Chmury
Słońca wystarczyło mniej
więcej do Słonecznika,
dalej widziałem już tylko tyle,
ile was wszystkich w tej chwili.
Niby gdzieś tam jesteście
jak Mały Szyszak i Tępy Szczyt,
ale namierzam was sporadycznie.
Czasem dochodzi do mnie
jakiś śmiech, płacz lub krzyk,
ale zazwyczaj mkniecie gdzieś
obok zamknięci w jednej
lub drugiej chmurze,
najczęściej spadacie w dół,
najrzadziej zaś płyniecie
spokojnie ku górze.
Krzyżna Góra
Jeszcze chodzę na Krzyżną Górę,
to znaczy nie tyle na Krzyżną,
ile na samą Górę, a nawet
nie tyle na Górę, ile jej mniej
znane kamienne opłotki:
Rozwalisko, Zaroślak i Grzędę,
z którymi mi bliżej do nieba
i ziemi i w ogóle wszędzie,
gdzie jestem mniej spragniony
i głodny. Choć może chodzę
na Górę, aby w sposób bardziej
swobodny pobyć przez chwilę
w jej szczelinach i rozpadliskach,
z dala od bożego, to znaczy
ludzkiego igrzyska.
Szwedzkie Skały
Czasami wyrażam nie wiadomo co,
czyli najpewniej nic. Na przykład
kiedy stoję na Wielkiej Turni,
a jakbym wchodził po schodach
prosto w burzowe niebo,
ku któremu wznoszę się ręką,
nogą i głową, całą resztą zaś
stoję na ziemi. To znaczy na skale,
która czasem może i pęka,
ale tylko nieznacznie
raz na kilka milionów lat,
czyli zupełnie inaczej niż ja.
Filozoficzne aspekty literatury
Najczęściej mnie nie ma,
ale czasem jeszcze tu jestem,
a nawet można mnie złapać
uczonym mailem. Na przykład:
„Serdecznie zapraszamy na Konferencję
Naukową Filozoficzne aspekty literatury.
Mowa będzie o wspólnych korzeniach,
odmiennych sposobach istnienia,
wzajemnych inspiracjach, różnych
racjach, relacjach i konstelacjach
tudzież dyskursach w zakresie
ogólnych problemów egzystencjalnych,
metafizycznych i aksjologicznych,
to znaczy ogólnie katastroficznych”.
Co mam powiedzieć? Dziękuję
za zaproszenie na Konferencję
Naukową Filozoficzne aspekty literatury,
ale akurat idę w góry.
Zamczysko
Jest wiele powodów, dla których
ze wszystkich kawałków świata
wybrałem dzisiaj akurat ten
zwany Zamczyskiem. Nie tyle
chodzi przy tym o przezwisko, ile że
wszystkie powody mają znów
swoje powody, a ja nie mam głowy,
aby każdego dociekać. A nawet między
innymi od tego właśnie uciekam.
Idąc zaś tropem przezwiska,
można powiedzieć, że nie tyle
szukałem na Zamczysku schroniska,
ile je tutaj znalazłem.
Grzegorz Tomicki, elektromechanik urządzeń przemysłowych. Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Stale współpracuje z miesięcznikami „Twórczość”, „Odra” i „Nowe Książki”. Opublikował tomy wierszy: Miasta aniołów (Bydgoszcz 1998), Zajęcia (Kraków 2001), Pocztówki legnickie (Katowice 2015), Być jak John Irving (Łódź 2017) oraz monografię naukową Po obu stronach lustra. O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (Szczecin-Bezrzecze 2015). Mieszka w Cieplicach, czyli w Jeleniej Górze.