedną chwilę
wyrwany z balansującej służby
cyrkowego więzienia cudów i magii
gdzie dusza zaprzedana martwocie rekwizytów
serca przyduszone cieniem śmierci
upiorna: sowa, trąbka i klown
dukat zagłuszył upadek.
Bezzębni śmieją się
Bezcenne Schadenfreude.
A ty matko płacz i rozrzucaj karty
na wiatr, na ziemię, na ogień
na rozpacz ożywczą i pierwszą wolność
okupioną łzami po fakcie straty.
A ty ojcze pozostań w przebraniu
Na wieki.
.
.
.
Plaża w Collieston
.
Zalały wody piaskową krtań
oddechem głębokiego spokoju
dwie głębie: cyjanowe indygo
huśtają psy
wierne zwrotnikowym ludziom.
.
.
.
***
.
Waldemar odłóż cytryny
i podejdź proszę do mnie będziemy
uderzać ośmiornicą o rozgrzany kamień
w dzielnicy Vieux Port
o godzinie czternastej autystyczny syn
algierskiego kupca wyjdzie na rutynowy spacer
dziś towarzyszy mu opiekun z Malawi
Farhad biega po krawędziach śmieje się
co jakiś czas poskoczy w górę tak wysoko jak nikt
w ogrodach się gotuje zalewa oliwą kroi cebulę
dusi czosnek Marsylia ma cudowne światło.
.
.
.
***
.
chodzi mężczyzna nie jest zamyślony
szlaban na stacji w Robertsbridge jest opuszczony
czy on jest lokalny jak czerwień i sygnał.
większość osób odpowie, że czyta najczęściej
kryminały wykrzyknik są też kolczyki – motyle
z chińskiego sklepu filodendron płaczliwy
i zmarszczki śmieszki od jarania.
gruby kroi kryształ w stu letnim arboretum
nie zauważył kwitnących azalii dolna szczęka
rozbiegana jak majętna żona fakty potwierdzają
moją obserwację mści się dilując.
.
.
.
***
.
zryw miłośniczki ludzików
królowej odzianej w chmury: niech się zadzieje
według mojego postanowienia
Błysk
zbudzone kobry unoszą się i wodzą
brudnymi biodrami skąpo jak u Andersena
Tragic existence rhythm siostry odpowiedzialne
za nowicjat zaczęły robić dżdżownice
wycieniowani klerycy udają pokorę.
.
.
.
***
.
szorstkowłosy nie ujawniaj się za szybko
poeci roczniki dziewięćdziesiąte stoicie na peronie
maso-przerażeni zabrano wam prostokąty
ubrano w komże oczy zakropiono celownikiem
dlaczego nie intonujecie prokrastynacji
spójrzcie w stronę Leszna
tam zawsze wiszą balony pisaliście
o lataniu z perspektywy ziemi.
.
.
.
Marcin Liszkiewicz, szczęśliwy mąż i ojciec. Protestant. Pasjonat sauny i kolarstwa. Pojedyncze utwory były i są wydawane w Polsce i poza granicami.