DSC_0052

Filip Matwiejczuk
Wiersze

Wstęp do późniejszych elegii

 

Jechałem wczoraj konno na wysypisko
Po czterech godzinach snu. Czułem takie
„Mdłości mózgu” jak zwykle po niewyspaniu
W gorący letni dzień. Mój koń śmierdział octem,
Bo wczoraj jedliśmy ogórki z solą
I octem. Pochlapał się przy polewaniu.
Piliśmy trochę (no tak, jeszcze ten kac,
Nie za duży, ale z nim mózg bardziej
Skwierczy w taki dzień). Gdy dotarliśmy
Koń zatrzymał się, pokiwał głową
Trzy razy i położył się spać. A ja
Poszedłem w głąb wysypiska, żeby znaleźć
Utraconą elegijność (i ogóreczki).

 

 

Erotyk wersja alfa

 

Jeśli miałbym się zakochać to regularnie
Za każdym pełnym obrotem wiatraka.
To trzeba robić regularnie człowieku,
Sam chcesz, bardzo lubię, ale to musi chiński
Rebus być rozwiązanym. O tak, kratka, szafa,
Że nie wiedziałem, nie? Ciekaw jestem co policja
Zrobi z tym słowem na [ale pozwolisz whisky
Namiętnie, biodra albo nozdrza] błysk
I chwilowa impotencja (pusty znaczeniowo
Środek poetycki w w tym przypadku,
Ale to po to, żebyś ty czytelniku
Mógł to sobie przeczytać). Co do wesela w
Wodgoszczu jest bardzo trudno się sprawić,
Ale ja nie tak zaczynałam [mimo bycia
Mężczyzną będę pisała to sollokwium
Erotyczne pod rodzajem żeńskim dla zasady].
I siedzę z tymi panami, przechodzi ona,
A ja spojrzałam na nią, po czym zaczęłam patrzeć,
A po patrzeniu nerwowo odwracałam wzrok,
Tak co jakiś czas, bo ten widok jest przyjemny,
A mimo rodzaju żeńskiego wciąż jestem
Mężczyzną. Ona ulokowana genetycznie
W taki sposób, klasowo tu, do kapitału
Ma dostęp taki. Jest inteligentna, silna
Wola, te sprawy. Ma dużą charyzmę (posiada
Urodę i inteligencję (genetyka)),
Styl (klasa i kapitał), opalone ciało
(Kapitał i środowisko (chyba)). Taka
Letnia a piszę to w burzę z piorunami.
To na mnie zadziało. Gdyby któryś powód
Usunąć, to bym o niej nie myślała, bo bym
Nigdy jej nie zobaczyła, nie zainteres-
Owałaby mnie. No i niestety razi mnie to
I nerwowe przyjemne spojrzenia, szybkie
Obroty, bo ona a a a. To a, to
Ona a, to przez to a, a a a a
Ona a ona a a Ona.

 

 

Płyta blueray w didżejce

 

Na początku chciałbym powiedzieć ooooo
Takiej rzeczy, że no wiesz,
To coś takiego, jak wtedy, kiedy
Zrywasz siebie z siebie jak darń

[teraz odczuwać w tempie 150 BPM]

W zależności od tego jak się twoje
Ciało skonfigurowało
Kroisz ten temat, wrzucasz do blendera
Bez pokrywki i wyskakują

Drobne kawałki na twoją twarz
(trajektoria nie do prze-
widzenia), na twoje oczy – co dzień.
Nie wiesz kiedy wraca to do

Ciebie. Twój blender znowu jest pusty,
Ale może znów działa
Na pełnych obrotach. Tego nie stwierdzisz.
W ogóle gdzie ty go kupiłeś?

[drop]

Jak każdy z nas nie masz jeszcze inter-
Netu. Poziom wewnętrzny –
Nie ma na to technologii (kto inny
Powiedziałby „literatury”).

Poziom wewnętrzny nie osiągalny
Kontakt i komunikacja
Tylko z interpretacją. Musisz chodzić
Do sklepu [BUM] nie dla ciebie.

[odczuwać w tempie 150 BPM]

Towary jakie tu mają są dla
Człowieka wymyślonego
Przez właściciela kapitału
Jako „klienta”, dlatego

To co tam wsadzasz do tego blendera
Nie będzie z nim trybić.
Rzeczy dla zmyślonych ludzi nie są
Kompatybilne z tymi dla

[coda]

Prawdziwych. Masz wyobraźnię, jakoś
Sobie radzisz. Umiesz korzystać.

 

 

fot. Jan Kowalski

 

Filip Matwiejczuk – ur. 1996. Studiuje polonistykę na UJ. Mrągowianin. [Jakieś mało śmieszne żarty i coś o kotach]

PODZIEL SIĘ

Do góry