Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Monika Lubińska
Wiersze

wilczy margines

 

chciałbym znieść wilczy margines kształtów
utrzymać siłą nie płakać wchłonąć w tkanki

ostatni z nich był astronomicznie okrągły
w krawędziach miękki z kostnymi wypustkami
zostawił słony posmak koniuszkom

kolejny pachnie mokrym szkłem
z jednej strony
rozkruszy się w lepkie resztki

inne wyją

kuleją

pamiętam nie przegapić nie pomijać kształtów
rozsuwać je robić zdjęcia pokazywać nieznajomym
pomieścić w ustach oczach ścięgnach dyskach

rozpuścić się
próbować
znieść wilczy margines kształtów

 

 

 

festiwal latających ryb

 

wielorybia piosenko
planeto z której zniknąłem
przepraszam przepraszam przepraszam
ale mówiłem
nie kręć się tak
jedz więcej białka
i nienasyconych kwasów tłuszczowych

wyglądałaś tak marnie byłaś koścista
a ja chciałem podotykać się po pośladkach
twardych od przysiadów

kobieto mężczyzno
poskładajcie wasze łokcie
klik klik do pokrowca i w kosmos
jesteście zwierzątkami swoich śmieci
a to festiwal latających ryb
więc śpiewamy wielorybią piosenkę

przecież nie jesteś zły ani dobry
zobacz
wcale nie jesteś

może byłeś zbyt zajęty żeby widzieć
co spotyka kości zmarłych ptaków
może trochę zawstydzony moją sylwetką
jedzeniem sojowych parówek
albo chudymi rękami które
ześlizgnęły się ze mnie

ty kupka atomów rozproszonych w porach roku
i ja twoja wielorybia piosenka
planeta z której zniknąłeś

śpiewam siebie
bo dziś jest festiwal latających ryb

 

 

 

podaj liczbę

 

masz [podaj liczbę] lat
pojawiasz się w stroju syrenki
w którym wyglądasz zupełnie jak syrenka
palcujesz okna szklanki lustra

łapiesz żaby
w dłonie i do butelek
w dłonie i do butelek
jesteś gatunkiem dziennym

masz [podaj liczbę] lat
jesteś płodnym mieszańcem
inwestujesz siedem procent ciała
niech mają niech mają niech
się zwróci

żaby zaczynają na ciebie wrzeszczeć

masz [podaj liczbę] lat
dziękujesz zwierzętom za narkotyki
mijasz półtłuste wieprzowe
usługi ubojowe coraz częściej
myślisz że szyby mętnieją

biegniesz łapią cię żaby
w błony i do wiaderek
w błony i do wiaderek
palce powieki kleją śluzem

 

 

 

wypatruj. węsz

 

każdy zna zapach twojego potu
rozesłano kopie wymacano ekrany

każdy widział jaki byłeś ciepły
lizałeś wszystkie stygnące zapalenia
stracone kilogramy nagrano

obgryzione łokcie
sarny w kagańcach

czerwone nadgarstki pocałowane kolana rozjebane
klatki gdzie szukasz kogoś kto napluje ci do oczu
i do ust błagasz
niech to będzie ktoś ładny

ale widzisz tylko swoje obgryzione
łokcie i sarny w kagańcach

każdy ma ból twoich oczu
nadejdzie z innej strony niż zwykle

wypatruj

węsz

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.
fot. Anna Czakon (Ratajczak)

 

Monika Lubińska (1997) jest poetką, studentką sztuki pisania w ramach Kolegium Indywidualnych Studiów Międzyobszarowych Uniwersytetu Śląskiego. Wiersze i recenzje publikowała w „FA-arcie”, „Odrze”, „Opcjach” i „artPapierze”. Mieszka w Katowicach.

PODZIEL SIĘ