wysokie spacery
.
znajdujemy się na wysokich spacerach.
chodzimy w koronach, a i tak
piecze nieludzko.
tylko gdzie niby miałabym ciebie podziać, tam
nisko, w dole?
pamiętam jak nas śmieszył ratunek
jego hałas. zawsze kiedy akurat pojawiała się ziemia
z tymi jej dosłownościami.
i jak znosiłyśmy chore drzewa w długo wybierane miejsce
a ono i tak nie powstawało.
miękkie plażowe piłki, dość
dziurawe. skoczki, muszelki
armie garnków – okrągłe złote próby
odzyskiwania świata.
zanim zejdziemy (bo już czekają
z obiadem) klon pospolity robi nam maski.
dla śmiechu przymierzamy im nasze twarze
i celowo, jak błąd
zostawiamy.
.
.
.
specjalny kapelusz
/
potrzebujemy specjalnego kapelusza.
wyciagnięcia rąk, po nas.
reszty dni, którymi kiedyś byłyśmy.
klucze do zwycięskiego domu przy wyśnionej linii tramwajowej
ogród z niewyparzonym językiem
diabły z drewna pilnujące naszych ciężkich od świata
pasteli i plików tekstowych.
stare klucze puścimy na rzekach, jak kaczki.
niech tną nas na pół – nieważne dowody
miejskie własności.
spiszemy imiona, którymi nie byłyśmy.
wolta do umowy, cudem odnalezione freski, berlin
– warszawa express, zwyczajne nieco zbyt nerwowe
pukanie do drzwi, listonosza może?
– i zrobimy z nich losy.
nasze wody będą w sobie przepadać
jak kiedyś, całkiem na początku, kiedy nie byłyśmy
nawet snem o mieszkaniach, a one i tak
miały na imię zwierzęta z kokardą.
.
.
.
wysokie spacery 2
.
można się pozabijać na tak wysokich spacerach
– mówisz i uruchamiasz centralne ogrzewanie.
syberia jest faktem
tylko co to tak naprawdę o nas opowiada?
na północy palce niewiele czują, a mroźne opiłki to twarzowe sztyleciki
z muzeum miniatur. plus światło
– i wystarczy, żeby nie wiedzieć kim dla siebie jesteśmy.
a tak chciałam na łeb na szyję
wyprzedzać odwieczne pytania.
więc w pustych koronach, gdzie nie dotarł żaden facet z taczką
pełną piasku i soli, rzeczywiście trochę się zabijamy.
pełno mam aneksów do twoich twarzy i zero czucia w palcach.
co z tego? ano
wiśnia.
na usypanej ze śniegu powrotnej ścieżce.
skąd? nie wiemy. ale po minie widać
że jest jej tutaj teraz
jak na torcie.
.
.
.
.
Ola Kołodziejek – autorka jednej książki poetyckiej „plan plam” (wydawnictwo Wolno). Pod koniec czerwca, w wydawnictwie Convivo, ma się ukazać druga „Cudze święta”. Publikowane wiersze nie pochodzą z żadnej książki, no chyba, że z trzeciej.
Nie ma ciśnienia, ale lubi się zmęczyć oraz powymyślać. Oraz pić kawę z masłem.
Bawią ją bańki i aferki.