Śledząc doniesienia
podmiot liryczny w tym wierszu
zastanawia się nad złem
które jako masa
zajmuje wsie miasta kraje
uśredniona w formie
niekiedy bardziej miękka lub twarda
nie daje się objąć w ramy
nadać imienia
numeru buta
dopiero kiedy przywódca odsłania twarz
mycie naczyń o stałych godzinach
chodzenie z psem tą samą ścieżką
twardnieją rysy
ujawniają się blizny pogrzebanych planów
kruche zdanie
ja właściwie nie chciałem
rodzi litość
która dotyczy człowieka
poddawanego osądom
jak owad schwytany w szczypce
podmiot liryczny odkrywa
będąc zaprzeczeniem jednostki
masa jej nie dostrzega
patrzy na świat oczami
wypełniającymi swą własną naturę
ja właściwie nie chciałem
bezkształtne cele zagłady
przygniata ślepy ciężar
dążenie do objęcia niczego
Książka
podmiot liryczny w tym wierszu
rozmyśla nad cierpieniem wojennym
najpierw przychodzi wściekłość
na agresorów oraz rzeczników
podle wyliczają powody
kłamliwie stanowią racje
krzyczy
chce wstrząsnąć nieskończonością
poruszyć wieczność
język nie spełnia funkcji
nie dość słów na widok
niemowląt niesionych do schronów
nie robi nic więcej
ponad nic
przelewa z pustego w puste
uderza w próżnię
dlatego przyjął postawę
między zapłakanym a cynikiem
układa miniaturową trasę kolei
kupuje koper parzy herbatę
emocje nie są konieczne
należy spojrzeć na wydarzenia
z perspektywy książki
pisanej przez tych
którzy nie pamiętają
dla tych którzy budują
pomniki aby zaprzeczyć
statuy aby przypomnieć
dzieci już umierały
i wtedy nie bolało
bo działo się w pierwszym rozdziale
gdy my przy spisie treści
podziękowaniu dla świadków
podmiot liryczny opanował
romantyczną potrzebę
zdzierania gardła wypruwania jelit
kiedy pukanie do drzwi
listonosza sąsiada
urzędnika który mierzy zużycie gazu
nie będzie budziło trwogi
stanie się w pełni gotowy
na przybycie najeźdźców
Geometria
nie zdradza cech szczególnych twarz
wodza ministra przywódcy barbarzyńców
te same rysy mogły być sąsiednie
sprzedawać cebulę
odpoczywać w cieniu
na straganach powolne godziny
gdy kupcy liczą zarobek z tygodnia
siedzi za stołem szerokim jak ziemia
na którą chce napaść więc wydaje rozkaz
strzelać do kobiet starców i szpitali
gdyby żył z nami nie poznał słuszności
gniewu i mordu obsiewałby pole
naprawiał zamki ciął deski na stoły
bił żonę być może to robimy wszyscy
jakim sposobem jest tam a nie tutaj
nie śledzi doniesień czeka na raporty
nieuchronnym biegiem kreślone linie
łączą się w logicznie wyznaczonym punkcie
władca rysika cyrkiel metalowy
wpisuje oczy dwa kamienne kręgi
w beznamiętny trójkąt przypadkowej twarzy

Michał Kaczmarek, ur. 1986 w Głogowie. Z wykształcenia nauczyciel języka angielskiego. Publikowany drukiem i w internecie: „Migotania”, „Gazeta Kulturalna”, „Akant”, „Afront”, „Ypsilon”, pisarze.pl, „Helikopter”, „Wydawnictwo J”, „Tlen Literacki”, „ArtPapier”, „Szorty”, „Szpol”, „Wytrych”, „Wobec”, „Radykalny Słoń”.