Janos Terey Przyszłośc miodu

Poezja jak miesiąc miodowy
Piotr Gajda

Krytyka literacka. Pismo literackie i wydawnictwo.

Kiedy Redakcja „Tygla Kultury” zaproponowała mi napisanie kilku słów o książce Jánosa Téreyego Przyszłość miodu, poczułem się jak dyrektor Krzakoski z filmu Barei Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?, który – przebywając na Węgrzech w służbowej delegacji – próbował uzyskać połączenie z Warszawą. „Co? Warszawa zburzona?”. Taki był efekt zakłóceń w werbalnej komunikacji pomiędzy nim, a węgierską sekretarką. Pytanie, które zadałem z kolei sobie, brzmiało: czy tym razem mnie uda się skomunikować z wierszami autora tomu Ultra?

Książka Przyszłość miodu w przekładzie Daniela Warmuza, eseisty, tłumacza, badacza i popularyzatora literatury węgierskiej, to wydana przez wydawnictwo j pierwsza w Polsce tak obszerna prezentacja dokonań węgierskiego poety. Térey żył krótko, zmarł nagle w wieku 49 lat. Pozostawił po sobie ponad dwadzieścia książek zawierających wiersze, powieści, dramaty i eseje. Zdążył zaistnieć jako jeden z najciekawszych węgierskich głosów literackich ostatniego trzydziestolecia. Był prawdopodobnie najaktywniejszym i najbardziej dynamicznym twórcą współczesnej literatury węgierskiej.

            Przyszłość miodu to znakomita prezentacja twórczości poetyckiej Téreyego. Wiersze zebrane w tomie w całej okazałości ukazują jego wirtuozerię poetycką opartą na językowej różnorodności i lirycznym płodozmianie: poeta posługuje się zarówno stonowaną ironią, jak i wywołuje u czytelnika refleksję i poczucie uczestniczenia w grze znaczeń i kontekstów. U Téreyego pozornie narracyjny wiersz potrafi nagle wyłamać się z własnej opowieści, żeby na jej kanwie meandrować w stronę kolejnych odnóg opowiadanej historii.

[…] Zwarcie? Pożar od iskry?
Daj spokój, mały przyjacielu, raczej zamach.
Umyślne podpalenie. (W Harlemie właściciel
Najmuje kogoś, by podłożył
W domu czerwonego kura.
Ten ktoś to tak zwana pochodnia.
Po pierwsze, byśmy mieli ciepło.
Po drugie, z powodu odszkodowania.
Niektóre budynki są warte mniej
Niż kwota, na jaką opiewa polisa).
Słuchaj no, chcieli mnie wykończyć.
Był tu człowiek pochodnia, chciał mi dopiec, mam już
Więcej nie ruszać w drogę i nie kochać kobiet…
Na schodach unosi się jeszcze popiół. To zaś
Piszę na balkonie, przy blasku świecy.
Odłączyli prąd. W pokoju czuć dym, ściany są gorące.
Bożonarodzeniowy knot zaraz utopi się w wosku.

(„Podpalacz”)

Térey, ten spadkobierca tradycji odziedziczonej po całej plejadzie węgierskich poetów XX wieku na czele z Endre Adyem, szybko „zmył z twarzy” wpływ francuskiego symbolizmu, żeby pokryć ją „liryczną maseczką”, w której składzie znalazło się miejsce i dla arogancji, i dla szczypty profetyzmu, węgierskiej i europejskiej historii oraz ideowego nonkonformizmu. Dla pełnego wachlarza myśli tak konserwatywnej, jak i liberalnej.

(…) Wykluczony prosi o chwilę uwagi.
Może wrócić, jeśli znajdzie tyle zapału,
By postawić na głowie całą hierarchię.
Wziąć górę nad domem,
Ich wodę przemienić w wino,
Spełni wówczas oczekiwania,
Jego Hinterland wyrośnie z niczego.
A gdy już poczuje grunt pod nogami,
Będzie mógł uczyć się chodzić.

(„Po rozproszeniu”)

Jeżeli przyjąć, że jedną z ról poety jest budowanie prywatnej mitologii, w przypadku autora Térerő (Zasięgu) mogłaby się ona odnosić do znanego i stale obecnego w poezji motywu poètes maudits. Połamany biografizm (trudne dzieciństwo), porzucenie studiów i stałej posady „robota za biurkiem”, ideowe wyłamywanie się spod z góry narzuconej marginalnej roli społecznej przypisywanej poetom przez tzw. zdrową tkankę społeczną / opinię publiczną, wreszcie przedwczesna, pozbawiona jakiegokolwiek sensu śmierć w zenicie zdolności twórczych, to punkty orientacyjne nacechowane życiowym fatum. Punkty, które w tej twórczości, przełamującej gatunki literackie i dykcje poetyckie (tomy poetyckie, powieść wierszem, poemat dramatyczny, wierszowane nowele), są kamieniami milowymi na drodze zaangażowania się po stronie zarówno mentalnej, jak i historiozoficznej zmiany nakierowanej na współczesność i jej wyzwania. Towarzyszy im język opatrzony samymi przymiotnikami w rodzaju „głośny”, „cięty”, „celny”, „nonszalancki”.

