Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Zdążyłam po swojemu…
Z Maliką Tomkiel o „Wbijam kij w mrowisko i zataczam nim koła” rozmawiał Jacek Bierut

Jacek Bierut: Czy na początku myślenia o Wbijam kij w mrowisko i zataczam nim koła był pomysł na książkę czy spektakl? Czy jeszcze coś innego? Na przykład leśna droga?

Malika Tomkiel: Na początku był las i tylko las. Dokładnie ten obok, w którym każdego poranka jestem na spacerze, często sama, ale nigdy nie samotna. Tak narodził się pomysł na poemat otwierający tom Forest Road 8995, a z czasem wszystko zaczęło zlepiać się w całość i tworzyć większe połacie mchu na kartkach. Była też puszcza, dzika puszcza i kawa, którą sączyłam, patrząc na mrowisko.

JB: Chodziłem trochę po Waszych supraskich lasach i widziałem tę moc. W różnych rejonach różnie to można dostrzec, ale tak jak ludzie mają olbrzymi wpływ na miejsce, w którym żyją, tak to miejsce, mimo niezwykle już silnych mechanizmów globalizacyjnych, ma wpływ na swoich mieszkańców, nawet (albo szczególnie) tych parających się literaturą. Opowiesz o tym, gdzie we Wbijam kij w mrowisko i zataczam w nim koła to wszystko się wydarza?

MT: To prawda, Supraśl ma magiczną moc, ale powiedzenie, że wszystkie wydarzenia z tomu dzieją się właśnie tam, byłoby dużym uproszczeniem i odebraniem mocy puszczy, która okala całe Podlasie. Akcja tomu dzieje się w przeszłości, przyszłości i teraźniejszości, później i wcześniej, tam i tu, na wdechach i wydechach – niewielkie, bardzo stare, ludowe wręcz miasteczko to tylko symbol. Jest burmistrz, są artyści (i to wybitni, jak na tak niewielką powierzchnię miejscowości!), są gwarne rozmowy na rynku czy słowa wypowiadane w ciszy, w sieniach domów. Dzieją się też rzeczy magiczne. Może czasem brutalne lub niewygodne? Sól życia. Ale można też zrobić krok w stronę lasu…

JB: Ale Ty, o ile wiem, jesteś w Supraślu nowa. I w puszczy/Puszczy chyba też. Magia otwiera się na przybyszów?

MT: Magia otwiera się na tych, którzy otwierają serce na to, by ją przyjąć. Jestem z Pomorza, podlaska natura jest blisko mnie od pięciu lat, ale myślę, że właśnie to pozwala na wejście z boku, przyjrzenie się wszystkiemu z nowej perspektywy czy wybranie okna zamiast drzwi. Wiesz, mocno akcentujesz tutaj Supraśl i konkretną ziemię, ale ja naprawdę uważam, że Wbijam kij… to opowieść uniwersalna. Człowieczeństwo (i jego brak) są wszędzie.

JB: A także coś, co aż mi się ciśnie na usta, kobiecość. Zrobiłaś w tej książce coś, co mnie bardzo urzeka. Oswoiłaś miękką stronę świata. Zrobiłaś to tak lekko, bez fałszu. I to się przenika z lasem, ale także szerzej, z otoczeniem, ze światem przedstawionym. Czy to tylko kreacja, czy Autorka mówi nam ważne rzeczy o świecie, w którym żyje?

MT: Męskość i żeńskość obracają się po orbitach, jak dwa nagie ciała. Świat to niezmiennie przenikające się dwa bieguny – Yin i Yang, dzień i noc, Surya i Chandra, cykl narodzin i śmierci, pełnia, potem nów, opadanie i wzrastanie. Im płynniej uda przejść się człowiekowi od racjonalizacji tych słów do poziomu czucia, że naprawdę tak jest i od zawsze byliśmy częścią natury, tym łatwiej będzie mu odnaleźć się w świecie. Tym lepiej pozna siebie, ale i patrząc szerzej: zaobserwuje spektakl, który odgrywa się na planecie zwanej Ziemią. Wystarczy otworzyć szerzej źrenice. Jesteśmy pyłem, jesteśmy tu na chwilę, moje ciało jest tylko kostiumem dla siedziby duszy. Nie piszę tego wyłącznie dla czytelników, nie kreuję czegoś, czego sama nie odkrywam – to również moja, wieloletnia podróż przez siniaki i przetarcia. Każdego dnia dotykam siebie na nowo, szukam, zapisuję.

