Pasaż
Świat aktualny postrzegać jako zdekompletowany atlas. Dryfować w ciągu zmiennych atmosfer skończonego miasta, którego powietrze emancypuje; pozwala intensywniej przemierzać czas, wyzwalając błysk docierający aż tutaj – do nas mówiących z niedalekiej przeszłości; marudzących u złóż, które odcisnęła już przyszłość.
Kalibracja
Na początku nieśmiało mapowałem teren. Kalibrowałem dla siebie sprzęt, sprzęt kalibrował mnie. Potem uczyniłem się administratorem; wypełniałem podległe mi strony podejrzanym kontentem.
Wszystkie treści wycelowane były we mnie i wszystkie były celne.
Error
Sklepy nieczynne. Niektóre apteki uzbrojono i poświęcono – Kyrie eleison! – a my jesteśmy znudzeni i wściekli. I nagle kuria eksploduje; z miłą muzyką przykrywa nas tabernakulum.
A teraz wchodzi obsługa, rozdają wszystkim koce.
Będą zawsze strzały bryzy
Do tunelu wchodzimy przez otwór w nielegalnej sztolni. Po wejściu teren osuwa się pod stopami, ukazując sieć powiązań tak skomplikowanych, że od razu kręci się w głowie. Po chwili magnetyczna kolej zabiera nas do Rezerwatu. Przyglądamy się gatunkom zagrożonym wyginięciem oraz zwierzętom wymarłym, które powoli stąpają pośród zarośli, lecz z czasem nikną jak wrażenie. Z głośników rozstawionych wzdłuż drogi dobiegają słowa litanii:
…Będą zawsze strzały bryzy.
A jeśli nie będzie dmuchanych figur,
Będą zawsze drobne zwierzęta.
A jeśli nie będzie baterii,
Będą jakieś bakterie.
A jeśli przestaną działać wiatraki…
Hamujemy z gwałtownym uderzeniem glitchu; pojazd wzbudza chmurę różowego pyłu, który lekko odkleja się od tła. Znajdujemy się na zewnątrz.
Teraz zmiana perspektywy: na zdjęciach satelitarnych widać nasze sylwetki kroczące w pobliżu rozległych plam paliwa – opalizujących i tak pięknych, że pracownikom w sterowni odebrało mowę.
Bajka
Oto makieta z drenażem doliny;
sieć kanałów wyrżniętych w skale
i żelowy opad sponad,
ale skąd smród palonych opon
i ten fort z torfu płonący stale?
Mały poemat prozą dla Jet Propulsion Laboratory
Voyage, voyage.