-
Mistrz musi już iść
.
Przeżuwał bułkę z masłem i białym serem posypanym grubo cukrem. Kiwał się na taborecie i od niechcenia bębnił palcami w ceratę. Spoglądał przez okno, choć trudno podziwiać brudne podwórko i śmietnik.
I wtedy, między jednym kęsem a następnym, coś mu się przypomniało. Coś go zatrzymało w pół oddechu, w pół myśli. A to nie był żaden ważny moment. Przecież nic się nie działo. Ani wokół, ani w nim. Panowały spokój i cisza.
Już! Już się dokonało. Zostało sprawdzone, udowodnione i zatwierdzone. Wszystko się zgadzało. Nie było pytań z sali. Nikt nie skomentował.
Zatem dlaczego wtedy?
Brak racjonalności nie usprawiedliwia rosnącego niepokoju.
Wytarł palce w ścierkę pełną tłustych wspomnień po codziennych posiłkach. Wstał od stołu. Taboret zachwiał się i runął na podłogę. Ale nawet to go nie zatrzymało. Musiał iść. Iść, aby przejść do historii.
Tak, właśnie teraz.
Kwadrans na czwartą. To czas dobry na umieranie.
.
.
-
Mistrz tworzy w bólu
.
Każde napisane słowo każda pojedyncza litera zabija
Miażdży tkanki zjada palce kawałek po kawałku
Wypróżnia zwoje mózgu z przetrawionej treści
Odziera z godności jak ze skóry krwawi
Wyciąga na wierzch żyły nabrzmiałe z wysiłku tworzenia
Może po prostu pije za dużo i za często
.
.
.
-
Mistrz ginie w tłumie
.
Mistrz każdego popołudnia szuka tłumu. Staje naprzeciw innych, wpatrzonych w jeden punkt. Wszyscy uśmiechają się głupio do swoich telefonów.
Nikt na niego nie patrzy.
– Witam państwa na moim ostatnim wykładzie ! – mówi, ale wjeżdżające metro zagłusza jego słowa.
– Proszę odsunąć się od krawędzi peronu! – odpowiada mu echo.
.
.
.
-
Mistrz przestaje wierzyć w naukę
.
”Zbliżająca się katastrofa spowodowana jest czynami, które na pierwszy rzut oka nie wydają się złe”
Isaak Asimow, Our Angry Earth (1991)
.
Był ateistą, ale rozmyślnie robił wyjątek dla boga n a u k i. Całe życie budował nauce świątynie. Szukał mocnych, sprawdzalnych argumentów. Przyklękał nabożnie, gdy roztaczała swoje dowody na istnienie. Objawione fakty przyjmował bez dyskusji.
Przypadkiem zbudował model, w którym wyliczył, że brak wiary bardziej się opłaca niż wiara.
Wtedy przeżył horror nawrócenia. Nauka nie istnieje!
Bo cóż to za nauka, w którą można wierzyć lub nie wierzyć?
.
.
.
-
Spowiedź Mistrza z widokiem na przyszłość
.
Czuję się nieźle panie doktorze
już nie mam gorączki
dwa razy dziennie łykam łubinową pastylkę
bez refundacji
przeszły dreszcze i fobie
jak listopadowa szaruga
rankiem chodzę po bułki do Żabki
jakże niecynamonowej
popijam ziółka w papierowych saszetkach
na luźniejszy stolec i lżejsze wspomnienia
ucichły werble Pana Cogito
śpię spokojniej nie krzyczę
oczyściłem żołądek z zalegających treści
wyrzygałem umysł ze wspomnień
minęła niestrawność
bez torsji wydaliłem z siebie
mój umiłowany kraj
już nie uwiera z lewej strony
.
.
.
.
Joanna Ewa Goc – wykładowczyni akademicka, laureatka Warszawskiej Nagrody Edukacji Kulturalnej. Jej wiersze i opowiadania można przeczytać m.in. w czasopismach: „Helikopter”, „Tlen Literacki”, „Epea”, „Tygodnik Powszechny” i na portalach literackich „Wydawnictwo j” i „Pisarze.pl”. Uwielbia wędrówki po zatłoczonym Sao Paulo i po kolumbijskich lasach deszczowych.