DZIESIĘĆ (BO TAKI BYŁ MÓJ
NUMER W DZIENNIKU,
CHOĆ LEWANDOWSKI,
JAK WIADOMO, #9)
WIERSZY
.
.
A jeśli chodzi o zdjęcie, proszę wrzucić czarny kwadrat. Na białym tle.
To proszę podesłać czarny kwadrat na białym tle.
(Z korespondencji mailowej autora z Jackiem Bierutem, 09.08.2023)
,
maczkiem znaczki
.
Z dzikim zacięciem, jak to chłopaczyna ze wsi,
przeglądam zdjęcia fur oraz profile dziewczyn
(a ona wydziarała twarz, bo już nie było
dla dziarek miejsca zbyt wiele),
na które mnie
(tymczasowo) nie stać.
Taka to i moja motywacja.
Taka to i taktyka.
Z nie mniejszym przejęciem czytałem książki,
tony knig; odpadłem na wymogu wstępnym:
zacząłem litować się nad losami postaci,
zamiast „uronić łzę” nad własnym.
Jeśli słyszysz głosy, jesteś albo święty,
albo pierdolnięty (trocheiczny
trójstopowiec). Cóż począć, poczytność rozlała się w ni e poc zytal ność.
Co komu szkodził czytelniczy żar?
I o czym mu ta szmata wyszeptała do ucha, nie doczytam,
na szczęście, w żadnym już tomiszczu.
.
.
.
Lustro naprzeciw lustra
.
Że niby jakie podejście do rzeczywistości?
Bałwochwalcze. Bądź zabójcze.
Nie ma nic pomiędzy
(jeśli coś jest, dla mnie i tak nie
istnieje. Jeśli istnieje, to nie ma znaczenia
dla kogoś innego).
A więc wolę mitologię? Powiedzmy,
że nie. Ale na użytek rozmowy powiem, że tak.
Czy coś pamiętam? Proszę nie pytać o niuanse.
Czyli że co? A-haaaaa!
Ulubione imię męskie: Romek.
Ulubione imię żeńskie: Lodzia.
Nie znoszę od dłuższego czasu
odpowiadać na pytania czymś innym niż
jeszcze głupsze pytanie.
Gdzie widzę siebie za dziesięć lat?
O, o, tam. Widzi Pan?
Tam, gdzie nikt mnie nie zobaczy.
.
.
.
o-
knonaświat
.
wiersz otwarto-
źródłowy brzmi
tak: wpisz
co chcesz.
wiersz otwarcie
hermetyczny
tak a
tak:
czego byś nie
wpisał, czego
byś nie chciał
nie wpisać
i tak
nie i
nie i
nie.
.
.
.
Szkic, który pragnie być pełnoprawnym
tekstem poetyckim
.
Amerykańscy naukowcy dowiedli,
że chuj warte są ich rozkminy.
Ponoć teraz dorabiają jako
ankietowani w Familiadzie.
Oto możliwy scenariusz:
AI modli się do człowieka,
a człowiek w zwierzę ucieka.
Ptaki srają na biało, ludzie na brązowo,
lecz gówno zawsze gównem będzie ci śmierdziało.
Człowieku, weź się za siebie – mówię psu.
Pies: – Spasłem się jak świnia, kawał byka ze mnie.
Krowie beknęcia emitują metan:
algowy startup zapobieże cieplarnianej bolączce?
Jeśli nie – rogacizna do gazu?
Indianie z San Juan Chamula bekają po coli,
tańszej od wody, odpędzając złe duchy.
Czy wśród zwierząt są różnej maści rasiści?
Jeśli nawet, to dobrze się maskują!
Przedmiot krzyczy: – Zwróćże człowieku
na mnie uwagę, który żądam bycia rzeczą,
nie przedmiotem typu asamblaż czy kolaż!
Mgła ciemnogrodu zaczyna się z wolna rozwiewać.
Wszyscy ze wszystkimi, na kupę, przeciwko nikomu:
Huculi, chasydzi, hugenoci, husyci, Cyganie
i kosmici (ci ostatni wszędzie się wcisną).
.
.
.
[Najbrzydsze zwierzę na świecie]
.
Najbrzydsze zwierzę na świecie
to ni mniej, ni więcej, tylko
ja.
Mylą mnie z blobem, tym rozjebusem,
który byłby najpaskudniejszą pokraką
wśród zwierząt, gdyby nie fakt,
że ponoć jest grzybem.
Czy czym tam jeszcze go mianować zaczną.
Dlaczego ja równa się ja,
dlaczego, ja się pytam.
A moje ksywy brzmią: Klucha, Kleks i Kupa.
Ciekawem, czy gdyby ci nagle zmniejszono
ciśnienie o sto dwadzieścia atmosfer,
to też byś był taki ura bura?
Piękniejsze są ci chupacabry?
Krakeny o aparycji kałamarnic?
nne obiekty badań kryptozoo?
Wiodę, dosłownie, denny tryb życia.
