Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Wit Pietrzak
Wiersze

Szczeniaczek

 

Nie wypada w towarzystwie szeptać na ucho, zachowajmy więc, kochanie, te słowa na później,
gdy atmosfera się nieco rozluźni,
gdy będziemy mogli obnażyć się przed sobą z najdrobniejszej historii, stanąć twarzą w twarz
z bełkotem, który zaraz będzie tylko nasz,
komunał za komunałem jak w konfesjonale
przepadnijmy we wzajemnym zapale,
żeby się dopowiedzieć, zrobić sobie dobrze
aż jęk samozadowolenia odbije się echem w każdej szparze
między słowami, a bardziej między oddechami
wolnymi od kołtuństw tak samo uroczych, jak my sami
gnieżdżący się w snach jak w studni.

 

 

 

Koniec tunelu z kolejką

 

„Nie poznałem jeszcze nikogo, komu zawdzięczałbym życie,
chcesz być pierwsza w kolejce?”
Dopiero po trzeciej kolejce
tekst wydał się znośny.
Adresatka doń pasowała znakomicie,
nic nie wróżyło, że skończy się na znaczeniu przenośnym.

 

 

 

Wyimki z pierwszych dni odwołanego świata

 

Dzień 1
Od dzisiaj będziemy mówili już tylko jak jest
jak było wie każdy, jak będzie też,
pozostaje tylko zaprzeczyć, jakoby to miało
cokolwiek wspólnego z tobą, ze mną
nie będzie łatwo, a tym bardziej trudno, bo wiesz,
lepiej walić prosto z mostu
na główkę, bez bajeru, tak po prostu.

Oczekujesz może przyrostu
Przyrodzenia, czy wynagrodzenia?
Czy teraz to już nie wszystko jedno?
Może; a jeśli tak, to chyba trafiliśmy na dno
serc i to po pięknym salcie mortale.

Dzień 3
Wzejdzie albo nie wzejdzie, chyba że pogodynka się pomyli, poplącze, pogmatwa.
Nie, poprószy.

Dzień przedostatni
Dopijaliśmy meursault, rozmawialiśmy o głębiach
zieleni i purpury, najmodniejszych barwach na krańcu tego świata,
gdy zebrałaś wskazującym całą łzę z policzka
i strzepnęłaś na podłogę; skrzypnięcie – „woda – dzisiaj, tutaj, pomyślałbyś?” –
spłoszyło dwa znajome karaluchy.

Gdy pierwsze kapryśne purpury, zamaszyste oranże, dziś,
na krańcu świata, opadną na nasze zielenie, zabraknie
tylko bombajskiego homara, którego zresztą nie widziano w naszych wodach,
nawet zanim ślad po nich zaginął, od nie mniej niż 333 dni? Nie, raczej miesięcy.

„Czy naprawdę dzisiaj, tutaj, na takim, a nie innym krańcu świata, ze łzą jak oceany wyschłą,
chcesz się sprzeczać? I to o czas? Lepiej przypomnij mi świat sprzed oranży i purpur”.
Chodź, dziś opowiem ci o czasach, gdy tęcza była drogą między słońcem a zielenią”.

 

 

 

Wit Pietrzak, profesor w Instytucie Anglistyki UŁ. Zainteresowany poezją anglo- i polskojęzyczną oraz szeroko pojętym modernizmem. Okazjonalnie tłumacz, ostatnio Paula Muldoona.

PODZIEL SIĘ

Do góry