pyszne kłamstwo
urodziłam się w niewłaściwym raju
ocknęłam pośród słów
niepasujących do twoich ust
zielenią się palce
muskające uroczyście
rozebraną do samych gwiazd
pokolorowałam na żółto
wszystkie uśmiechy
nawet te nie do pary
słowa zakochane w myślach
z których rozpościera się cień
aż pod niebo
z jakich rozkwita radość serdeczna
łzy uderzają do głów
nie baw się słońcem
nie baw obłokami
jeszcze będą ci potrzebne
biała krew zalęgła się
w zmysłach
śpiew ptaków rozsiewa ciszę
póki nie zapłacę
za twój jutrzejszy sen
ciało zmieni się w kłamstwo
tak pyszne w tych czasach
niespokojne modlitwy
wyglądam przez brudne okno
widzę przemijające chmury
burzliwych pogoni za losem
szukam cienia by dał
ciepło i przywidzenie
twoja obecność znów kojarzy się
z ciszą
nie przełamie
spazmatyczny krzyk utkany
z zaginionej miłości
zaklęta w muszlę
pogrążona w przyszłości
pochylam się nad niebem
sączę niespokojne modlitwy
ofiarowywane przez
skazanych
toczą się echem
poprzez wyznania tych
którzy zasłużyli na życie
klatka z pajęczej sieci
płonie list otwarty do miłości
dedykowany
świetlistym pożegnaniom
przynosi wyłącznie cień
zima obumiera w pięści serca
pozostawiając miejsce
krzywym uśmiechom
spojrzeniom
prosto w twarz
zamknięta w klatce
z pajęczej sieci
uwięziona w kajdanach pieszczoty
omijam nowo narodzone gwiazdy
serdecznie roześmiane światło
ulicznych latarni
odkąd przestałam kochać
miłość stała się morską falą
co wyrzuca na kamienisty brzeg
moje serce
serce pozostaje
pamięć przemija serce pozostaje
otwierasz księgę snów
wykreślasz te od dawna
przeterminowane
nie ma w tobie wiary
mogącej uchronić przed upiorami
w umyśle
kłamstwo jest wypisane
na twojej twarzy
łzy nie pasują do wyłudzonego uśmiechu
nie chcę zgasić światła
chyba że powrócisz
otwieram usta zamykam oczy
nie chcę słyszeć o łzach
które zamieniają się w śnieg
prorocy odchodzą z ostatnim
letnim echem
przedwczorajsze marzenie
pozwól snom odetchnąć
pozwól swojemu życiu postawić
kilka kroków wstecz
nie przedrzeźniaj szeptu
przytul się do echa
proszę cię o zdjęcie
na którym uwieczniłeś
moje wyludnione spojrzenie
powróć o stosownej porze
przytul się do moich utrudzonych łez
pocałuj na pożegnanie
kolejne w tej zwietrzałej epoce
zanotuj przedwczorajsze marzenie
gdybyś zapomniał
Katarzyna Anna Koziorowska, urodziła się 21.09.1990 r. w Olsztynie (gdzie również obecnie mieszka). Interesuje się literaturą (zarówno prozą, jak i poezją) oraz muzyką (głównie rock, jazz, blues). Zdobyła kilka wysokich miejsc i wyróżnień w konkursach poetyckich. Publikowana przez miesięczniki literackie („Akant”, „Helikopter”, „Bezkres”, „Czas Literatury”). Posiada publikacje w tomikach (debiutowała w Sowello w 2018 r. – „Moje Anioły”; najnowszy tomik wydany w Ridero w 2022 r., „Za późno, żeby zasnąć”). Uwielbia przebywać w samotności, pogrążać się w marzeniach. Lekko egocentryczna, ale przy tym bardzo nieśmiała. Nie przepada za przebywaniem w tłumie, jest niepoprawną autsajderką.