poezja polska

Mateusz Melanowski
Wiersze

MIŁOŚĆ

 

zostaje tylko myjnia bezdotykowa
bo wszystko zdaje się spakowane
więc plan jest taki: by dojechać cało

lecz wcześniej poruszać się co chwil kilka
żeby wracało
czucie kiedy jak zwykle przez sen
mnie obejmiesz

bo podróż moja rozpocznie się rano
i miłość zostanie już tylko
bezdotykowa

 

 

BALLADA O DRODZE

 

mieliśmy przerwę na setnym słupku
mariusz właściwie się nie odzywał
kilka stolików od bezdomnego
prawie jak w domu zjedliśmy obiad

obserwowaliśmy gościa w dresie
co na pobocze pijaka ściągał
mariusz właściwie się nie odzywał
choć drugą dobę byliśmy w trasie

lecz gdy kolejny raz na odludziu
minęliśmy autostopowicza
mariusz na to znudzony powiedział
że kiedyś nam jeszcze o coś chodziło

 

 

A POTEM PÓJDZIEMY SPAĆ

 

lecz nikt nie zostanie
żeby pilnować

i świat
nam się pod nosem
zmieni

choć ilość jego wersji
pozostanie nieskończona

bowiem każda wersja prowadzi
do jakiegoś sedna

niczym w wierszu

są przecież rzeczy
które tylko w wierszu
(te które przechodzą pojęcie)

oraz te które poza nim

a wśród nich

te o których
się nikomu

jeszcze nie śniło

 

 

KTO TYLKO MÓGŁ

 

zebraliśmy się w tłum
a pozostali
tkwili w oknach i na balkonach.

nigdy z nami nie trzymał.

nie grał w nogę
nie puszczał nakrętek z saletrą
i nie łupił pobliskich
państwowych ogródków działkowych
„wyzwolenie”.

w to lipcowe przedpołudnie
otaczaliśmy karetkę pogotowia

wpatrując się w jego klatkę schodową.

po latach go o to zapytałem:

„pamiętam tę chwilę
nie czułem się chyba z tym źle”
odparł.

nie wrócił już do sprawności.

 

 

I RANO NIE OTWORZYĆ OCZU

 

i rano nie otworzyć oczu
choć świat otwiera podwoje
nie wchodzą w grę przestoje
taka złośliwość losu

za ścianą słychać krzyki
świat już otwarł podwoje
zmielona kawa na stole
i ciepłe jeszcze wypieki

dlaczego na nas padło?
przejdziemy przez to we dwoje
tak masz racje przedszkole
otwarte przecież już dawno

lecz nasze kłopoty znikną
odbijesz sobie jutro
przetrzyjmy teraz oczy
solą fizjologiczną

 

 

POSZŁA POPŁYWAĆ

 

rozpalam
na wydmach
ogniska

 

 

STYCZEŃ, PORANEK

 

przepychanki sikorek
w pustym karmniku

 

 

PROSTY RACHUNEK

 

14357 kroków przedwczoraj
11882 wczoraj

3539 dzisiaj
plus wiersz

a teraz
w nieskończoność
będę go poprawiać

 

 

WIELKI TYDZIEŃ

 

pani na chwilę pozwala
na dwudziestki

gorzej
gdy chłopaki
mają pięćdziesiątki

a nie daj boże
setki

mówi mi córka
i przypomina mi się

jak w jej wieku
kombinowaliśmy je
u pielęgniarek w szpitalu
bo w aptece nie chcieli
nam więcej sprzedawać

myśmy też nie schodzili
poniżej pięćdziesiątki

ale faktycznie

setka to strumień
na pół korytarza

co tam dwudziestka
mówię do córki

dwudziestka
to tak tylko

symbolicznie

 

 

Mateusz Melanowski

Mateusz Melanowski urodził się w 1977 roku na Górnym Śląsku. Wychowywał w Mikołowie. Debiutował w 1998 roku na łamach „Opcji”. Publikował w wielu czasopismach, m.in. w „Akcencie”, „Frazie”, „Gazecie Wyborczej”, „Migotaniach, „Ricie Baum”, „Toposie” czy „Twórczości”. A także w kwartalniku „Inter-,”, Helikopterze” i na stronach Biura Literackiego. Autor arkusza „Do wczoraj, od jutra” (2001) i książek: „Święto kolorów” (2007), „Test na obecność” (2012) oraz „Uwagi do chwili” (nagroda główna w konkursie im. Anny Kamieńskiej na najlepszą książkę poetycką województwa lubelskiego wydaną w roku 2016 i 2017).
Mieszka we wsi pod Krasnymstawem.

PODZIEL SIĘ

Do góry