Mam jednak jedną supermoc:
ryba ze mnie lajkogenna,
ryba memiczna i heheszkowa.
I bywa, że żyję sto trzydzieści lat,
co zresztą średnio cieszy.
Przepraszam, boże mórz.
Jeden koleżka twierdzi, że istniejesz,
lecz kto by dał wiarę jakiemuś blobowi.
.
.
.
[ludzie]
.
ludzie nie uważają się za
królów stworzenia
jak niesłusznie uważacie
chyba że są świrami to wtedy tak
to bóg pod postacią ewolucji
albo ewolucja pod postacią boga
albo po prostu ewolucja
albo po prostu bóg
bóg raczy wiedzieć
diabli zaś wiedzą bez łachy
CO zrządziło że jesteśmy
tam gdzie jesteśmy czyli
na szczycie. no co?
jakiś problem?
nie lepiej być wyżej
niż niżej?
.
.
.
(4 x 4)
.
Śmieszą nas żarty dotyczące picia,
jako że większość z nas lubi sobie
zdrowo chlapnąć; smucą smętne piosenki,
bo uśmiech sprzyjałby zmarszczkom.
Bywa, iż sobą przerażamy siebie.
I wszystkich wokół. Och, odpadliśmy z gry:
nadzieję wyparło czarnowidztwo
futurologii i science fiction.
Myślimy ciemno o przyszłości.
Myślenie o przyszłości ma bogatą przeszłość.
A jeśli nie udajemy nikogo? I jesteśmy nim?
Kim? Nikim. Nikim więcej niż – no właśnie: kto? –
wziętym na krechę ciałem. Dobry zwyczaj,
nie oddawaj. Nie będziesz
musiał pożyczać od kogoś innego
w kolejnym wcieleniu.
.
.
.
Bliźniacze szczyty
.
Wytyczone ścieżki
być może wiodą donikąd,
lecz wiodą twardo. Milszy nam punkt
wyjścia niż dojścia.
Mieć czy być, też pytanie.
Jesteśmy i mamy
się nieźle.
Mamy dużo, bo samych siebie
oraz siebie nawzajem.
Mamy więcej, niż zasłużyliśmy,
a wciąż mniej, niż byśmy mieć chcieli.
Wszędzie źle. Tam jeszcze gorzej.
Tutaj dziecko potrafi ci nakarmić lwa.
Że zwierzęta są milsze od dzieci?
Kup psa i daj mu ludzkie imię.
I tylko czasem, nocą, coś
podchodzi pod okna
i każe nam wstać,
biec w nic, bezpowrotne,
lecz ze strachu
ucieka.
.
.
.
UPRZEJMY WŁAMYWACZ
.
Sylwii S. oraz Halince
Mirowskiej dedykuję
.
Dobrze jest mieć za przyjaciela
uprzejmego włamywacza.
Skoro już tu jestem,
może podwędziłbym to i owo.
Stary, od czego są przyjaciele!
Uprzejmy włamywacz,
choćby nakryty na niecnym uczynku,
nie narobi rabanu,
nie pieprznie cię łomem w tył głowy,
po czym nie zawinie w dywan.
Zawsze znajdzie czas,
żeby się włamać. Przyjdzie i zabierze,
co mu potrzeba; nic ponad to.
I zawsze jakiś ślad zostawi,
nie martwiąc się, że podasz go psom.
Największa korzyść przyjaźni
z uprzejmym włamywaczem?
Ciężko, jak ciężko dziś o człowieka,
któremu, bez uprzedzenia,
można złożyć rewizytę.
.
.
.
WYRAZY WDZIĘCZNOŚCI
.
Chciałbym podziękować.
Nie tyle chciałbym, co chcę,
tyle że nie wiem komu.
Ale skoro zacząłem, to.
Dobrze, że jesteście
nadzieją na lepsze jutro
i maścią na gorsze
wczoraj, przedwczoraj i zawsze.
Myśląc o cześć,
żegnaj
i wszystkim pomiędzy,
już nie słyszę
(dzięki wam, rzecz jasna)
podsłyszanej niegdyś
rozmowy barmana z klientem:
Co będzie?
To samo, co zwykle.
Wpierdol?
.
.
.
GŁOSY KRYTYCZNE:
To bardzo poetyckie, poetyckie dzieło.
(Henri Rousseau)
.
.
Joyce to to NIE jest.
(Vladimir Nabokov)
.
.
Ok.
(Jacek Bierut)
.
.