Odkąd nie ma pracy,
Nie otwiera poczty.
…………Papiery przypominałyby o przeszłości.

W tym chłodzie nie wyściubia nosa poza próg domu,
A nos nie byle jaki, sławny, jaki miał też Pinokio –
………….Jeszcze by na niego napluli.

(„Człowiek zza kurtyny”)

Zarówno w tomie A valóságos Varsó (Warszawa bez złudzeń), jak i w Drezda februárban (Drezno w lutym) poeta, wykorzystując tropy topograficzne i historyczne, uniwersalizuje traumę związaną z naciekami ludzkiego okrucieństwa, które samo w sobie modeluje dzieje, stanowi ich siłę tak niszczącą, jak sprawczą. Historyczna, wojenna destrukcja Warszawy i Drezna jest jednocześnie dla Téreyego aktem tworzenia – w tym alternatywnej wersji zdarzeń rozgrywanych w ruinach obu miast. Indywidualna i zbiorowa trauma jest tu punktem wyjścia dla rozważań o ludzkiej pamięci i wypierania z niej postdziejowych majskuł, którymi zapisane są grube księgi historycznych opracowań.

(…) Jego ciało z wolna przeszywają dreszcze.
Wiedzieliśmy, że jego pierwsza miłość zaszła w ciążę.
Nie z nim, jak się zdaje. Crying game, fatalnej nocy,
Pamiętam, prawda wyszła na jaw w porę.
Załamanie pogody, sądny dzień, tydzień męki!
On, zgnębiony, choć dotychczas nie gubił drogi,
Nie próbował pożegnać się ze mną i z wami.

(„Mowa nad ciałem młodego podporucznika”)

Krytyka literacka. Pismo literackie i wydawnictwo.

Już tylko ten świetny wybór (wspomnieć należy również o jego znakomitej szacie graficznej, będącej już marką prowadzonego przez Jacka Bieruta wydawnictwa), złożony z wierszy z ledwie kilku tomów poetyckich, pokazuje całą paletę tematów, którym János Térey, Węgier i obywatel Europy Środkowej do końca pozostał wierny. Dążenie do sprokurowania geopoetycznego toposu, poszerzanie przestrzeni, jej przeciskanie się przez „ucho igielne” rzeczywistości historycznej, wreszcie kulturowy dialog z tradycją (antyczną i chrześcijańską), za pomocą którego łatwiej jest wyjaśnić zawiłości, paradoksy i absurdy współczesności, to podstawowy katalog jego poetyckich zainteresowań. To pryzmat, przez który przechodzą i zmieniają kierunek dylematy węgierskiego (europejskiego) społeczeństwa i jego tzw. nowych elit, nadających nowy, skoczny rytm postsocjalistycznemu nieładowi krajów dawnego bloku wschodniego. A wszystko to łączy niebywała wręcz poetycka precyzja, którą usłyszymy na przykład w takich wersach:

Niebezpiecznie wychodzić na ulicę.
Drony biorą na cel wszystko,
Co jest butelką lub kieliszkiem.

(„W czasie prohibicji”)

Poezja zawarta w tomie Jánosa Téreyego Przyszłość miodu jest więc „grą na wielu bębenkach”, panoramą indywidualnego świata, który – poznawany choćby fragmentarycznie – stanowi spójną opowieść na tyle uniwersalną, że znajomą. Obznajomioną do stopnia, na którego poziomie tak niefortunnie wspomniany przeze mnie na wstępie dyrektor Krzakoski (obsadzony w roli czytelnika) równie dobrze poczuje się na Węgrzech, jak i u siebie, w Warszawie. Ba! On z powodzeniem i zapałem weźmie udział w literackiej wędrówce pisarza „od rodzinnego Debreczyna przez Budapeszt, Warszawę, Drezno, Stalingrad, Nowy Jork do współczesnych Węgier i Europy”. I to nawet wtedy, kiedy twórca tych wierszy umarł, a tym samym symboliczne „wycofał się wystarczająco, teraz już naprawdę nie ma dokąd dalej”.

.

János Térey Przyszłość miodu. wydawnictwo j, Wrocław 2024.

.

Tekst ukazał się pierwotnie w Tyglu Kultury. Dziękujemy redakcji za zgodę na przedruk.

.

Przyszłość miodu dostępna jest tu: https://allegro.pl/oferta/janos-terey-przyszlosc-miodu-15976058088

.

Janos Terey Przyszłośc miodu
fot. Róża Bierut

PODZIEL SIĘ