srebro Fermiego
.
rano miałam oddać krew więc już od północy
śniła mi się wojna
tradycyjna
dobrze ugruntowana.
o czwartej uratowałam tonącą dziewczynkę
a potem długo
głaskałam fermowe lisy. o ósmej zasnęły
w końcu
.
.
.
największy strach przed powrotem zdrobnień
.
nagłe zgięcia
zwiększenie czasu podwójnego podparcia
szuranie
z imionami ptaków naziemnych
.
.
.
rączka
.
szybko myśl, jak jest zrobiony
uchwyt
do wychylenia za bardzo,
poza kształt, co tu sobie został.
.
.
.
ut pictura lux
.
karawana rzuca cień jak palisada
na granicy. a to tylko
słońce świeci na białe udo, bo opieram nogę
o ścianę balkonu, czytając o surrealności natury.
trzeba mieć obrotowe krzesło, żeby za nią nadążyć.
.
.
.
nowe otwarcie
.
wychylona niebezpiecznie piszczel chce zrobić
coś szalonego.
kulejąc, niosę szpikulce jak rzeźba gormleya
na molo.
czy klekot kości stworzy system filozoficzny?
czy w ciemnym mózgu można mówić samym bólem?
.
.
.