Piotr JEMIOŁO – urodzony w 1989/1990 roku w Lublinie, wna Ukrainie, jako członek zasymilowanej chłopskiej rodziny żydowskiej; toczą się spory co do roku urodzenia. Ostatnimi czasy pomieszkuje w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie. Mimo że ukończył szkoły na samych trójcynach, udało mu się przez przypadek uzyskać tytuł magistra. Obecne zamiłowania: ufologia, gnostycyzm, bandyterka, lampucery (koniecznie wytatuowane i wytapetowane), brafitting, feminizm, panerotyzm, nikotyna, kokaina, peyotl, morfina, eter, lasery, wiksy, kraksy, fury, fitnesiarstwo, kalistenika, hajc, sława, chwała, geniusz, Java. Całym sercem, z połową dupy włącznie, popiera sojusz międzygatunkowy. Jako nieneurotypowe, niebinarne istoto publikowało w „Malkontencie”, „Zakładzie Psychiatrycznym” i, jakżeby inaczej, w praskiej „Kulturze”. Dewiza artystyczna #1? Byle jak, byle gdzie, byle coś umazać przy możliwie najmniejszym nakładzie pracy. Dewiza artystyczna #2? Pisać teksty jak malowanie; dla ludzi, a nie krytyków. Poza tym nie uznaje reportażu za gatunek literacki. Prezes zarządu PAI – Pisarskiej Agencji Informacyjnej – działającej na portalach na litery „F” i „I”. Po godzinach tajny współpracownik Służby Zieleni o kryptonimie „Lolek”. Ma sobie dużo do zarzucenia – tu komuś naubliża, tam gdzieś nawywija – lecz i dużo siebie do wręczenia ludziom. Jest jak chomik w kołowrotku, na cały Kraków robi prądu. [Czyżby parafraza ADHDLGBTHWDP Daniela Wójtowicza?].
Niegdyś nie pierwszy lepszy leszczyk, lew salonowy co się zowie, markiz precyzji oraz baron realizmu, legenda młodej Polski, powszechnie postrzegany jako czołowy, obok Doroty Masłowskiej, twórca literatury pokolenia Y, stawiany na równi z klasykami pokroju Bursy, Poświatowskiej, Szymborskiej, Jasieńskiego, Wata… a dziś jak ten kamień odrzucony przez bobów budowniczych nowego wspaniałego świata. Do czego to doszło? Co to sie staneło? Jego pierwszy zbiorek wierszy pt. Necronomicon, cierpko przyjęty przez krytykę, niemalże zmieszany z błotem, spowija mrok zapomnienia. Z kolei projekt drugiej książki, najokrutniej werystycznego, najbardziej radykalnego tomu od upadku komuny, został odrzucony przez właściwie wszystkie poważane oficyny wydawnicze w Polsce. Żeby nie było, że wszystko źle, wypada wspomnieć o niedawnym sukcesie artysty, mianowicie o podpisaniu cyrografu z diabłem, Mistyfelesem, któremu rogi rosną wewnątrz, w mózgu; na dodatek kulawym i cherlawym. I co? I nic. Obie strony chwalą sobie taki deal. Time is money, business is business.
Jeśli chodzi o przyszłość, chciałby dorobić się majątków i przez resztę życia doglądać dobytku – w małym pałacyku na uboczu, z obowiązkowym mezzanino. Z takimi dwiema. Chciałby też być dyplomatą o pokerowej twarzy, Talleyrandem i Pawlakiem w jednej osobie. Lecz cóż: „Nie tak zaraz ten ambaras”, jak mawiał Asparanoiks. Innym wciąż niespełnionym marzeniem twórcy jest ponieść śmierć w męczarniach bądź w katastrofie lotniczej. To by dopiero było przeżycie…
Cementuje liberalno-konserwatywny status quo, bywa też sentymentalny i sentencjonalny, za co przyjdzie mu kiedyś odcierpieć katusze. A kysz, dziadzie sakramencki! Niechby twoje kulturowe przechwycenia zaczęły wreszcie trzymać sztamę z czym trzeba, pracować na rzecz matronatu patronatu/patronatu matronatu, żeńskocentrycznego multiwersum, strategii czułościowych, progresywności, ekstatyczności, inicjatyw oddolnych, utopijnego scenariusza, przymusowej relokacji uchodźców, sprzeciwu wobec heteronormy, homofobii, homonimii – zaś to wszystko celem upowszechniania słusznych myśli w krainie powszechnej szczęśliwości. Nie warto przecież nawet rzucić okiem na mapę świata, jeśli nie zawiera Utopii, prawda? [Ecie-pecie ku uciesze wierszoklecie. Komuś tym razem podwędził powiedzonko?].
Król dram. Poryty prank.
Bum. Bęc. Berg.
Po prostu Piotr (ale jak będziecie się do niego zwracać per „Piotr”, to wam łeb ukręci i najszcza do szyi): Marzyciel, który z utęsknieniem czeka na nową odwilż październikową, która nie nadejdzie.
Co tu dużo mówić: literatura jak hurrragan, furrria godna podziwu; taaa. Bierzcie garściami i cieszcie się z tego wszyscy. Można czytać z góry na dół, od dołu do góry, po arabsku, z lewej do prawej, a nawet na wskroś. Parental advisory, explicit content.
Czarna msza zaczęta.
Szczęśliwa liczba: nieskończoność. Że nie najszczęśliwsza? Z pewnością nie najnieszczęśliwsza.