nagość
brakuje powietrza gorąco z nieba
jak piasek w płucach szoruje duszę
zaprzeczając wieczności
ale i tak wspinam się
na najwyższą górę w okolicy
kolejny raz udowadniając
że żyję jestem piszę i podglądam ich
w sytuacjach kiedy chcą
żebym patrzył jak tryumfują
nie zdają sobie sprawy
ze wtedy są najbardziej nadzy
nektar
daj się uwieść napełnić nektarem
wzejść słońcem w majowy poranek
wypełnić śpiewem powietrze
wierzyć że wszystko co jest wokoło
dzieje się z jakiejś słusznej przyczyny
ma sens i cel i niekoniecznie
akurat my musimy to zrozumieć
może wystarczy być
jak żółto w środku jajka
szczęście
potykam się na poezji
jak na przydługiej sznurówce
nogawce wkręconej w łańcuch roweru
albo tej przysłowiowej skórce od banana
wiem że jestem śmieszny z tym
pragnieniem poprawności
zawsze na baczność i ze wzrokiem skupionym
na oczach rozmówcy
ale miewam również i takie pragnienia
żeby nauczyć się kłamać
odmawiać i oszukiwać
w końcu napaść na bank a potem żyć
długo z dziećmi których wystarczająca ilość
do szczęścia
lodowiec
miłość rządzi wszyscy o niej mówią
pojawia się na przystankach
nawet wzbija się w przestworza
jest jak krew w żyłach
przepływa przez mózgi otwiera myśli
potem spada w dół
na ręce na nogi na głowę
niczym strącenie do piekieł
wszyscy pozytywnie rozkochani
wygląda ta cała maskarada
jak pielgrzymka do nicości
gdzieś w dole powoli kropla po kropli
roztapiają się lodowce i świat jest zagrożony
mimo tysięcy drobnych miłości
które w każdym jak serce biją
topnieją lodowce cała nadzieją
że życie że my jesteśmy z wody
jednorożec
kiedy bóg urodził się
po raz pierwszy miał rogi
cztery kopyta grzywę jedno oko
jeden kieł
potem został słońcem
wstawał rano i znikał wieczorem
w nocy pojawiają się demony
ale nie ustawaliśmy w poszukiwaniach
w końcu stanął na dwóch nogach
miał dwie ręce trzymał w nich rózgę
ale wciąż jedno oko dopiero po czasie
pojawia się drugie
czegoś jednak brakuje
i dalej szukamy
klucz
nie nad wszystkim panuję
raczej obracam się
wokoło własnej osi
tak jakbym wrzucony
został w noc
ani okna
ani szczeliny w drzwiach
nawet w dziurce od klucz
klucz
drabina
ktoś coś puka do drzwi
jakby chciało wejść
o coś zapytać porozmawiać
domyślam się że to poezja
narzuca się
jak ta dziewczynka z zapałkami
jest jak lekarz
zawsze gotowa wypisywać recepty
wiem jestem chory
ale nie na śmierć
tylko tak trochę jak wszyscy
czy warto leczyć tych
co jeszcze są po tej stronie
gdzie słońce wygłasza
płomienne mowy o życiu
nie umieram
po prostu nie poddaję się
to wszystko
małpy ciągnie do cyrku
wszyscy wspinamy się po drabinie
wierząc że i nam
należna odrobina pewności
śmierć
wszystkie początki i końce świata
na jednym ostrzu szpilki
to tak jakby ich nie było
albo była nieskończona ilość
zatracam się w kropli wody
jak w jeziorze
jak w poezji
jedno słowo i wieczność
mamo
książeczka
twoja ulica numery domu
jak kolczyk w uszach krów żółty
nie zginiesz listonosz zna adres
przyniesie list a w środku
miłość albo wezwanie
nie uciekniesz
przywiązany do miejsca
czekasz na funkcjonariusza
ten zaneguje twoje istnienie
bo przeczysz logice
która od dawna obowiązuje
chciałbyś zmienić
bo myślisz że jeżeli myślisz
to masz prawo
a jest zupełnie odwrotnie
to prawo ma prawo do ciebie
urodziłeś się skazany na paragrafy
nie na miłosierdzie
wybaczać łatwo
w książeczkach od modlitw
mięso
jest tak jakbym się powoli zagnieżdżał w sobie
po ciernistych stopniach liści
docierał do miejsc gdzie mnie jeszcze nie ma
ale przecież bywałem tam z matką i ojcem
potem zapomniałem i teraz sam te mądrości
które oni ja jakbym na przekór
sobie i śmierci rodził cesarskim cięciem
z wnętrzności nie mojego mięsa
Andrzej Jakub Mularczyk
Urodził się w 1953 roku w Lubinie gdzie ukończył Technikum Górnictwa Rud, potem wydział Górniczy na Politechnice Wrocławskiej. Pracował w kopalniach węgla brunatnego w Turku i w kopalni miedzi w Lubinie. W 1994 roku przeprowadził się do Ostrzeszowa, gdzie do tej pory mieszka. Debiutował w 1976 roku cyklem wierszy w piśmie Politechniki Wrocławskiej Sigma, której redaktorem prowadzącym dział poezji był Andrzej Saj. Jest laureatem wielu konkursów poetyckich i prozatorskich. Między innymi Głównej nagrody w konkursie na tomik wierszy organizowanym w 20007 roku Przez Śródmiejski Ośrodek Kultury w Krakowie, którego efektem było wydanie Tomiku Liczenie mrówek. Wydał arkusz Drzazga 1988 r. Tomiki : Krzywa zwierciadła spojrzeń 1993, Ody 2015 r. Twarda okładka 2018 r. oraz powieść Ścieżka w 2015 roku. Obecnie przygotowuje tomik wierszy pod roboczym tytułem: Maszynopis znaleziony w kotłowni czyli obrona królestwa.