JB: I robisz to pięknie. Użyłaś słowa „spektakl”. Skorzystam z okazji i zapytam. Wbijam kij w mrowisko i zataczam w nim koła jest ściśle powiązane z pewnym spektaklem. Opowiesz o tym?

MT: Ja skorzystam z okazji i napiszę, że dziękuję Ci za dobre słowo. Tom poezji zainspirował twórców do stworzenia spektaklu pt. Forest Road 8995, czyli tytułowego poematu otwierającego całą książkę. To niesamowite, że poezja ma szansę konfrontacji ze sceną. Daria Holovchanska to ukraińska Artystka, którą – muszę przyznać – zachwycam się. Jej wrażliwość, międzynarodowe uznanie (nie boję się tych słów), sposób z jaką precyzją buduje lalki i interpretuje wersy, to ogromna czułość, której brakuje dziś w świecie. Daria tworzy na scenie duet z moim mężem, Marcinem Tomkielem, którego świat teatru również zna już ze spektaklu Syn, Skowyt czy Ryszardzie!, a on sam (podobnie jak Daria) uzyskał tytuł Najbardziej Obiecującego Lalkarza Młodego Pokolenia. Niezły duet, co? Do tego muzyka na żywo w wykonaniu Michała Krota, a więc spodziewajcie się magii, dziwność, jasność, aż w końcu ruszającej się scenografii, o której intermedialność zadbał Maciej Korsan. Chyba mogę napisać, że to dla mnie zaszczyt i chylę im czoła.

JB: Możesz wszystko. Ale dlaczego? Dlaczego Malika Tomkiel może pisać zupełnie inaczej niż wszyscy?

MT: Ale czy naprawdę tak uważasz? Ja, idąc przez las, tego nie czuję, pisząc w notesie, tego nie czuję, a zresztą… jak irracjonalne byłoby w momencie samego aktu pisania myślenie, że piszę „inaczej niż wszyscy?” Piszę, po prostu piszę, ale są też momenty, gdy przez bardzo długi czas nie piszę nic. Może słucham otoczenia albo siebie? Wiesz, ile razy odrzucały (i wciąż to robią) mnie magazyny literackie? Ile razy słyszę, że już nikt tak nie pisze, że to staroświeckie, niemodna składnia albo za mało nowych zwrotów anglojęzycznych? Nie umiem inaczej i chyba jest tak, jak w jednym z wierszy: piszę stopami – tymi, którymi chodzę po świecie. Staram się nie skręcać kostek, nie skracać dróg, a po latach krytyki wewnętrznej doszłam do tego, że robię małe kroki, konsekwentne, czasem o kilka minimetrów w przód. Nie zawsze w wygodnych butach. Zawsze z miłością. A teraz idź i powiedz przypadkowej pani na ulicy, że „Tomkiel pisze inaczej niż wszyscy”. Czy ma to znaczenie, jeśli my sami siebie nie docenimy?

JB: We Wbijam kij w mrowisko i zataczam nim koła pojawiają się postacie prawdziwe, z Twojego rzeczywistego świata. Ale ten świat w książce nie jest do końca rzeczywisty, pojawiają się przesunięcia, uskoki. I to jest świadoma robota. Masz ochotę to skomentować?

MT: Mam i nie mam. Jest dokładnie tak jak mówisz. W życiu nie wszystko jest oczywiste. Albo jest na tyle, na ile sami pozwolimy. Tak samo jest z magią, liniami czasowymi, symboliką czy interpretacją zdarzeń.

JB: Cieszyłbym się, gdybyś to rozwinęła. I dopowiedziała trochę o tym, z jak różnych dziedzin przemycasz do książki wiedzę i dlaczego akurat z tych.

