DSC_0007

Leszek Budrewicz
Wiersze

Sytuacja

kupiłem telefon
nikt nie dzwoni
może nie wiedzą

a może
wiedzą
że nie odbieram

dzwonię
zajęte

 

Ballada Drewniana

Hej na niebo rozkuzdrane wstały czernie sine
Hej sosnowy karczmarz święcił niebo dobrym winem
Hej drewniane konie stały pod karczm żołędzi
A dębowa studnia była tu na podorędziu

Hej się z piwa piana lała braciom na kolana
Ciepło było bardzo wtedy Noc Świętego Jana
Stoły dotykały ziemi przygięte od jadła
Noc się bardzo długo snuła jakby prośby zgadła

Bure dymy wędrowały pod okap i w komin
A toczone po podłodze głowy sen już gonił
Biała pani rozpędziła cuda przy przedświcie
Byśmy znowu pamiętali jakie nasze życie

Hej na drewa drzewieniaste na ten bur burowy
Przysięgam ze karczmarz święcił winem nasze głowy
A my bracia aniołowie stulmy spite pyski
Ułóżmy spuchnięte oczy na dnie pustej miski

( 1975, po lekturze Tadeusza Nowaka „A jak królem, a jak katem będziesz”)

 

Stoczniowo

w rzeźniach i stalowniach
znosili wszystko
w kopalniach i stoczniach
zginali karki
za sen
i mięso
potem zaśpiewali razem
zapaliły sie ulice
i dachy domów

od słów zajęły się ciała
w bibliotekach
i na uniwersytetach
w salach operacyjnych
w salach rozpraw
salowe ruszyły
na salony

zmiażdżone jest
to co niewierne
wszystko lepiej

na pustej ulicy
stoi samotny sprzedawca
rzeczy niepotrzebnych
w domach prasują garnitury
w szkołach pytają
spopieleni
wszędzie tunezja
samolot nad głowami

wszyscy pytają
czy ktoś widział lecha
bo potaniał
ciepły był
w sam raz

już jest co jeść ale
zjadamy się

PODZIEL SIĘ

Do góry