Mały poemat anarchistyczny
1. Gra
Zapraszamy państwa do udziału w nowej,
ekscytującej grze „Mała anarchistka”!
Ta gra dla całej rodziny* umili państwu
długie zimowe wieczory, gdy za oknem szaruga,
a wokół panoszy się obezwładniająca nuda.
Gra przeznaczona jest dla 2-4 osób.
Kolejne rzuty kostką, jak w starym poczciwym Chińczyku,
przenoszą wasze pionki poprzez kolejne pola.
Celem gry jest dotarcie do środka planszy,
gdzie znajduje się Mała anarchistka.
W miarę posuwania się do przodu zdejmujecie państwo
kolejne warstwy kamuflażu,
aż na koniec najlepszy gracz dociera do
– teraz już całkowicie nagiej – Małej anarchistki.
Zwykły Chińczyk? Otóż nie. Zależnie od drogi,
wybranej przez gracza, w centrum może nastąpić
implozja albo eksplozja.
W tym pierwszym przypadku
anarchistka ponownie otacza się warstwami kamuflażu
i gracz wraca na pozycję wyjściową. Drugi to zwycięstwo!
Od czego to zależy, przekonać się możecie państwo
Tylko kupując nasz nowy fascynujący produkt.
Nie stój! Nie czekaj! Już dziś dołącz
do grona wielbicieli Małej anarchistki!
* parental advisory
2. Mała anarchistka dołuje
Od dwóch tygodni nikt nie wyciągnął pudełka,
pokryło się kurzem. Gra okazała się trudna
i niewdzięczna, a ludzie lubią mieć łatwo.
Nie dość, że się nakombinujesz,
na końcu zawsze czeka niewiadoma.
Nagroda czy stracony czas, ten,
który, powiedzmy sobie jasno,
można by spędzić z pilotem w ręku.
Nigdy nie wiesz. Co innego pilot,
on nie odmawia, zmiany dyktujesz ty.
Anarchistka jest jeszcze mała.
nie wie, że ciekawość i odwaga staniały.
Uczy się tego w szafie między
Chińczykiem a strzelanką.
3. Nowe życie małej anarchistki
Między kurzem, jedynym jej gościem
a uwięzioną anarchistką – zaiskrzyło.
W szafie nastąpił wybuch.
Po otwarciu drzwi ze środka wydobył się dym;
na dnie znaleziono szczątki opakowania.
Nastąpił ciąg nieprzewidzianych wydarzeń.
Drgające szczątki multiplikowały się w niepojętych reakcjach,
których źródła nie pojmowały najtęższe nawet umysły.
Próbowały wyrwać się z zamknięcia na wszelkie sposoby
z iterowanym dylematem więźnia na czele.
Gra była wszystkim, graczy pokonać należało
każdą dostępną metodą, czy była nią udawana przyjazność,
czy mściwość czy chwilowa skłonność do wybaczania
skutkująca powrotem do współpracy z graczami.
Drogą gwałtownie przyspieszonej ewolucji dokonywała się
rewolucja. Zasady gry zostały definitywnie złamane,
a nowe mała anarchistka ani myślała ustanawiać.
O tej pory, myślała, gram bez zasad.
Ograniczona natężeniem szaleństwa liczba graczy,
którzy są w stanie przystać na brak zasad,
uczyniła ją ekskluzywną. Koneserów
zapraszamy do gry, rien ne va plus.
4. Pożegnanie
Koneserzy zaproszeni do gry, ale odzew mizerny.
Wiosna, pora kiełkowania i eksplozji,
jednak luksemburskie różyczki
mimo usiłowań nowych ogrodników
mają się raczej kiepsko. Nie służy im
odczyn upraw, wbrew okrzykom
„w służbie anarchii” obojętny.
Deklarowany głośno hazard po lekkim dmuchnięciu
okazuje się być zasłoną dymną i to nawet
nie ze świecy, ale z papierosów, dla odważniejszych
z własnych upraw na balkonach.
Na widok graczy przyrośniętych do stołków
małą anarchistkę mdli.
Postanawia wyrwać się z szafy i ruszyć w świat
w poszukiwaniu prawdziwych towarzyszy.
Rozglądajcie się bacznie wokół siebie,
może to właśnie wy będziecie wybrani.
Bajki polskie
Biedny niedźwiedziu, gdybyś w mateczniku siedział,
nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział.
Mateczniki wycięto z korzeniami. Wytyczono asfaltowe dróżki,
chodniczki, każdy może zwiedzić były matecznik suchą nogą.
Podniecenie zwycięża atawistyczny lęk. Niedźwiedzie wymarły,
pogromcy rulez.
Badacze puszczy rekrutują się z potomków niedźwiedzi
i pogromców. Z genami dostali instynkt tropiciela.
W samym środku puszczy zapomniane jądro ciemności
czeka na odkrycie.
Co jakiś czas, w przypadkowej kolejności, otwiera się pułapka.
Ostre zęby zatapiają się w żywym ciele. Sznur zaciska się
na gardle. Zostawia ślad.
Dywagacje
Las jest lasem, nie zależy od nikogo i od niczego.
Trzyma się ziemi i kalendarza.
Cisza buja się między spokojem a stagnacją.
Zależy, jak na to spojrzeć. Usłyszeć?
Radość jest nagła i spada na głowę.
Głowa czuje się nagle jak nowa.
Czekanie rośnie jak młodnik.
Szybko i niecierpliwie.
Las jest lasem, ty sobą, ja sobą,
Cisza rośnie jak na drożdżach.
Rozważania na deszczowy dzień
Gdyby sfotografować twój uśmiech,
czy stałby się mój? Mogłabym ci go wypożyczać
w ciemne dni, w jasne przechowywałabym starannie
w lodzie, żeby się nie zepsuł.
Gdyby twoją pracą było patrzenie,
stwarzałbyś świat co dzień nieznany i nowy.
Najładniejsze dokumentowalibyśmy zdjęciami
albo wierszami, inne odsyłałbyś do poprawki.
Gdybyś umiał kręcić wiatr, zakręcałabym nim
papiloty, prostując to, co kręte.
A potem szlibyśmy prosto do celu
bez wątpliwości.
Gdybyśmy znali cel, nie byłoby o czym
pisać wierszy, wystarczyłoby iść.
Na szczęście cel jest tajemnicą
Deszczu, wiatru i drzew.
Nie naszą.
Nocne notowania
Cassandra śpiewa o księżycu w pełni,
a nam pełnia spada na poduszkę
i robi dzień w środku nocy.
Chcemy dzikości, a litery
wychodzą gładkie i krągłe
jak wypieczona bułeczka.
Język staje kołkiem i ledwie się obraca,
zrywa związki, nie szuka nowych.
W pustej pełni
próbujemy doczekać nowiu bez snu.
Trzeba nam ostrości jak nów, jak nóż.
Migawki
Koło przeskakuje po parę obrotów; zacina się mechanizm,
kręcimy się jak chomiki.
Skok. Stoimy w śniegu po kostki
i nie ma stamtąd wyjścia, na pewno dobrego.
To się nie może udać, jednak się udaje.
Skok. Ktoś chowa buty, wtedy nie wyjedziesz.
Taka rozpacz zaklęta w tych kawałkach skóry.
Potem patrzysz na niego, nie możesz uwierzyć.
Skok. Kobieta jedzie daleko od siebie
nie chce już być ze sobą, to za bardzo boli.
Skok. Oszukany ptak śpiewa czarną nocą.
Wiatr jest po jego stronie, głos rozpuszcza się
w czerni.