MT: Czytam, przede wszystkim dużo czytam, ale nie więcej niż chodzę i po prostu obserwuję. Czy wiedzę? Myślę, że tom to suma przeżutych doświadczeń. Uwielbiam w swoim życiu momenty zawieszenia, zachwytu, niespieszne chwile, z których wychodzi niedostrzegana wcześniej głębia bez dna. Przeżywając żałobę, naturalnym jest dla mnie, że słowo klucz (jakim staje się tu „śmierć”) jest wyświetlane u mnie pod powiekami i kieruje: do literatury, filozofii wedyjskiej czy nagle uwrażliwia mnie na jej obecność w cykliczności natury. Chyba tak jest, że jak poświęcasz czemuś uwagę-energię, to łapiesz dookoła siebie pewne znaki i symbole. Napisałam o śmierci i przemijaniu, które możemy odnaleźć chociażby u Becketa, Eliota czy esejach Despret, ale czy umiałabym tak o nich napisać, gdybym sama nie doświadczyła ich w tamtym momencie? Nie wiem. Napisałam o pięknie i radości, ale czy mogłabym napisać o nich w taki sposób, gdybym nie czuła, że wypełniają moje ciało, bo po prostu czułam te uczucia w opuszkach swoich palców? Jak wspomniałam, czytam dużo, ale inspirują i zatrzymują mnie dane tematy, przemiany, to co nas dzieli, ale i łączy jako Istoty (ludzkie i nieludzkie). Myślę, że w zrozumieniu mojego podejścia może pomóc Ci to, że wychowałam się w filozofii wschodniej, uczę też jogi – dasz radę przyjąć to, że po prostu tak myślę? Ja po prostu spisuję to, co słyszę w głowie, nie wymyślam słów na siłę.

JB: To właśnie pociągnęło mnie w Twojej książce. Nie szukasz języka, raczej dajesz się mu prowadzić, a może nawet dajesz mu po prostu popłynąć. Ty w sposób naturalny wybierasz kierunek, ale wiesz, że język działa na swoich warunkach i z nimi nie walczysz. Nieczęsta strategia. I prowadzi do zaskakujących wersów. Na przykład „Winem zapijając zatrutą krew”. Opowiesz o tym, jak się dochodzi do takich wersów?

MT: Aż otworzyłam tom, by przypomnieć sobie szerszy kontekst całego wiersza i powiem Ci, że masz absolutną rację, pytając „jak się dochodzi do takich wersów”. Moje doświadczenie pokazuje, że wersy są, dosłownie, wychodzone. One płyną. Język brzmi, jest melodią, której słucham, a ta melodia, podobnie jak utwór muzyczny, budzą we mnie dane emocje. Stawiają finalną kropkę, otwierają nowe wątki czy ich rozwinięcia – często są ważniejsze niż sens, bo równie dobrze mogłabym pisać w wymyślonym języku światła. Jestem przekonana, że jest wiele sposobów pisania, prawdopodobnie tyle, ilu pisarzy – ja nie analizuję, nie ważę sto razy jednego słowa przez bardzo długi czas, bo wraz z czasem ulatuje to, co zostało ofiarowane temu konkretnemu momentowi. Wydaje mi się, że mówiła o tym Pani Urszula Kozioł, że pisanie poezji to „dotyk anioła”. Sekunda. Brzmi to bardzo górnolotnie i być może infantylnie, ale mam obawę, że gdyby pisarz dumał zbyt długo na temat tego, czy dany wers jest idealny, a tym bardziej (o zgrozo) czy się sprzeda, to mógłby przegapić, że właśnie ktoś czule złapał go za ramię. Lub szarpnął. Jest to również o wersach, które równocześnie są naszym prywatnym mikroświatem i publicznym dyskursem w skali makro. Czucie, te wersy są w czuciu.

JB: Dostaje się w Twojej książce „redakcjom”. Pewnie słusznie. Chcesz opowiedzieć o swoich doświadczeniach z „redakcjami”?

MT: To jest dość przewrotne, bo ja sama swoją pracę zawodową zaczynałam od bycia dziennikarką i redaktorką prowadzącą, później naczelną – znam więc perspektywę pracy z autorami z dwóch perspektyw. Czasem myślę, że może lepiej nie byłoby mieć tak głębokiego wglądu w „sztukę”, ale z drugiej strony biorę to za piękne błogosławieństwo. Jestem świadoma. Moje teksty wielokrotnie odrzucano, nie tylko poezję, ale również moją pierwszą książkę o zaburzeniach psychicznych czy artykuły prasowe. Wciąż się to zdarza. To zawsze jest sporą łyżką dziegciu, bo nawet jeśli szlifujesz swój język, nie tylko mama i bliscy mówią Ci, że to co robisz, ma potencjał, to jednak poświęcanie swojego czasu na strzały w próżnię mogą bywać dość przejmujące. Mam świadomość, że poezja, dziennikarstwo czy redakcja autorska z doskoku, to nisze, które nie pozwalają mi na opłacenie rocznego czynszu czy nakarmienie zwierząt. Znam jednak realia i staram się, by moja pasja nie zgasła. Za pierwszą wierszówkę w wysokości 200 zł za wiersz kupiłam sobie ciepłą czapkę, a redagując powieść w Londynie, wyobrażałam sobie, że jestem J.K.

