DSC_0028

Oliwia Betcher
Wiersze

wiesz

 

Ona nie zacznie wierzyć,
więc możesz jej wszystko wytłumaczyć.
R.Gawin

nie wierzę, że znowu muszę to tłumaczyć, ale niech
będzie jaśniej: śniło ci się! – ciśnie się więcej,
ale potem powiesz, pomyślisz przynajmniej, o wsadzaniu
palca w drzwi albo innych
przygodnościach zamiast prawdziwej przygody. nie ustępuj
odstępstw! czasem jeszcze, głównie na zlecenie, złorzeczę
rzeczom. rzeczonemu? uczciwie: boję się
rozstrzelania, zastrzału w małym palcu, placu
pełnego butelek – nie wiem, czy bardziej
tych z mołotowem, czy po dniach dzielnicy, prawdy
jako rewolucji. umiem myśleć i patrzeć głośno. nie znam innej drogi
oprócz milczeć, żebyś słyszał. wołam, bo tak wolę.

 

 

substytut

 

przez połowę czasu, kiedy cię nie było,
robiłam porządki we wszystkim, co się dało
zepsuć. czekałam tym intensywniej, im częściej
zaprzeczam. przez resztę byłam nawet silna i dzielna.
dzieliłam się opłatkiem oraz opłatami zamiast opłakanym stanem
przemyśleń albo uwagami. zebrałam odwagę, myśli i wszystkie śmieci,

to śmieszne. pod biurkiem rozścielił się, jak dziki, dziki zachód, chmury
wręcz, bo te tumany, których zatrudniam, nawet nie potrafią sprzątać.
płacę za udawanie zaangażowania, dokładnie tak, jak inni za moje
wolne wieczory i wiedzę, nie za dzielenie się nią, ale to już poza
kadrem. fakt, bóg mógłby naprawdę zmontować to wszystko,
w tym przypadku chaos okazał się dużo skuteczniejszy.

 

 

prawda czyści wolniej

 

(MS)

mężczyznę poznaje się po tym,
jak zaczyna znajomość. na przykład byłam wtedy jak połowa ciebie, miałam
sukienkę o długości jeszcze nie sama chciałaś, ale już nie panna
świętojebliwa – zawsze zasłaniam tyle, żebyś chciał zobaczyć
wszystko. zakodowałeś zatem: zlękniona trochę czasem, za to w myślach

zator. głowa prawie pękła od piękna wokół: szum jak szuranie
wysłużonym sznurkiem po wysuszonej ścieżce. szczękanie
z zimna, choć wiosna. i szczekanie słyszane z odległości.
stukanie zepsutej walizki waliło, przyznam,
dosyć finezyjnie, w barierę synestezji.

na rynku nad ranem tłuczone szkło. szłam w tłum, tłumaczyłam,
że boję się, że kogoś bolę i że koherentny marcin z marsową
miną minął się z powołaniem. wojsko zrobiłoby mu lepiej niż kobiety
puste jak kościoły, ale kości grzał, rzuciwszy się, jeśli już, to w błoto pyskówek.
pałętał się jak chłopiec, którego nie będzie po co pamiętać po pięciu latach. mężczyznę
poznaje się po tym, jak zarzyna się dla sprawy.

 

 

na wzrost, nie wyrost

 

chodź, pokażę ci wszystkie najciemniejsze miejsca
najjaśniej jak umiem. nawet jeśli twoje
wydmy wydają się być jednak lekko wydumane. wtedy

były linki, limonki i luje przebrani jak liderzy – wszystko
brałam haustem (powiesz, że hasałam, pozując na niewinność i do kiepskich zdjęć).
dla kontrastu hasła hedonistów popijałeś ice tea. dziś jestem jeszcze bardziej
dziewczyńska, choć częściej się udaje bywać udacznikiem. uda nam się udać wreszcie
w miejsce, które warto pamiętać dłużej niż wspominać?

 

 

Oliwia Betcher, założycielka Fundacji Leksem, trenerka umiejętności komunikacyjnych w zakresie j. angielskiego. Recenzentka, poetka. Tłumaczy amerykańską poezję, z życiowych błędów się nie tłumaczy. Mieszka w Warszawie.

PODZIEL SIĘ