Szymon Domański Daj mi ten sandbox

Daj mi ten sandbox

//

Książka Szymona Domańskiego jest mocarna jest kitsune z dziewięcioma ogonami. Może oszukać i omamić, ale – tych, którzy mu na to pozwolą – zaprowadzi do swojego chramu, gdzie znajdziecie składowisko niezwykłych artefaktów, rupieci-skarbów. Dowiecie się jak smakuje góra Fuji, jak dojść do dzielnicy szafranu i nakręcić film o kaszlu, oraz czemu warto oglądać filmy o chudych brytyjskich skurwielach. Jest tu kosz, deska, jaranie, szalone nadzieje, ale i obietnice rozmieniane jak kapsle, upadki, śmierć i rozczarowanie. Szukając pomysłu na nieśmiertelność, czasem znajduje się pomysł na życie, częściej bierze kebaba, działkę i zasypia za śmietnikami. Niezależnie jaki życie napisało soundtrack i jaką wylosowało się lokację, Szymon Domański nie „przestraszył się że oślepł/więc nie otwiera już oczu”, przeciwnie –patrzy, rejestruje, przyjmuje, robi zwód i podaje dalej. Warto tę piłkę przyjąć. Daj mi ten sandbox: new player has joined the game.

Misza Sagi

Dorastanie na polskiej ulicy, Japonia i dużo słów, których nie rozumiem.

Victor Ficenrski

Oto wielka piaskownica kminy, po której musicie latać ze łbami otwartymi jak światy: wteiwewtewteiwewte, aż lisek zapakuje nimi do kosza. Wasze głowy staną się wsadem do porzygu trójcy: psa, szczura i papieża. Nie dajcie się tylko gigantycznym kacprom, a zatańczycie na ogonkach czereśni z brytyjskimi skurwielami. Dobra, uratujcie chociaż koperek!

Patryk Kosenda

/

/

/

/

Do góry