JB: Jeden z wierszy dedykujesz mężowi i wspominasz o wsparciu, jakie od niego dostałaś podczas dziesięcioletniego leczenia. Inny dedykujesz Witoldowi. Oba są przejmujące. Wiersze nie są zatem strzałami w próżnię, nawet jeśli trudno je zmonetyzować.

MT: Faktycznie nie są, ponieważ adresat odpowiada, jesteśmy z nim w ciągłym dialogu, nawet pośrednio, gdy nie jest podmiotem lirycznym. Pisanie to proces podczas którego możliwość przeżywania ma zarówno autor, jak i odbiorca, a dedykacja dodaje dodatkowej, subtelnej więzi pomiędzy jedną a drugą osobą. Myślę, że to bardzo intymne. Wspomniałeś o wierszu dla męża i dla Witolda, ale w tomie jest też wiesz Akwarium, który napisałam, gdy mój dziadek był w szpitalu podczas swoich ostatnich oddechów. Wiem, że tata przeczytał mu go w śpiączce, gdy ja nie mogłam się z nim widzieć ze względu na odległość. W pewnym sensie: zdążyłam. Zdążyłam po swojemu…

JB: Nie wypada mi zatem pytać już o nic więcej. Piękne zwieńczenie rozmowy, za którą Co bardzo dziękuję.

.

.

Książka jest dostępna tu: https://business.allegro.pl/oferta/malika-tomkiel-wbijam-kij-w-mrowisko-i-zataczam-nim-kola-18014176519

.

.

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.
fot. Róża Bierut

.

.

Melika Tomkiel

.

Malika Tomkiel. Złożona ze słów i chwil milczenia. Pisarka, poetka, redaktorka, dramaturżka, która swoją literacką przygodę rozpoczynała jako dziennikarka związana z kulturą i sztuką. Wieczorami prowadzi warsztaty pisarskie i Dyskusyjny Klub Książki, by o świcie zanurzyć się w lesie i ciszy medytacji – uczy jogi. Na co dzień związana z podlaską organizacją pozarządową.

Jej teksty publikowano m.in. w magazynach „Czas Literatury”, „EPEA”, „Zwierciadło”, „Zakład”, „wydawnictwo j.”, „Freshmag”, „Slow”, czy „Kraft”, którego była współzałożycielką i redaktorką naczelną. Zamiłowanie do prasy rozlała na książki. Jej literacki debiut pt. „Biel Kości” (wyd. Papierowy Motyl) w szczery i bezprecedensowy sposób porusza temat zaburzeń odżywiania, w którym Tomkiel, za sprawą swoich dziennikarskich umiejętności, umieściła rozmowy z osobami chorymi czy specjalistami opierając się na swoich prywatnych zmaganiach. Dodruki wyprzedano.

2023 r. pozwolił jej na wydanie dwóch kolejnych książek: „Twój wewnętrzny głos” (wyd. Papierowy Motyl), która będąc skierowaną do dzieci i dorosłych opowiada o łączności z ciałem, oddechem i uczuciami, jednak to właśnie jej pierwszy, obszerny tom poezji pt. „Każdy ma jakiś problem” (wyd. Książnica Podlaska), pozwolił jej intymne spotkanie z uwielbianą formą wyrazu: poezją.

Jurorka konkursów literackich. Chcąc zrozumieć język teatru ukończyła scenopisarstwo i dramaturgię na Polskiej Akademii Nauk. Dziś ma na swoim koncie sześć tekstów teatralnych – w tym opiekę literacką nad nagradzanym spektaklem „SYN” (Grupa Wolność), autorski tekst pt. „Skowyt” (monodram Marcina Tomkiela) czy „Prymicje” (monodram Karoliny Konickiej, Akademia Teatralna w Warszawie filia w Białymstoku). Bywa opieką literacką (Teatr Pleciuga, Szczecin) i redaktorką wydawniczą (m.in. wyd. Muza, wyd. Helion).

2025 r. obfitował w pracę nad nowym tomem poezji pt. „Wbijam kij w mrowisko i zataczam nim koła” (wydawnictwo j.) oraz spektaklem teatralnym („FOREST ROAD 8995”), który powstał na podstawie sum inspiracji pochodzących z książki.

Lubi zapach kawy i gubić się w puszczy, ale szybko się odnajduje. Kocha swojego psa, męża, książki, a w szczególności “T.S. Eliota” i brytyjski zaśpiew. Przyjemność sprawia jej nauczanie i mówienie o literaturze oraz relacji fizyczno-duchowej.

PODZIEL SIĘ