To do jutra
(z bezgranicznej tęsknoty za wspólnym wypadem)
Ktoś wyciął to kółko
z flagi Japonii. Przerzucił
do podfolderu POGODA
NA JUTRO i z prawą ręką
w chipsach vege bawi się efektem
czerwonych oczu. Więcej
nie powtórzę: POGODA NA JUTRO.
Przy takim słońcu cienia wątpliwości.
Takie planów nie kładzie. Takie
stawia na nogi, między ostatnim
pługiem a pierwszą śmieciarką.
Dalej: liczebność gwiazd.
A ściślej: widzialność i liczebność.
Nie mogło być lepiej: pamięcią przyszłych testatorów
ożywiony cmentarz. Rzecz jasna
w oczach kogoś, kto nie widzi pogrzebu
całej US Army.
Miłość
Ma rozrusznik świeże zęby i powtarza że nas kocha.
Żywa legenda.
Wszystkie drogi
Biedronki i drony.
Chleb i igrzyska.
Jakub Strumień (1974 – ) – miłośnik pospolity, z okopowych, żywo reaguje na światło najbliższych, łatwy w pielęgnacji, zasuszony sprawdzi się równie dobrze jako zakładka podręcznika medycyny sądowej, co ekskluzywnego wydania islandzkich sag. Ostatnio ponownie potraktowany We Can Work It Out (za sprawą syna), turkusową kartką samoprzylepną z nieczytelnym loginem, pierwszorzędnym winem białym wytrawnym, fragmentem: „i Milena, która nie zajmuje stron”.